Główny Urząd Statystyczny w piątek opublikował opracowanie pt. "Polska na drodze zrównoważonego rozwoju. Raport 2020". Podkreślono w nim, że zasoby wodne w Polsce są relatywnie niewielkie, a dodatkowo cechuje je zmienność sezonowa i zróżnicowanie obszarowe.
Poinformowano, że wielkość odnawialnych zasobów wody słodkiej przypadająca na jednego mieszkańca Polski wynosi niecałe 1,6 tys. m sześc., co wskazuje na zagrożenie stresem wodnym. "W blisko połowie krajów UE zasoby świeżej wody są niepokojąco niskie (poniżej 3 tys. m sześc. na osobę), w tym w Polsce, na Malcie, Cyprze i w Czechach są poniżej poziomu bezpieczeństwa wodnego" - podkreślono.
Urząd przypomniał, że według ONZ granicą, poniżej której kraj uznaje się za zagrożony takim niedoborem wody, jest 1,7 tys. m sześc. na mieszkańca.
Zgodnie z opracowaniem w czołówce europejskiej jeśli chodzi o odnawialne zasoby słodkiej wody w przeliczeniu na jednego mieszkańca są: Chorwacja (28 tys. m sześc. na mieszkańca); Finlandia (20 tys. m sześc.) oraz Szwecja (19,3 tys. m sześc.). W pierwszej piątce są jeszcze - Łotwa (18,9 tys. m sześc.) i Słowenia (15,5 tys. m sześc.).
Europejskimi średniakami są Estonia (9,4 m sześc.); Litwa (7,9 tys. m sześc.), Portugalia (7,2 tys. m sześc.) i Grecja (6,7 tys. m sześc.). W przypadku Francji oraz Niemiec jest to odpowiednio 3,1 i 2,3 tys. m sześc. wody na jednego mieszkańca.
Ostatnią piątkę w UE otwiera Rumunia (2 tys. m sześc.), a dalej jest już Polska (1,6 tys. m sześc.), Czechy (1,5 tys. m sześc.), Cypr (0,4 tys. m sześc.), a stawkę zamyka Malta z 0,2 tys. m sześc. wody na jednego mieszkańca.
Jak wyjaśniono stopień zapotrzebowania na wodę określa m.in. Wskaźnik Wykorzystania Wody plus (Water Exploitation Index plus), który pokazuje, jaki odsetek odnawialnych zasobów wodnych jest wykorzystywany na danym obszarze. W większości krajów UE wskaźnik ten kształtuje się na stosunkowo niskim poziomie (za wysoki uznawany jest poziom przekraczający 20 proc.).
"W Polsce wskaźnik wynosi 6,87 proc. i chociaż wzrósł w porównaniu z 2010 r. (kiedy wynosił 5,62 proc.), to nadal jest niższy niż przeciętny w UE (8,39 proc., a w 2010 r. 6,30 proc.). Wskaźnik ten nie uwzględnia jednak nierównomiernego rozkładu przestrzennego i sezonowego zasobów, i nie odzwierciedla występujących w wielu regionach Europy niedoborów wody" - poinformowano.
W raporcie dodano, że w Polsce głównym źródłem zaopatrzenia gospodarki narodowej są wody powierzchniowe. Ich pobór w 2019 r. wyniósł 7,4 km sześc. i pokrył 80 proc. potrzeb (głównie produkcyjnych w przemyśle), podczas gdy pobór wód podziemnych wyniósł 1,8 km sześc. Równocześnie zużyto 8,8 km sześc. wody.
"Od wielu lat rozkład poboru wody przez poszczególne sektory gospodarki nie ulega istotnym zmianom. Największym zużyciem wody charakteryzuje się przemysł, na który przypada 70 proc. wykorzystanej wody; 20 proc. zużywane jest przez gospodarkę komunalną, a kolejne 10 proc. wykorzystywane jest na potrzeby nawodnień w rolnictwie i leśnictwie oraz do napełniania i uzupełniania stawów rybnych" - czytamy w raporcie.
autor: Michał Boroń