metoda sortowania: od najstarszego do najnowszego / najnowszego do najstarszego
gościu ~gościu (Gość)12.08.2010 15:35

to z jaką prędkością kierowca cofał, że dziecko wylądowało w szpitalu?

00


Mac ~Mac (Gość)12.08.2010 19:50

"gosciu" napisał(a):
to z jaką prędkością kierowca cofał, że dziecko wylądowało w szpitalu?

Lepsze pytanie to co robili w tym czasie rodzice dziecka? Czy 2 letnie dziecko samo spacerowało po ulicy?

00


Piotr Włostowic ~Piotr Włostowic (Gość)12.08.2010 20:16

"Mac" napisał(a):
"gosciu" napisał(a):
to z jaką prędkością kierowca cofał, że dziecko wylądowało w szpitalu?
Lepsze pytanie to co robili w tym czasie rodzice dziecka?
Czy 2 letnie dziecko samo spacerowało po ulicy?


A przecież całkiem możliwe!
Na Trakcie Wielu Kultur - nie przesadzę - w zeszłym i w tym roku, razem, kilkanaścioro bezpańskich dzieciaczków, wałęsających się po uliczkach grubo po godzinie dwudziestej drugiej, a bywało, że i później, przyhaltowaliśmy, dzwoniąc za każdym razem pod ogólnie znany numer 997.
Oj, ile zawsze kłopotów tym panom ze Szkolnej narobiliśmy! Ile mitręgi! A ile zachodu!
Dwa razy policja potraktowała nasz obywatelski obowiązek profesjonalnie i ze wszystkimi standardami. Dwa razy.
W Łodzi takich dzieciaczków przed północą plącze się tyle, że takich "obywatelskich patroli" ze 20 miałoby co robić.
Ale to nikogo nie obchodzi!
Fury full wypas jadą sobie, pan z panią, rodzinka jedzie i... nic.
Przejeżdża radiowóz i... nic.
Spóźnieni przechodnie gdzieś gnają i... nic.
Najwięcej dzieciaczków pod całodobowymi spożywczymi urzęduje (czytaj - monopolowymi!).
Niektóre, cztero-, pięciolatki.
I wracając do Twego pytania: właśnie, gdzie rodzice?
Mniej więcej wiem, gdzie.

00


MIli ~MIli (Gość)12.08.2010 23:01

W artykule przecież pisze ,że dziecko zostało potrącone gdy przechodziło z rodzicami przez jezdnie.

00


Piotr Włostowic ~Piotr Włostowic (Gość)12.08.2010 23:46

"MIli" napisał(a):
W artykule przecież pisze ,że dziecko zostało potrącone gdy przechodziło z rodzicami przez jezdnie


O, do diaska! To my już na wyższą orbitę weszliśmy w dziedzinie komentowania. Komentujemy artykuł, nie przeczytawszy go uprzednio!

00


ziółek ~ziółek (Gość)13.08.2010 11:14

"MIli" napisał(a):
W artykule przecież pisze ,że dziecko zostało potrącone gdy przechodziło z rodzicami przez jezdnie.

No tak ale jak Ty sobie to wyobrażasz - dzieco przechodziło przez ulicę z rodzicami i dziecko zostało potrącone a rodzice nie? Na prawdę nie rozumiem jak dziecko idące z rodzicami mogło zostać potrącone? Do tego 2-lenie??? Czy mógłby mi to ktoś wyjaśnić? Szanowny kolego MIli...

00


Lola ~Lola (Gość)13.08.2010 11:59

A ja się pytam, dlaczego dziecko potrącone w PT zostało przewiezione do Bełchatowa? Pytanie retoryczne. Odpowiedź jakoś mi się ciśnie do głowy, ale próbuję tę czarną myśl odgonić. A idź maro nieczysta.

00


anty ~anty (Gość)13.08.2010 13:11

Piotrkowska służba zdrowia jest.... za dobra.
I może niedługo przedstawiciel tej piotrkowskiej służby zdrowia będzie prezydentem naszego miasta. Czekają nas "dobre" czasy.

00


Piotr Włostowic ~Piotr Włostowic (Gość)13.08.2010 13:31

"Lola" napisał(a):
A ja się pytam, dlaczego dziecko potrącone w PT zostało przewiezione do Bełchatowa? Pytanie retoryczne. Odpowiedź jakoś mi się ciśnie do głowy, ale próbuję tę czarną myśl odgonić. A idź maro nieczysta.


Pewnie dlatego, że w obu piotrkowskich szpitalach nie ma oddziału chirurgii dziecięcej. A w Bełchatowie jest.
Najpewniej dziecko trafiło z miejsca potrącenia najpierw na dyżur chirurgiczny na Roosevelta albo na Rakowską (w zależności od grafiku) i tam po wstępnym zaopatrzeniu skierowano małą do Bełchatowa. Można się na to krzywić, ale taki jest standard.
Oczywiście, rodzice mogą się nie zgodzić i żądać zawiezienia dziecka np. do Instytutu Pediatrii w Łodzi na ulicę Sporną, ale ciężko wymusić w takim przypadku przewóz chorego transportem medycznym, bowiem lekarze w 9 przypadkach na 10 traktują to jako fanaberie rodziców. Nie należy się poddawać, tylko cisnąć lekarza w Piotrkowie, który o takim przewozie może zdecydować.
Jeżeli się uprze, że nie - załatwić karetkę odpłatnie, ale to trwa i słono kosztuje. Albo - jeśli stan dziecka pozwala na to - zawieźć dzieciaka własnym samochodem. W tym ostatnim wariancie trzeba na lekarzu w Piotrkowie wymusić odpowiedź, czy stan dziecka pozwala na eskapadę do Łodzi prywatnym autem.
Na ogół się krzywią, a jeżeli już coś wystękają, to najczęściej dwie tradycyjne odpowiedzi.
Pierwsza - wieziecie państwo na własną odpowiedzialność, wiecie, rozumiecie?
Druga - hm, w Łodzi i tak wam dziecka nie przyjmą. Co do drugiej odpowiedzi: nie przejmować się głupim gadaniem. Nie znam przypadku, by w Łodzi dziecka nie przyjęli i odesłali z kwitkiem. Wręcz przeciwnie, zajmą się z troską.
Tak ogólnie, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieciaczki - omijać szerokim łukiem służbę zdrowia w Piotrkowie i Bełchatowie.
W Łodzi zaś - starać się pociechę umieścić w szpitalu klinicznym; zupełnie inny poziom wiedzy i doświadczenia lekarzy, lepsze podejście do pacjenta, nie mówiąc już o sprzęcie i stosowanych procedurach.

00


piotrko-wia-nin ~piotrko-wia-nin (Gość)13.08.2010 22:54

"Piotr-Wlostowic" napisał(a):
W Łodzi zaś - starać się pociechę umieścić w szpitalu klinicznym; zupełnie inny poziom wiedzy i doświadczenia lekarzy, lepsze podejście do pacjenta, nie mówiąc już o sprzęcie i stosowanych procedurach.


Ta jedna z nielicznych, zrozumiałych wypowiedzi Piotra jest o dziwo prawdą

00


Nowy komentarz
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat