Waldemar Matusewicz: Czy to się nie nadaje do Strasburga?

Tydzień Trybunalski Poniedziałek, 31 stycznia 201122
Z więzienia wyszedł w marcu 2009 roku. Prawie dwa tygodnie temu Sąd Apelacyjny w Łodzi uznał go za niewinnego w sprawie niegospodarności w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
fot. J. Mizerafot. J. Mizera

- To jeszcze nie koniec - mówi Waldemar Matusewicz. Były prezydent Piotrkowa nie wyklucza, że sprawiedliwości szukać będzie w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.

- Tydzień Trybunalski: Pamięta Pan “wywiad zza krat”, którego udzielił nam Pan w 2008 roku? Już wtedy wiedział Pan, że w końcu zostanie uniewinniony?

- Waldemar Matusewicz: - Bardzo dobrze pamiętam. Ja byłem pewien od samego początku (od 2000 roku), że mam rację. Wydawało mi się, że rozsądne myślenie powinno przeważyć nad pomówieniami, nad wygadywaniem głupot, po prostu nad oszustwami. Nie wierzyłem natomiast w to, co się stało, kiedy ogłoszono przeciwko mnie wyrok w pierwszej sprawie. Wiem, co w życiu zrobiłem, a czego nie zrobiłem. Powtarzam to wszędzie, we wszystkich mediach, przed sądem również. Oczywiście nie wszyscy muszą mi wierzyć, bo tylko ja wiem, co w życiu zrobiłem, a czego nie. Kiedy usłyszałem ten wyrok (3,5 roku więzienia - przyp. AS) i kiedy był on zatwierdzony przez wszystkie możliwe instancje, to naprawdę czułem się jak Józef K. u Kafki. Widziałem, że jest sąd, słyszałem, co mówi sędzia, widziałem, że przede mną otwiera się brama więzienia. To był jakiś absurd, bo jak można w Polsce w XXI wieku trafić do więzienia za coś, czego się nie zrobiło? Nie wierzyłem, że to, co wokół mnie się dzieje, jest do końca prawdą. Wierzyłem za to, że w końcu uzyskam uniewinnienie, nie tylko w tej sprawie, która kilka dni temu się skończyła.

- Czy nadal zamierza Pan walczyć o swoje dobre imię? Już w 2008 roku wspominał Pan o skardze do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

- To, co stało się teraz przed Sądem najpierw Okręgowym, później Apelacyjnym w Łodzi, to są najlepsze argumenty, jakie mam do Strasburga. Przy czym pamiętam, że obywatel kraju członkowskiego Unii może skarżyć się do Strasburga wtedy, kiedy wszystkie drogi prawne w kraju zostały już wykorzystane. Ja uważam, że w kraju mam jeszcze jedną drogę. Zapewne w ciągu kilku najbliższych miesięcy podejmę się tego. Jeśli się powiedzie, to wyprostuję swoje sprawy w kraju. Jeśli nie, to zostanie mi Strasburg. Podkreślam raz jeszcze, że uzasadnienie wyroku uniewinniającego wydane przez Sąd Okręgowy (czyli I instancji) jest w zasadzie dla mnie materiałem, który powinienem przepisać i wysłać do Strasburga. Nie wiem jeszcze, co pisemnie uzasadni Sąd Apelacyjny, bo ustnie sędzia bardzo rozsądnie to skwitował w trzech prostych, jasnych zdaniach. Nie poświęcił mi zbyt dużo czasu, bo tak oczywista była moja niewinność dla Sądu Apelacyjnego i tak absurdalna była apelacja złożona przez prokuratora. Podejrzewam, że pisemne uzasadnienie wyroku będzie kolejnym argumentem, który wykorzystam w ewentualnym wystąpieniu do Strasburga. Uzasadnienie Sądu Okręgowego w Łodzi wyroku uniewinniającego mnie jest podstawą do tego, abym wystąpił do Strasburga przeciwko wyrokowi Sądu Okręgowego w Łodzi z pierwszej sprawy. To jest totalny absurd. Ten sam sąd, oczywiście w innym składzie osobowym, bazując na tych samych materiałach z tego samego śledztwa (śledztwa opartego w zasadzie tylko na zeznaniach - pomówieniach Marka Kubiaka, byłego prezesa WFOŚiGW) najpierw uznał, że wszystko, co mówił o mnie Marek Kubiak jest prawdziwe, później jednak zmienił zdanie. Tenże Marek Kubiak przed ponad czterema laty przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpłakał się, odwołał swoje pomówienia i publicznie przeprosił mnie przed kamerami, a przede wszystkim przed obliczem sądu, za to, że mnie szkalował, że mnie pomawiał. Sąd uznał jednak, że kłamał wtedy, kiedy płakał i mnie przepraszał, jednak mówił prawdę, kiedy mnie pomawiał, chociaż nie było na to żadnych dowodów. Tamta sprawa to były zarzuty korupcyjne, które sprowadzały się do tego, że Marek Kubiak powiedział, że w rozmowie w cztery oczy Matusewicz zażądał od niego tego i tego. Jak udowodnić, że tak nie było? Ale jak udowodnić, że tak było? Cała moja tragedia polega na tym, że sąd uznał, że to, co Marek Kubiak mówił o mnie złego, jest prawdą. To jest ta cała ironia i tragedia tych wydarzeń. Niech mi ktoś powie, że to się nie nadaje do Strasburga.

- Kto zrobił z Pana wielbłąda?

- To nie Kubiak. To najpoważniejszy problem, o którym boję się mówić, bo na pewno nie Marek Kubiak był przyczyną moich nieszczęść. On był pretekstem, on też był narzędziem, jego sprowokowano do tego, namówiono, obiecano mu wiele rzeczy. Przede wszystkim obiecano mu, że uniknie kary, byle tylko powymyślał jakieś pomówienia przeciwko innym osobom. To miały być pomówienia i przeciwko mnie, i przeciwko - tak przynajmniej mówił Marek Kubiak - Leszkowi Millerowi. Z Leszkiem Millerem Kubiak nie miał żadnego kontaktu, więc trudno było wymyślić jakieś pomówienia. Ze mną natomiast miał kontakty, więc powymyślał mnóstwo tych pomówień. Powtarzam jednak raz jeszcze - to nie Marek Kubiak to rozpoczął. On przez 1,5 roku przesłuchań w prokuraturze przyznał się do stawianych mu zarzutów (w grudniu 2002 roku), do tych, za które teraz został skazany. Następnie po kilku miesiącach został namówiony do składania fałszywych zeznań i przez ponad rok je wymyślał. Marek Kubiak wymyślił przeciwko mnie 72 pomówienia. Sami prokuratorzy wybrali z tego 7. Za 5 zostałem skazany w pierwszej instancji. Dwa zarzuty później odrzucił Sąd Apelacyjny. Za 3 trafiłem do więzienia. W sprawie dwóch pozostałych zarzutów (tych największych, związanych z Bankiem Częstochowa) zostałem teraz w całości uniewinniony. Czy to nie nadaje się do Strasburga, że jakiś człowiek przez ponad rok wymyśla przeciwko mnie pomówienia, wymyśla ich 72 sztuki, z czego za 3 zostaję skazany i trafiam do więzienia? Jaka jest wiarygodność tego człowieka?

- Nie Kubiak to zaczął, więc kto? Kto nim sterował?

- Na tym etapie tylko tyle mam do powiedzenia. Mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdziemy. Mam przygotowany cały plan działań na następnych wiele miesięcy. Na pewno na bieżąco będę o tym informował.

- Czy czuje się Pan, jakby zabrano mu 10 lat życia? Co Pana ominęło?

- Czuję się, jakby ktoś mi dołożył 10 lat życia, bo to było jakby drugie życie. Do życia Waldemara Matusewicza z Piotrkowa Trybunalskiego ktoś równolegle dołożył życie Józefa K. Miałem często wrażenie, że żyję w drugim, wirtualnym świecie. Niestety ten drugi, wirtualny świat był tak naprawdę prawdziwy, te sądy, te wyroki, te pomówienia, to więzienie. Mimo wszystko starałem się żyć swoim życiem. Rodzina i przyjaciele zostali przy mnie. Zwłaszcza po tych przeżyciach mogę stwierdzić, że mam wielu przyjaciół. Nie dałem się wcisnąć w nieszczęście i żyć tylko nim. Ominęło mnie to, co w życiu najbardziej lubię. Lubię sobie coś zaplanować, przygotować, a później zrealizować i patrzeć na efekt. Nie ukrywam, że w Urzędzie Marszałkowskim jako marszałek województwa nie miałem konkretnych planów, bo byłem pierwszym marszałkiem. Tak naprawdę zajmowałem się organizowaniem tego wszystkiego. Natomiast w Piotrkowie... naprawdę jest mi trochę tego żal. Przypominam sobie 25 projektów dla Piotrkowa Trybunalskiego, które opracowałem z gronem moich współpracowników w roku 2003. Zaplanowałem tam działania, jak zmienić mój Piotrków, miasto, w którym się urodziłem, w którym żyję. Było to pasjonujące. To zostało brutalnie przerwane. Tylko część zadań udało się zrealizować. Część na szczęście zrealizował mój następca, choć nie wszystkie. Tego właśnie żałuję, że można było spowodować, że w Piotrkowie lepiej by się żyło i mieszkało, a to się nie udało i widzę, że jeszcze długo się nie uda, zwłaszcza jeśli chodzi o niektóre ważne projekty.

- Jak długo obowiązywać będzie jeszcze zakaz wykonywania przez Pana funkcji publicznych?

- Nie pamiętam. Na pewno bardzo długo. Ale jakie to ma znaczenie?

- Niektórzy wciąż jeszcze chyba mają nadzieję, że zrobi Pan coś dobrego dla tego miasta.

- W moich planach zakaz pełnienia funkcji urzędowych nie ma żadnego znaczenia. Prezydentem już byłem. Jednak niewątpliwe staram się, żeby coś dla Piotrkowa zrobić. Na to piotrkowianie mogą liczyć.

 

Rozmawiała Aleksandra Stańczyk


Zainteresował temat?

1

0


Zobacz również

reklama

Komentarze (22)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Dawid Dawidranga31.01.2011 23:49

ludzie sa glupi i polkna to jak karp.
Pewnie w nastepnych wyborach(jak juz bedzie mogl startowac) to wygra bo ludzie powiedza ze skoro juz tyle nakradl to co mu tam wiecej zalowac XD
ironia losu

00


bam ~bam (Gość)31.01.2011 22:02

Czy ten człowiek nie jest chory na władzę?Te smutne kawałki o misji dla Piotrkowa już nie podziałają ,zwłaszcza że były robione typowo pod publiczkę i propagandowo rozgrywane przez niejakiego Pampucha.Bye bye Mr M.

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat