W spotkaniu wzięło udział kilkadziesiąt osób, najpierw minutą ciszy uczczono pamięć 17 osób, które zdaniem Andrzeja Rozenka zmarły w wyniku ustawy dezubekizacyjnej, zakładającej m.in. obniżenie emerytur byłych funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa.
- Jak państwo wiedzą ustawa wejdzie w życie 1 października, a już mamy 17 ofiar śmiertelnych. Ludzie giną w wyniku samobójstw, zawałów serca i wylewów krwi do mózgu. Gdy otrzymują decyzję z Zakładu Emerytalno-Rentowego - nazywam to decyzjami śmierci, padają na ziemię, są wywożeni do szpitala i tam niestety odchodzą. Wszystkie te przypadki dokumentuje Federacja Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP. Krew tych ludzi spoczywa na rękach rządzących i zawsze będziemy o tym pamiętać. Ta ustawa pozwala na kradzież emerytur Polaków. W tej bezradności i nienawiści Prawo i Sprawiedliwość stosuje odpowiedzialność zbiorową, której nikt w Europie na taką skalę nie zastosował, chyba, że sięgniemy do czasów III Rzeszy. Wszystkie fundamenty prawa zostały złamane, podobnie jak Konstytucja, a wszystko po to, żeby nienawistny, mały człowiek mógł spełniać swoje żądze. Przygotowaliśmy własny projektu ustawy, który cofa tę bandycką zmianę, trafi on do Sejmu, jeśli zbierzemy 100 tysięcy podpisów. PiS ma większość, więc ten projekt najprawdopodobniej zostanie odrzucony, ale w ten sposób dowiemy się jak przedstawiciele partii opozycyjnych podchodzą do tego środowiska, poza tym dzięki temu projektowi rozpoczniemy prawdziwą, rzetelną debatę na temat tego środowiska, na temat waszej krzywdy, na temat waszych dokonań, do tej pory takiej debaty nie było - mówił do zgromadzonych piotrkowian Andrzej Rozenek.
Zmiany dotyczą byłych funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. Generał Marek Dukaczewski obawia się jednak, że niebawem ustawą zostaną objęte kolejne grupy zawodowe.
- Mamy świadomość, że kolejni będą wojskowi, a po nich być może prokuratorzy, sędziowie, lekarze czy górnicy, dlatego, że pieniędzy w budżecie będzie brakować. Tymczasem w świetle wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2010 roku, wszyscy ci, którzy rozpoczęli służbę po 1990 roku lub kontynuowali służbę, rozpoczętą przez 1990 roku powinni być traktowani tak samo. Gdyby w latach 90-tych państwo poinformowało tych wszystkich ludzi, którzy są na sali, że nie widzi możliwości współpracy z nimi, to oni by sobie te 26 lat w życiu zagospodarowali i odłożyli na emeryturę w ramach systemu powszechnego. Ci ludzie wywiązali się ze swojej części umowy, natomiast państwo po raz drugi zmienia jej warunki - powiedział były szef Wojskowych Służb Informacyjnych.
Podobnych spotkań w całym kraju było już kilkanaście.