- Szczury zaczęły się pojawiać się na początku roku, na wiosnę wyłaziły z kanalizacji. Przegryzały rury od kibla. Raz byliśmy z żoną na imieninach u znajomych, dzieci zostały same, w nocy zobaczyły szczura w ubikacji. Dzieci w nocy do nas biegły, mieszkanie zostawiły otwarte - opowiada jeden z lokatorów bloku przy Wysokiej 40. - Poszedłem do TBS-u i powiedzieli, że wymienią rurę, żeby przyjść z tą popsutą rurą, a oni założą następną. Tylko gdzie my do tego czasu mamy się załatwiać?
Przez jakiś czas mieszkańcy wykładali trutki, sytuacja trochę się uspokoiła. Jednak jakieś dwa miesiące temu wszystko zaczęło się od nowa. Szczury są nawet w mieszkaniach na III piętrze. - U nas codziennie łapie się szczur. Dzisiaj akurat nie złapałem, ale wczoraj tak, akurat jedliśmy obiad. Zakładamy wielką człapkę (po 8 zł są) i taaakie byki się łapią! Chce pan zobaczyć? - piotrkowianin pokazuje to, co złapało się w zastawioną pułapkę. - Następne pułapki mamy w piwnicy, wczoraj i przedwczoraj złapały się dwa szczury. Pan Dolny (administrator budynku) powiedział, żeby wyłożyć trutkę i… tyle. Sprzątaczka dała mi trutkę w saszetkach. Trzy tygodnie temu poszedłem do sanepidu, nie było tam nikogo, pojechali na jakąś kontrolę wody. Napisałem podanie, że to bardzo pilne. Do tej pory, a trzeci tydzień idzie, nie ma odpowiedzi.
U sąsiadów to samo. - W piwnicy są. Jak córka idzie na górę, to się boi. Siedzę w mieszkaniu sobie cichutko, a on sobie wchodzi na kuchnię i idzie, a jak ruszę nogą, bo chcę go czymś uderzyć, to ucieka w dziurę - opowiada nam kolejny z lokatorów. - Przecież szczury jakieś choroby roznoszą. Sąsiadka pochowała wszystkie garnki, miseczki, wszystko powyciągała z kuchni, zamknęła kuchnię na klucz i w pokoju wszystko ma.
Kolejna z mieszkanek feralnego bloku mówi, że z gryzoniami zmaga się od około dwóch lat. - Kafelkami obłożyłam wannę, żeby mi stamtąd nie wychodziły - mówi kobieta. - Tu widzi pan, jak wszystko jest siatkami pozagradzane. Wylewki są porobione, wiadomo beton, szkło, gwoździe, cuda.
Lokatorka twierdzi, że administracja nie potraktowała sprawy poważnie. - Pani, która tam pracuje, jak się dowiedziała o problemie, to nie była pomocna, tylko z góry od razu się wkurzała, że ktoś dzwoni z jakimś problemem. Należę do takich ludzi, że jak widzę, że rynna się urywa, to dzwonię do administracji, bo kogoś zaleje i będą płacić odszkodowanie. Raczej są wkurzeni, gdy się coś zgłasza – mówi piotrkowianka. - Boimy się, że tu wybuchnie jakaś epidemia, dlatego dziwimy się, że administracja ma takie podejście. Uważam, że powinni nam pomóc – dodaje kobieta.
Administrator bloku Sławomir Dolny informuje nas, że temat jest mu znany. Wynajął specjalistyczną firmę, która wyłożyła już truciznę. - Na pewno będzie jeszcze drugi etap, czyli sprawdzenie, czy szczury w dalszym ciągu się pojawiają. Oczywiście, że walczymy ze szczurami – zaznacza.
Mieszkańcy bloku o sprawie powiadomili także piotrkowski sanepid. Pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej mówią, że to właściciel lub zarządzający nieruchomością zobowiązani są zwalczać gryzonie. Sanepid zwrócił się więc pismem do TBS o udzielenie informacji, jakie działania zostały w tej sprawie podjęte. - 30 czerwca otrzymaliśmy odpowiedź, że specjalistyczne przedsiębiorstwo wyłożyło w piwnicach budynku preparaty. Czekamy aż zaczną działać, a problem zostanie rozwiązany - mówi Zofia Nolberek, kierownik Sekcji Higieny Komunalnej.
Czy trutka wystarczy, żeby piotrkowianie z Wysokiej przestali się bać otwierając drzwi do piwnicy czy własnej toalety? Administracja obiecała, że wyłożenie trutek na szczury będzie powtórzone.
J. Krak/A. Stańczyk