W piątkowy wieczór, 24 czerwca, dziedziniec Centrum Idei Ku Demokracji zapełnił się gronem wielbicieli talentu i piosenek Andrzeja Rybińskiego. Wokalista znany między innymi z takich niezapomnianych przebojów, jak „Nie liczę godzin i lat”, „Czas relaksu” czy „Pocieszanka” spotkał się z piotrkowską publicznością w ramach cyklu „Podwieczorek z gwiazdą”.
Przez blisko dwie godziny artysta opowiadał anegdoty związane z jego muzyczną karierą oraz występami w zespołach „2 plus 1” i „Andrzej i Eliza”, zdradził również jak powstawały jego najsłynniejszy piosenki, a także jak to się stało, że zaczął śpiewać. – Urodziłem się w Łodzi i tam też skończyłem średnią szkołę muzyczną. Później było już gorzej z tą moją edukacją muzyczną, bowiem jak każdemu młodemu człowiekowi ogarniętemu pasją muzykowania wydawało mi się, że już wszystko wiem i szkoła nie jest mi już potrzebna. Tym bardziej, że już wtedy wciągnęła mnie estrada – mówił Andrzej Rybiński. – Zaczynałem w takim big-bandzie w Łodzi, który był dużą orkiestrą złożoną z absolwentów i uczniów Wyższej Szkoły Muzycznej. I to była taka prawdziwa szkoła estradowa w dosłownym tego słowa znaczeniu. Występowało w tej orkiestrze grono wspaniałych późniejszych artystów – między innymi ¾ składu „No To Co”. Z kolei w 1968 roku z takim studenckim zespołem graliśmy w klubach w Świnoujściu. I pewnego dnia przyszedł do nas młody człowiek i zapytał czy nie zagralibyśmy przed zespołem Skaldowie, który miał koncert w amfiteatrze w Świnoujściu. Oczywiście zagraliśmy. I okazało się, że na tym koncercie była Katarzyna Gaertner, wspaniała kobieta, wybitna kompozytorka i pianistka. Podeszła do mnie i powiedziała: – Słuchaj ja nie wiem, jak ty śpiewasz, bo nagłośnienie było słabe, ale fajnie się uśmiechasz, masz ładne zęby, więc pewnie i dobrze śpiewasz (śmiech). I zaproponowała mnie i mojemu zespołowi byśmy wzięli udział w nagraniu płyty (do musicalu; przyp. aut.) „Na szkle malowane”. Ostatecznie Kasia doszła do wniosku, że lepiej będzie dla tej płyty, jak poszczególne piosenki zaśpiewają różni artyści. I ja w wieku 21 lat zadebiutowałem z Czesławem Niemenem, Alicją Majewską, Haliną Frąckowiak i Marylą Rodowicz. Mało tego, moje nazwisko najwięcej razy przewija się na okładce płyty, bowiem oprócz trzech solowych piosenek, śpiewałem jeszcze niemalże we wszystkich chórkach.
Całość spotkania uzupełnił mini recital. Publiczność usłyszała zarówno najnowsze, jak i te najsłynniejsze utwory Andrzeja Rybińskiego – „Po sezonie”, „Pocieszanka”, „Życie na miarę” i „Nie liczę godzin i lat”.
„Podwieczorek z gwiazdą” poprowadził dziennikarz Leszek Bonar.
Tekst i foto: Agawa