Zaradna radna przekonała większość koleżanek i kolegów radnych, by uznali, że: po pierwsze - wystarczy 20 metrów, a po drugie - odległość należy zmierzyć nie w linii prostej między wejściem do sklepu i kaplicy, lecz... po osi jezdni.
Takie metody "odsuwania kaplicy od sklepu" zaskoczyły ojca Przemysława Lutyńskiego, proboszcza parafii w Bęczkowicach, do której należy kaplica. - To absurdalne, ale poddałem się, bo co mogę zrobić - kręci głową ojciec Przemysław. - Zanim zmieniono odległość w uchwale, radna starała się w parafii o zgodę na sprzedaż alkoholu. Oczywiście się nie zgodziłem - dodaje proboszcz, któremu przeszkadza przede wszystkim handel piwem. - Spożywane jest na poczekaniu przed sklepem, nie ma toalet, więc siłą rzeczy wygląda to ponuro - uzasadnia kapłan.
Kto był pomysłodawcą uchwały i jakie miał argumenty - trudno dziś w gminie dociec. - Nie było o tym mowy, po prostu przeczytano uchwałę i stwierdzono, że 20 metrów wystarczy - wspomina Kazimierz Orlik, jeden z dwóch radnych, którzy głosowali przeciw skróceniu dystansu. Zastrzega, że nie wiedział wówczas, że radna stara się o koncesję na sprzedaż alkoholu. - Do głowy mi to nie przyszło - zapewnia. Sprawa budzi kontrowersje we wsi. Głosy mieszkańców są podzielone. Miejscowi z obcymi o sklepie rozmawiają niechętnie, a jeśli już, to wypowiadają się anonimowo. - To sprawa radnej, nie będę się wtrącać - mówi jedna z mieszkanek Krosna.
Haliny Kukulskiej nie zastaliśmy w gospodarstwie. Pytani o tę sprawę krewni radnej nie byli rozmowni. - W Bęczkowicach jest sklep naprzeciwko parafii i nikomu nie przeszkadza - zwrócili uwagę.
W Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych nie kryją zaskoczenia sprawą radnej, ale... - Cóż, to suwerenna decyzja Rady Gminy, ocenę zostawiam wyborcom - mówi z przekąsem Krzysztof Brzózka, dyrektor PARPA. - Sprawy odległości nie da się uregulować na szczeblu centralnym, bo każda gmina ma swoją specyfikę i narzucenie określonego dystansu w niektórych miastach całkowicie uniemożliwiałoby sprzedaż trunków.
W sąsiedniej gminie Rozprza obowiązuje 50 m, a odległość mierzy między wejściami do obiektów "najkrótszą możliwą drogą." W Łodzi zrezygnowano z określania odległości w metrach, ograniczając się do ustawowego ogólnego zapisu "w najbliższej okolicy". Chodzi o okolice: przedszkoli, szkół, zakładów dla nieletnich, obiektów kultu religijnego, dworców kolejowych i autobusowych, poradni odwykowych. - W tak dużym mieście chodzenie z miarką byłoby problemem, zwłaszcza że nie wiadomo, jak to mierzyć - uzasadnia Anna Maciejewska z łódzkiego magistratu.
W Piotrkowie obowiązywało 50 m, które w tej kadencji skurczyły się do 30 m. Odległość mierzy się w linii prostej między wejściami do budynków.