„Odżywiam się zdrowo"
W tym roku szkolnym prowadzona jest kolejna edycja programu. Szkolny koordynator przeprowadzi zajęcia z uczniami, a na spotkaniu z rodzicami omówi najczęściej występujące błędy żywieniowe. Każda ze szkół zachęcana zostanie również do kontynuowania akcji „szklanka mleka" oraz do zaopatrywania sklepiku tylko w zdrowe artykuły spożywcze. Inicjatywa potrwa do końca grudnia.
- Można przyznać, że edukacja prozdrowotna częściowo zmieniła nawyki żywieniowe uczniów. Zauważono połowiczną poprawę zaopatrzenia sklepików szkolnych w artykuły spożywcze wskazane w zdrowym żywieniu dzieci. A nauczyciele realizujący założenia programowe stwierdzili, że po realizacji programu więcej uczniów przynosi z domu II śniadanie z dodatkiem warzyw i owoców oraz rzadziej kupuje chipsy i napoje gazowane - czytamy w raporcie Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Piotrkowie.
W roku szkolnym 2008/2009 do programu przystąpiło 57 szkół podstawowych (97% ogółu) z miasta i powiatu piotrkowskiego. Ogółem wyedukowano 1645 uczniów - podaje w raporcie sanepid. Po przeprowadzonej edukacji 1571 uczniów uczestniczyło w ewaluacji programu i wypełniło ankietę pozwalającą ocenić zasób wiedzy i nawyki żywieniowe dzieci.
Analiza ankiety wykazała, że: 12,7% uczniów nadal nie je I śniadania w domu przed wyjściem do szkoły, a 23,6% nie je II śniadania w szkole. 80% uczniów stwierdziło, że w ciągu kilku ostatnich miesięcy zjada więcej warzyw i owoców. 87% oświadczyło, że w ostatnim czasie zjada mniej słodyczy, 7,7% uczniów nadal nie wie, dlaczego należy unikać jedzenia chipsów i picia coca-coli, 13,6% nie potrafi zrezygnować z kupna reklamowanego produktu spożywczego.
Niepokojący jest fakt, że mimo wielu starań Inspekcji Sanitarnej 55,7% uczniów twierdzi, że nie może kupić w sklepiku szkolnym zdrowych produktów żywnościowych, takich choćby, jak: jogurt, sok, warzywa i owoce.
Śniadanie do szkoły
- Do szkoły szykuję zawsze swojemu dziecku kanapkę z wędliną, z żółtym serem. Do tego dodaję jabłuszko albo jakiś inny owoc oraz soczek. Bardzo staram się unikać sztucznych barwników, konserwantów i podobnych substancji szkodliwych dla młodego organizmu - opowiada pani Kamila - mama pierwszoklasisty w jednej z piotrkowskich podstawówek. - Nie zawsze wszystko jest zjedzone, ale to głównie wynik małej ilości godzin. Czuję się jednak bezpiecznie, kiedy wiem, że w razie potrzeby mój syn będzie miał co zjeść. Uważam jednak, że my - rodzice mamy podstawy do obaw. Sklepiki szkolne nieraz obfitują w produkty niezupełnie zdrowe.
Lody z Chin
- Dla „pierwszaków" kupowanie to taka zabawa. Mogą same, za własne pieniążki coś kupić i tak naprawdę nie ważne, co to jest. Ważne, żeby było atrakcyjne i kolorowe. Ja nazywam to „zabawkami" do jedzenia. Są to np. spraye barwiące język czy „ciepły lód" z dwuletnią datą ważności. Ostatnio moje dziecko uznało, że ten lód był jakiś sztuczny. Zaniepokoiło mnie to. Przez przypadek znalazłam w plecaku papierek po tym właśnie produkcie. Ku mojemu przerażeniu okazało się, że „smakołyk" wyprodukowano w Chinach. A w składzie nie było w ogóle mleka, tylko cała lista składników „E", barwników oraz utrwalaczy. Z kolei buteleczka z magicznym płynem, który kolorował język, nie miała żadnej etykiety ze składem zawartości. Po tym wszystkim nawet chipsy nie wydają się już straszne - przyznaje pani Kamila. - Mam nadzieję, że sytuacja w szkołach będzie się stopniowo poprawiać. Do szkół wchodzi program „Szklanka mleka" finansowany przez Ministerstwo Rolnictwa. Chęć uczestnictwa dziecka w akcji rodzice deklarowali podczas zebrań. Mleko czekoladowe i waniliowe będzie za niewielką dopłatą, a „czyste", bezsmakowe - za darmo. Dzieci w szkole będą również mogły zjeść warzywa i owoce. Myślę, że jest szansa, aby jedzenie zdrowych rzeczy zamienić we wspólną, dobrą zabawę. Dzieci muszą nauczyć się nawyku zdrowego żywienia. Trzeba rozpętać modę na jedzenie czegoś innego niż chipsy, cukierki i słodkie „wynalazki".
Czyja to wina?
- Bardzo dużym problemem jest niejedzenie śniadań przez dzieci. Wstają za późno i niechętnie. Rodzice nie szykują im posiłku do szkoły, tylko dają pieniądze i mówią: „Kup sobie coś do zjedzenia". I pociechy kupują sobie właśnie to „coś" - które najczęściej jest ciągnące się, kolorowe, gumiaste i nie nadaje się na pierwszy posiłek. Dzieci nie mają prawa się dobrze czuć, kiedy są głodne, zwłaszcza w zbliżającym się okresie jesienno-zimowym. Lepiej jest z drugim śniadaniem. Dzieci je noszą, ale szczególnie w klasach 1 - 3. Wychowawczyni przypomina o tym, że na danej przerwie należy spożyć posiłek. Problemy zaczynają się w klasach starszych. Dziecko jest wówczas zdane tak naprawdę samo na siebie - stwierdza Renata Brachacz - pielęgniarka medycyny szkolnej ze Szkoły Podstawowej nr 16 w Piotrkowie. - W tej szkole jestem czternasty rok. Mogę powiedzieć, że obserwuję odejście od spożywania napojów gazowanych. Ale jeżeli chodzi o żywienie, to sytuacja zmienia się bardzo powoli. Dzieci złe nawyki wynoszą z domu. To od rodziców zależy, jak je wychowają, jakich posiłków nauczą je spożywać. A to jest bardzo ważne. Złe odżywianie w prostych słowach powoduje niechęć nauki, brak energii. A nieodpowiednie nawyki żywieniowe prowadzą głównie do nadwagi. Za tym idzie nieaktywność fizyczna i problemy ze zdrowiem się po prostu nawarstwiają. Szkoła Podstawowa nr 16 bierze udział w akcji „Szklanka mleka", a dzieci chętnie je piją. To jest dużo. Ale jednak za mało, żeby nawyki żywieniowe najmłodszych ulegały ciągłej poprawie. Warzywa i owoce zostaną wprowadzone w klasach 1 - 3, ale na tę chwilę dzieci ich jeszcze nie otrzymują - dodaje pielęgniarka.
Piotrkowski lekarz pediatra - Lidia Nowak stwierdza, że na podstawie własnych doświadczeń może zaobserwować wzrost liczby otyłych dzieci w wieku szkolnym. Młodzi pacjenci z Piotrkowa z problemami nadwagi zgłaszają się do mnie coraz częściej. A diagnozą jest zazwyczaj brak aktywności ruchowej i nieodpowiednie nawyki żywieniowe. Za dużo w diecie dzieci jest słodyczy, a za mało wartościowych posiłków. Moje zalecenia opierają się przeważnie na dwóch punktach: Należy zmienić dietę i nie unikać ruchu - opowiada lekarz. - Tak naprawdę winę za coraz większe kłopoty dzieci z nadwagą ponoszą sami rodzice. Wszystko zależy od nich. Jakich posiłków nauczą swoje pociechy spożywać, na takie efekty będą mogli liczyć - dodaje pediatra.
Co na to „pan" sklepik?
Sklepiki szkolne w większości obsługiwane są przez ajentów. I to tak naprawdę od nich zależy, co dzieci będą mogły w nim kupić. W „Szesnastce" sklepikarz wycofał napoje gazowane. - Dzieci najchętniej kupują teraz wodę mineralną w półlitrowych butelkach. Są również napoje w kartonikach i soki w szklanych butelkach. Nie ma w ogóle coca-coli i innych napojów gazowanych. Niektóre chipsy wycofałem, są tylko te kukurydziane. Mamy dużo produktów z mlekiem. A owoce... bułki... Tego po prostu nie opłaca się sprzedawać. Większość by się popsuła. Dzieci kupują to, co jest popularne, nawet jeżeli jest drogie. To widać po tym, jak szybko ubywa znanych z reklam batonów. Na zamienniki nie mam popytu - opowiada pan Tomek. - Zresztą, powiem szczerze - kiedyś prowadziłem taką akcję, że do 10:00 nie sprzedawałem chipsów. I co się wtedy działo? Dzieci przynosiły paczki z domów. I czyja to wina? Rodziców. To oni muszą je nauczyć, co o jakiej porze i jak dużo można zjeść - uważa sprzedawca.
- W naszym sklepiku szkolnym nie można kupić napojów gazowanych. Trudno otrzymać chipsy czy słodycze. Staramy się zastępować je zdrowszymi chrupkami kukurydzianymi. Prowadzimy również edukację dzieci i rodziców, bo od nich tak naprawdę trzeba zacząć - informuje wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 im. Henryka Sienkiewicza w Piotrkowie Anna Dajcz.
Czasami problem z owocami
Dyrektorzy szkół z właścicielami sklepów próbują negocjować. Ci jednak nie na wszystkie ustępstwa chcą się zgodzić. Powodem są oczywiście pieniądze. Zresztą nie ma im się co dziwić, przecież nie prowadzą sprzedaży dla przyjemności. - W naszym sklepiku można kupić napoje niegazowane i słodycze - mówi Katarzyna Błażejewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w Piotrkowie. - Nie ma chipsów. Nie udało się nam z kolei przekonać ajenta do tego, aby były dostępne owoce i warzywa. Te produkty szybko się psują, a w sprzedaży są nieopłacalne - takie słyszymy tłumaczenie. Problem z tego typu produktami mamy w ramach akcji „Odżywiam się zdrowo". Miały być one wprowadzone w szkołach, ale u nas niestety nie ma warunków na ich przechowywanie, nie mamy koniecznych do tego chłodni. W zamian za to na terenie szkoły przeprowadzamy akcje robienia i degustacji soków i sałatek ze świeżych warzyw i owoców. Dodatkiem do tego są konkursy, a udział w tych wydarzeniach biorą wszystkie klasy. Wszystko w ramach promocji zdrowego odżywiania - dodaje dyrektor „Dwójki".
Największą rolę w edukacji żywieniowej dzieci odgrywa w pierwszej kolejności edukacja ich rodziców. Drodzy rodzice, pamiętajcie o zdrowiu swoich dzieci! Wszak jesteśmy tym, co jemy!
Co kryje się w produktach, które dzieci kupują w sklepikach szkolnych?
Oto część składników wymienionych na opakowaniu tzw. „ciepłych lodów”, które dzieci mogą kupić w jednej z piotrkowskich szkół:
E 102
Odradza się spożywanie, syntetyczny; stosowany m.in. w napojach w proszku, esencjach owocowych, miodzie sztucznym. Może wywoływać alergie. Zagrożone są zwłaszcza osoby, które reagują alergicznie na aspirynę (kwas acetylsalicylowy) i astmatycy.
E 110
Niebezpieczny, żółć pomarańczowa; (dodatek do marmolady, żeli, gum do żucia, powłok tabletek). Może wywoływać alergie. W testach na zwierzętach przy podaniu dużych dawek stwierdzono powstawanie nowotworów nerek.
E 300
Syntetycznie wytwarzana substancja o aktywności witaminy C. Ze względów technologicznych coraz częściej stosowany w przemyśle spożywczym. Przy ciągłym przedawkowywaniu (kilka gram dziennie) może przyczyniać się do powstawania kamieni moczowych w nerkach i pęcherzu. Uważany za nieszkodliwy.
Do składników E należą: barwniki, konserwanty, antyutleniacze, emulgatory. Nie wszystkie są uważane za szkodliwe.
Janusz Kaczmarek