Beno Otręba: Tu w Piotrkowie dobrze nam się grało

Niedziela, 17 marca 20190
Piotrkowski koncert Dżemu bez wątpienia zapisze się jako jedno z ważniejszych muzycznych wydarzeń obecnego roku. Po występie muzyków jednego z najbardziej kultowych polskich zespołów udało nam się porozmawiać z założycielem zespołu Beno Otrębą o nadchodzącym jubileuszowym koncercie Dżemu, jak i muzycznych planach grupy.

Rozmawialiśmy 15 lat temu w Piotrkowie przy okazji specjalnego pokazu w Miejskim Ośrodku Kultury filmu „Skazany na bluesa”, a dziś spotykamy się w nieco innych okolicznościach. Jesteście tuż po koncercie w naszym mieście, koncercie bardzo energetycznym zarówno z waszej strony, jak i ze strony publiczności. Skąd wciąż po tylu latach czerpiecie tę energię?

Beno Otręba: – To sens naszego życia, granie, koncerty i kontakt z publicznością jest jak… narkotyk to może niestosowne słowo, ale jak doping. Daje nam to power’u dlatego więc to kochamy i robimy. Pomimo, że podróże są czasami męczące, że niekiedy człowiek się zastanawia czy chce grać jeszcze jeden koncert, ale kiedy po wyjściu  na scenę zobaczy się tych wszystkich ludzi to coś we mnie przeskakuje i silnik się odpala.

 

Gracie już tyle lat, w tym roku wasz jubileusz 40-lecia, co czujecie, gdy widzicie wśród tych tłumów publiczności skandującej nazwę waszego zespołu i śpiewającej wasze piosenki, ludzi którzy przyszli na świat kiedy odszedł Ryszard Riedel albo jeszcze później?

– To bardzo fajne uczucie. Ta ich sympatia i przychylność pewnie też wynika z naszych piosenek. Myśmy nigdy nie byli zaangażowani politycznie, bo na polityce się nie znaliśmy. Owszem był taki utwór, który ci z góry, myśląc o swoich rzeczach lecz o nas chyba nie, tak nas odbierali. Oczywiście mieliśmy swoje poglądy, ale staraliśmy się pisać o ludzkim życiu. Stąd też ten nasz znak – symbol kobiety i mężczyzny. Choć co niektórzy odbierali go jako satanistyczny, dlatego też zdecydowaliśmy się ten krzyż w literze M nieco przesunąć.

Nie zaprzeczysz jednak, że jesteście głosem pokolenia, które dorastało w latach 80.?

– Myślę, że tak. Tym bardziej, że myśmy przetrwali, Perfect też przetrwał i jest nadal w świetnej formie, i bardzo lubię ich słychać, gdy tylko mam okazję, czy to w radiu czy na żywo. Była jeszcze Budka Suflera, ale nie wiem czy wciąż jeszcze gra. Tak chyba wyszło, że jesteśmy najstarsi…

Przygotowujecie się do dużego święta – 30 marca koncert jubileuszowy w katowickim Spodku, czy w związku z tym wybraliście już piosenki, którego tego dnia zagracie czy może wciąż jeszcze omawiacie repertuar?

– Jeszcze można coś tam dołożyć (śmiech). Ja się przynajmniej jeszcze zastanawiam i chcę porozmawiać z chłopakami na ten temat, ale generalnie mamy już wszystko ustalone. Poszliśmy najprostszym kodem – zagramy te utwory, które były na płytach, i które są na płytach koncertowych. No bo co mamy innego zagrać? Nowe utwory? Owszem każdy tam jakieś szkice, robiliśmy już nawet kilka prób, ale chcemy ten materiał wydać może jako maxi single, włączać pojedyncze utwory do programu koncertowego. Bo u nas jednak najlepiej wychodzą wersje koncertowe.

– Czyli, że niebawem możemy spodziewać się nowych nagrań czy płyty?

– Zobaczymy, jak ten rok się potoczy. Teraz wiadomo, będziemy mieć jeszcze próby przed występem w Spodku. Na pewno dla relaksu każdy coś tam jeszcze sobie swojego pogra. Nie chcę nic obiecywać, bo lato jest u nas zwykle pracowite, w studiu może przysiądziemy gdzieś w październiku, bo do września gramy plenery i dużo jest tych koncertów, dużo podróżujemy. Myślę jednak, że w tym roku zaczniemy pracę nad nowym materiałem. A pojedyncze utwory będziemy puszczać jako zajawki.

Czy piotrkowski koncert można uznać za taką rozgrzewkę przed Spodkiem?

– Trochę tak, choć graliśmy już w tym roku w halach, nawet teraz przed koncertem w Radomiu. Przyznam, że ja nie lubię hal, źle mi się w nich gra, bo są w nich problemy ze słuchalnością – zamiast dźwięków słyszę huk, a ja lubię słyszeć siebie i kolegów. Na szczęście tu w Piotrkowie wszystko się poukładało i dobrze nam się grało.

– A jak wam się współpracowało z Tadeuszem Nalepą?

– Przede wszystkim to był człowiek bardzo dowcipny, z dystansem do siebie. Nawet jak z kogoś zażartował, tak że w pięty poszło, to robił to tak dowcipnie, że ten też się śmiał. To był wspaniały człowiek. Pomimo tych złośliwości był bardzo ciepłym facetem. Nawet na koncercie potrafił kogoś rozśmieszyć jakimś tekstem, zwłaszcza jak widział, że jesteśmy spięci. Sporo żeśmy z nim pograli,  szkoda że tak krótko to trwało.

Na zakończenie chciałam zapytać – pewnie nawet w najśmielszych snach, gdy zakładałeś zespół, nie przypuszczałeś, że tak długo będzie grać, tym bardziej, że na początku nie mieliście swojego repertuaru?

– Muzyka – to jest miłość naszego życia. Rzeczywiście na początku graliśmy covery, bluesa, rockowe standardy, wzorowaliśmy się na innych. A potem ktoś zaproponował coś swojego, początkowo to były proste kawałki, a potem było tego coraz więcej i coraz bardziej to wszystko było „doszlifowane”.

– Dziękuję za rozmowę.      

 

 

Tekst i foto: Agawa


Zainteresował temat?

4

0


Zobacz również

reklama

Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat