Piotrkowski Al Capone

Tydzień Trybunalski Piątek, 22 maja 20090
Kazał sobie słono płacić za tak zwaną ochronę. Na dźwięk jego imienia drżeli nie tylko piotrkowianie. Terroryzował również łodzian. Latem rozszerzał teren swoich działań na pobliskie miejscowości wypoczynkowe. Szczególnie upodobał sobie Włodzimierzów. Zgubiła go… kobieta.

Tato Tasiemka, czyli piotrkowski Al Capone

Piotrków i Al Capone? Niemożliwe? A jednak! Piotrków i Charles Lindbergh? Jak najbardziej. Co może łączyć najsłynniejszego chicagowskiego gangstera i amerykańskiego pilota z naszym miastem? Najkrócej mówiąc, Tato Tasiemka. Choć brzmi to dosyć zabawnie, to jednak w latach dwudziestych ubiegłego wieku nikomu nad Strawą na dźwięk tego imienia wcale nie było do śmiechu. Tato Tasiemka, przez lokalnych dziennikarzy nazwany piotrkowskim Al Capone, był - wzorem Amerykanina - najsłynniejszym złoczyńcą w mieście. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że był pierwszym piotrkowianinem, który kazał sobie płacić, słono płacić, za ochronę.

Hauptman vel Tasiemka

Kim był Tato Tasiemka? Pochodził z tak zwanego ludu wybranego. Nie przeszkodziło mu to jednak w żaden sposób w nękaniu mieszkańców piotrkowskiej gminy żydowskiej. Zresztą terroryzował cały Piotrków, wszystkich mieszkańców, bez względu na pochodzenie czy wyznawaną religię, nie mówiąc już o płci. W latach dwudziestych minionego stulecia nie było nikogo, kto by mu „podskoczył”. Dla niego zaś nie było żadnych świętości. Choć ówczesna policja dobrze znała jego domowy adres – Skłodowskiej-Curie 4- to jednak w żaden sposób nie mogła sobie z nim poradzić. Nikt nie chciał wnosić nań skarg ani tym bardziej zeznawać przeciwko niemu. W rzeczywistości nazywał się Hauptman, tak samo, jak stracony w latach trzydziestych na krześle elektrycznym porywacz i morderca dziecka znanego amerykańskiego pilota Charlesa Lindbergha, który w 1927 roku przeleciał samotnie (jako pierwszy człowiek) samolotem przez Atlantyk bez międzylądowań. W odróżnieniu od Ala Capone, Tato Tasiemka niewiele miał wspólnego z prohibicją. Nie handlował nielegalnym alkoholem. Jego domeną było pobieranie haraczy za „bezpieczeństwo”, bójki i kradzieże. Swoim ofiarom, niechętnym do płacenia, groził zwykle takim „wygarbowaniem” skóry, że rzekomo same miały się nie poznać. Większość więc płaciła.
A skąd miano Tato Tasiemka? Otóż ówcześni piotrkowianie zapożyczyli je od innego krajowego gangstera tamtej dekady, warszawskiego mafioso ściągającego haracze od handlujących na słynnym placu Karcelego w stolicy, Łukasza Siemiątkowskiego, zwanego właśnie Tatą Tasiemką (podobno dlatego, że jako młody chłopak pracował w fabryce pasmanterii).

Tasiemka łupi łodzian

W drugiej połowie lat dwudziestych piotrkowski Tasiemka stał się postrachem nie tylko piotrkowian. Na dźwięk jego imienia drżeli również co bogatsi łodzianie. Latem bowiem ten opryszek rozszerzał teren swoich działań na pobliskie miejscowości wypoczynkowe. Szczególnie upodobał sobie Przygłów i Włodzimierzów. Ówczesna letniskowa mekka co zamożniejszych mieszkańców Łodzi, zwłaszcza przedsiębiorców, przynosiła Tasiemce całkiem niezłe dochody. Łódzcy biznesmeni, jak donosił lokalny „Głos Trybunalski”, bardzo szybko zrozumieli, że za czyste powietrze należy płacić podwójnie. Do czasu…

Ośmieszony i zgubiony przez kobietę

Proceder udzielania naiwnym i strachliwym wczasowiczom gwarancji zachowania w całości własnej skóry uprawiał piotrkowski Al Capone bez większych przeszkód do lipca 1927 roku. Wtedy pech chciał, że trafił na niejaką Sztyblównę. Tak naprawdę zaczepił ją, żądając od niej opłaty za ochronę. Dziewczyna jednak nie tylko nie przystała na groźby bandyty, ale podniosła tak przeraźliwy krzyk, że zupełnie nieprzygotowany na taką formę odmowy Hauptman, ku uciesze świadków sceny, salwował się ucieczką. Ośmieszony poprzysiągł jednak zemstę. Odtąd, śledząc Sztyblównę, czekał stosownej chwili. Ta nadarzyła się pod koniec lipca, kiedy kobieta z Włodzimierzowa udała się kolejką wąskotorową do Piotrkowa, do jednego z tutejszych fryzjerów. Gdy dziewczyna zasiadła w fryzjerskim fotelu gotowa poddać się zabiegom upiększającym fryzurę, Tasiemka zuchwale wkroczył do zakładu, a następnie tak dotkliwie poturbował młodą kobietę, że ta na leczeniu i rekonwalescencji spędziła kilka długich dni. Jak się później okazało, był to ostatni „występ” króla lokalnych opryszków. Policja tylko czekała na taki wybryk i, co tu dużo mówić, odważną ofiarę, która nie przestraszyłaby się złożyć zeznania w sądzie. Tato Tasiemka trafił więc pod koniec lata 1927 roku do piotrkowskiego więzienia i pozostał w nim na tyle długo, że kolejne lata ani też dekada nie przyniosły już żadnych rewelacji na jego temat. Niczym amerykański kolega po fachu (co prawda pozbawiony wolności za niepłacenie podatków, a nie pobicie), Tasiemka po osadzeniu w budynku mieszczącym się vis-a-vis dawnego klasztoru Dominikanek, tj. piotrkowskim więzieniu, stracił swoje wpływy w mieście i okolicy. Niemniej pozostał najsłynniejszym piotrkowskim opryszkiem lat dwudziestych.


Agawa

POLECAMY


Zainteresował temat?

2

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat