Valerii Pushkar pochodzi z Ukrainy, ale od 2018 roku mieszka w Polsce. Teraz, w obliczu wojny, przyznaje jednak, że nie widzi innej możliwości, jak powrót do swojego kraju.
Jadę po to, by bronić własnej ojczyzny. Tutaj w Piotrkowie jest spokój, ale ja muszę go zostawić, by walczyć dla Ukrainy i dla swojej rodziny. Na miejscu są moi bliscy, matka, ojciec, brat. Nie jest im tam łatwo i czuję, że moim obowiązkiem jest chronić ich. Jednocześnie będę chronił mój nowy dom, którym jest Polska, bo niestety nie jest wykluczone, że jeśli padłaby Ukraina, to ta wojna przeniesie się tutaj - mówi nasz rozmówca.
Valerii nie po raz pierwszy będzie bronił swojego kraju przed najeźdźcą. W 2014 roku walczył już bowiem podczas wojny w Donbasie. Wówczas zapewniał swoją żonę, że nigdy nie weźmie już udziału w działaniach zbrojnych. Życie zdecydowało jednak inaczej.
Bardzo martwię się o męża i o wszystkich, którzy ruszają do strefy walk. Wiem jednak, że to niezbędne, bo musimy obronić nasz kraj, nasze rodziny. Musimy zrobić wszystko, by wojna nie przyszła tutaj. To jest czas, który wszyscy musimy przetrwać. My czekamy i wierzymy w naszych mężczyzn. Wkrótce to musi się skończyć. To niemożliwe, by jedna osoba w taki sposób zagrażała tak wielu krajom. My w Polsce też mamy swoje zadania, pomagamy osobom, których bliscy są teraz na Ukrainie i walczą o jej wolność. Niektórzy w Polsce potrzebują wsparcia finansowego czy w znalezieniu mieszkania - mówi Anna Lozinskaya, która na co dzień w fundacji Porta Vitae pracuje z dziećmi autystycznymi, a także zajmuje się pomocą żołnierzom i kombatantom ukraińskim, a prywatnie jest żoną Valeriego.
W przedostaniu się na teren Ukrainy pomogą mu przedstawiciele fundacji, którzy aktualnie wspierają wszystkich uchodźców i ich rodziny, ale też pomagają Ukraińcom przygotować się do powrotu na wschód.
Obecnie nasze działania wykraczają znacznie poza zapisy statutowe. W czasie wojny czujemy się zobowiązani, by pomagać żołnierzom i ochotnikom, którzy chcą wyjechać na front i walczyć. Wyposażamy ich w najwyższej jakości ubrania taktyczne i bieliznę termiczną, wszystko co niezbędne w tej sytuacji. Przekazujemy też sprzęt, który może być użyty w boju, jak kamery termowizyjne, słuchawki aktywne. Chcemy, by ci chłopcy, którzy jadą mieli komfort psychiczny, że ich rodziny są bezpieczne tu na miejscu. Mają zapewnione mieszkanie i pracę. Takie samo wsparcie otrzymają zresztą także ci, którzy dopiero do nas przybędą - mówi Artur Urbańczyk, fundator i założyciel Porta Vitae.
Do końca tygodnia na Ukrainę ma wyjechać nawet 70 osób. Mężczyźni chcą walczyć, a fundacja chce im pomóc. By wesprzeć te działania, warto zapoznać się z treściami zamieszczanymi na profilu facebookowym Porta Vitae oraz odwiedzić jej stronę internetową.