- Nie wiem, czy przepłoszenie ptaków było potrzebne, panie prezydencie – zaczęła słuchaczka. - Wczoraj o godzinie 18 dach sądu i kamienicy, w której mieszkam, były całe czarne od ptaków. Nie wiem czy przegonienie ich z jednego miejsca w drugie to dobre rozwiązanie.
Gdzie więc się podziały? Odwiedziliśmy zarówno park Poniatowskiego, jak i tereny, w okolicy których miało "być czarno". Ani w jednym, ani w drugim miejscu gawronów nie uświadczyliśmy.
- Ci, którzy chodzili do parku, przyzwyczaili się, że ławki są takie, a nie inne, ale w centrum miasta to chyba znacznie bardziej problematyczne – mówiła kobieta.
Problematyczne jest również to, że na temat przepłoszenia zwierząt nic urzędnikom nie wiadomo. Owszem, miasto otrzymało zgodę na płoszenie ptaków metodą sokolniczą w parku Poniatowskiego, ale tylko w określonym terminie – od 1 września tego roku do 15 marca następnego. Możliwe więc, że w parku po prostu pojawił się samoistnie dziki drapieżnik, który spłoszył gawrony.