W inne dni podaje zupy, sosy, mięsa, sałatki. Codziennie dzwoni dzwonem, robi zakupy, w międzyczasie wyprowadza psa na spacer, a w niedzielę służy do mszy. Przemek z Łodzi jest najmłodszym kościelnym w naszym regionie i prawdopodobnie jedynym kucharzem pracującym na plebanii.
Kluska w kuchni, Kluska w kościele
- Niektórzy mogą sobie pomyśleć, że to nienormalne, żeby młody, 23-letni chłopak mieszkał na plebanii i gotował dla księży. Jestem normalny, a ta praca jest dla mnie nowym doświadczeniem. Czuję się tutaj jak w rodzinie. Równie dobrze mógłbym mieszkać z rodzicami, w środowisku prawników czy lekarzy - mówi Przemek.
Przemek jest nowym pracownikiem plebanii w parafii św. Jakuba w Piotrkowie (Fara). Wieść niesie, że jest świetnym kucharzem. Trudno się dziwić, skoro gotuje od dziecka, a w branży gastronomicznej zaczął pracować już jako nastolatek. Nawet nazwisko ma iście kulinarne. Na piotrkowskiej plebanii pełni jeszcze jedną funkcję - kościelnego. Jego praca to ciągłe bieganie między kościołem a parafialną kuchnią. Nie narzeka. Bardzo zadowoleni są też jego “pracodawcy”.
- Pomysł zatrudnienia Przemysława zrodził się stąd, że powszechnie wiadomo o talentach kulinarnych mężczyzn. Powszechnie wiadomo, że we wszystkich restauracjach szefami kuchni są panowie... Poważnie mówiąc, szukałem możliwości zatrudnienia nowego kościelnego, młodego człowieka (poprzedni jest już człowiekiem zasłużonym i prosił mnie, bym poszukał kogoś, kto przejąłby jego obowiązki). Tak się złożyło, że Przemek połączył dwa w jednym, tzn. przejął obowiązki w kościele, na plebanii i... radzi sobie. Wszystko dzięki jego dobrej organizacji - mówi ks. Andrzej Chycki z parafii św. Jakuba w Piotrkowie.
W okolicy poszła wieść, że jest taki Przemysław Kluska, który gotuje na dużych obozach harcerskich jako główny kucharz i świetnie mu to wychodzi. Skończył łódzka szkołę gastronomiczną i uchodzi za talent kulinarny. - Zadzwoniłem do niego, czy nie chciałby podjąć pracy na naszej parafii. To trwało, bo nie było dla niego mieszkania w parafii, a codziennie dojeżdżając z Łodzi na 12 godzin, straciłby zupełnie życie prywatne. Od wczoraj ma własny kąt u nas i nie jest już to problem - mówi ks. Andrzej Chycki.
- Ksiądz dziekan zadzwonił do mnie i zaproponował spotkanie związane z podjęciem pracy w piotrkowskiej parafii. Propozycja był atrakcyjna, a ja w tym czasie poszukiwałem pracy. Stwierdziłem - czemu nie. Postanowiłem podjąć tę pracę, bo było to coś zupełnie innego. Nigdy wcześniej nie mieszkałem w pracy. Nie łączyłem dwóch stanowisk w jednym i chęć spróbowania czegoś nowego zaowocowała tym, że od 15 lipca pracuję na plebanii i jestem zadowolony - mówi Przemek Kluska z Łodzi. Dzień pracy Przemka do spokojnych nie należy. Wstaje o 6 rano, by pół godziny później zadzwonić i przygotować mszę św., która w dni powszednie odprawiana jest o 7:00. Po niej gasi świece, światła w kościele i jedzie po pieczywo na śniadanie. Przed ósmą z kościelnego zmienia się w kucharza. Przygotowuje śniadanie dla mieszkańców parafii (6 księży i on sam). Po wspólnym posiłku zabiera się za prace gospodarcze: coś przybija, coś naprawia, coś posprząta, byle szybko, bo o 11:30 znów wkłada fartuch kucharza i przygotowuje obiad, ba... prawdziwą ucztę. Potem ma czas wolny i kolacja.
- Przemek gotuje dobrze i ekonomicznie. Koszty posiłków obniżyły się o około 60%. Stawka żywieniowa u nas nie przekracza 12 zł dziennie na osobę na wszystkie posiłki. Uśredniona cena obiadu w skali miesiąca to 3,67 zł i nie są to małe porcje. W ogóle ten młody człowiek wprowadził tu nową jakość. Wcześniej z powodu braku czasu, biegu na lekcje do szkół nie jadaliśmy śniadań przy stole. Każdy z nas chwytał jakąś zimną kanapkę, popijał zimną wodą i biegł do swoich zajęć. Odkąd jest Przemek, przy pięknie podanych posiłkach, przy nakrytym stole siadamy i przy śniadaniu czy kolacji omawiamy bieżące sprawy. Dzięki temu stworzył się tu ład i spokój. Każdy z księży bardzo chętnie uczestniczy w tych codziennych rytuałach - mówi ks. Andrzej.