- „Tydzień Trybunalski": Dlaczego zdecydował się Pan na start w wyborach na prezydenta miasta?
- Piotr Masiarek: Ten pomysł narodził się stosunkowo dawno i nie ja byłem jego autorem, ale Prawo i Sprawiedliwość w Piotrkowie. Oczywiście najpierw w grę wchodziły inne kandydatury. Jako pierwszy brany był pod uwagę Piotr Grabowski, szef piotrkowskiego PiS-u. Później także Zbyszek Ziemba, Adam Gaik, a na końcu moja skromna osoba. Rozmawialiśmy o tym, kto ma największe szanse, kto mógłby zawalczyć o to stanowisko. Po głębszych przemyśleniach zaproponowano, abym to był ja. Przyjąłem tę propozycję. Oddałem się do dyspozycji Prawa i Sprawiedliwości.
- Czy ma Pan już opracowany program wyborczy, punkt po punkcie to, co zamierza Pan zrobić dla miasta?
- Z grubsza tak, szczegóły są jeszcze do opracowania. Myślę, że jest jeszcze troszeczkę za wcześnie, aby mówić o konkretach. Kampania samorządowa jeszcze się nie rozpoczęła. Na razie mamy kampanię prezydencką, wybory na prezydenta Polski. Niemniej jednak cały czas trwają przygotowania, trwa praca nad solidnym programem. Oczywiście najpierw musi być diagnoza. Zobaczymy, co już udało się zrobić, jakie są efekty rządzenia wcześniejszych prezydentów, wtedy zastanowimy się, jak realizować zamierzenia, które są przedmiotem naszych przemyśleń.
- Jak ocenia Pan swoje szanse w wyborach?
- Podchodzę do tego z ogromną pokorą. Mam swoje doświadczenia, pracowałem w wielu środowiskach, w wielu miejscach, tworzyłem różne struktury. Jestem trzecią kadencję w Radzie Miasta. W poprzedniej i w obecnej kadencji pracowałem w pięciu komisjach RM, jak mało kto. Pełniłem różne funkcje, od zwykłego radnego poprzez przewodniczącego komisji, wiceprzewodniczącego Rady, pełniącego obowiązki przewodniczącego RM. Jeśli to nie wystarczy, to mogę dopowiedzieć więcej. Współtworzyłem i reaktywowałem Solidarność w Zakładzie Energetycznym w Piotrkowie, jestem członkiem MKK NSZZ Solidarność w PGE Dystrybucja. Mam doświadczenie związane z funkcjonowaniem tej firmy. Mam wiedzą na temat funkcjonowania dużych zakładów energetycznych. Mam doświadczenia typowo techniczne związane z pracą w Zakładzie Energetycznym, ale nie tylko. Również w swoim życiu zawodowym przyszło mi zajmować się sprawami dotyczącymi inwestycji. Jeśli chodzi o szanse, to należy pamiętać, że jeszcze nie zaczęła się kampania wyborcza do samorządów. Myślę, że wynik wyborczy powinien być nie najgorszy. Zobaczymy, jacy ostatecznie będą kandydaci i jak ułoży się scena polityczna.
- Którego z kandydatów najbardziej się Pan obawia?
- Ja się nikogo nie obawiam. To nie jest kwestia obawy i strachu. Jeśli nie wyjdzie, to przyjmę to z pokorą. Jeśli mieszkańcy obdarzą mnie zaufaniem, to z całą siłą, determinacją i mocą, z jaką do tej pory pracowałem w różnych środowiskach, będę robił to dalej dla mieszkańców. To nie jest dla mnie kwestia strachu, bólu, porażki. Do tej pory robiłem wiele dla innych osób czy grup społecznych, więc teraz uważam, że należy zrobić coś więcej w imieniu Prawa i Sprawiedliwości, którego członkiem jestem już od ponad 3 lat.
- "W mieście" da się słyszeć, że już od dłuższego czasu o Pana osobie, jako potencjalnym kandydacie, wspominają księża w piotrkowskich kościołach. Czy wie Pan o tych działaniach?
- Ja o swojej osobie w kościele nigdy nie słyszałem. Nigdy nie wykorzystuję kościoła do jakichkolwiek osobistych spraw. To nie moje ogłoszenia są czytane w kościołach.
- Będzie Pan liczył na elektorat, który 4 lata temu wybrał Krzysztofa Chojniaka?
- Liczę na każdy głos. Nie jestem człowiekiem kłótliwym, kontrowersyjnym, złośliwym, uszczypliwym. Potrafię rozmawiać z różnymi ludźmi, zarówno o podobnych poglądach, jak i z ludźmi, którzy mają zupełnie inne widzenie świata. Staram się dochodzić do porozumienia i często się to udaje. Nie sądzę, że mógłbym liczyć tylko na jakiś ściśle określony elektorat.
- Prawdopodobnie zmierzy się Pan z Krzysztofem Chojniakiem. Prawica Razem zmierzy się z Prawem i Sprawiedliwością, czyli prawica z prawicą. Czym będzie się Pan chciał wyróżnić?
- Prawica Razem jest stowarzyszeniem, a PiS jest potężną partią, która ma swoje struktury w całym kraju. Poczekajmy, jeszcze nie wiadomo, czy obecny prezydent wystartuje w wyborach. Nie chciałbym teraz odkrywać wszystkich kart, moich pomysłów na kampanię wyborczą. Programy mają to do siebie, że są podobne, bo potrzeby miasta są ściśle określone. Do tego nie trzeba żadnego filozofa, żeby wiedzieć, co jest w naszym mieście potrzebne. Myślę, że moim atutem jest to, że nie jestem skonfliktowany z żadnym jak do tej pory środowiskiem. Jeżeli PiS nie zawsze zgadzał się z metodami rządzenia w mieście przez prezydenta Krzysztofa Chojniaka, to wynikało to z troski Prawa i Sprawiedliwości o nasze miasto, ale ja tego tematu nie będę dalej podejmował. Są nowe wybory, nowe rozdanie. Niech mieszkańcy sami ocenią, poprzez kartę wyborczą, pracę ustępującego prezydenta i nie tylko te materialne rzeczy, ale również to, co wynika z relacji międzyludzkich. Niech wygra lepszy.
Rozmawiała Aleksandra Stańczyk