@beret - widzę, że słusznie napisałem ostatnie zdanie mej wypowiedzi, bo jestes żywym przykładem tezy zawartej w nim.
@Pacific Blue - zaspokoję Twoją ciekawość i szczerze odpowiem Ci, że czytałem zmienioną ustawę i ponadto stosuję się do nowych praw nabytych przez rowerzystów. Gdyby było inaczej nie wspominałbym postanowień art.87. A moja wypowiedź dotyczyła nieszczęsnego wg. mnie tytułu i konieczności znawstwa przepisów przez jedną grupę użytkowników dróg przy jednoczesnym zwolnieniu drugiej z tego obowiązku. Powoduje to sytuację, że duża grupa rowerzystów wogóle nie ma pojęcia o przysługujących im uprawnieniach, a także jakie sa ich obowiązki, co jest potencjalnym źródłem konfliktów na drodze. Jeżeli ktoś tu jest niedoinformowany to raczej rowerzyści, wyłączając oczywiście tych, którzy jednocześnie są kierowcami i niejako z mocy prawa muszą być doinformowani. A ponadto wracam do tezy zawartej w ostatnim zdaniu poprzedniej wypowiedzi, której stosowanie rozwiązuje olbrzymią część problemów komunikacyjnych nie tylko w UE.
rowerzystów z zacięciem sportowym zapraszam w każdą niedzielę na Wojska Polskiego przy Kauflandzie o godzinie 10
www.kolarzepiotrkow.manifo.com
Śmieszne to wszystko trochę. Czytając komentarze, można dojść do wniosku że rowerzyści są grupą niemalże świętych męczenników. Ale tak nie jest, sami stwarzają spore zagrożenie - dla pieszych - jeżdżąc chodnikami. Nie raz byłem świadkiem, gdy rowerzysta świadomie jechał po chodniku po drugiej stronie jezdni mając ścieżkę rowerową. Nawet nie jestem w stanie oszacować ile razy rowerzyści jeździli po chodniku, gdy takiego prawa nie mieli (radzę zapoznać się z kodeksem, kiedy rowerzysta ma prawo wjechać na chodnik). Owszem często są to niegroźni ludzie, ale też zdażają się wariaci, pędzący wąskim przejściem. Najlepiej ten proceder widać wzdłuż całej "dwupasmóki", szczególnie na odcinku, od wiaduktu kolejowego do Carrefoura. Na dwieściu rowerzystów jadących po chodniku po stronie sklepów Biedroka, InterMarche i wspomnianego Carrefoura przypada jeden jadący zgodnie z przepisami po ścieżce. Więc drodzy rowerzyści, nie płaczcie jak Wam źle, bo sami wcale nie jesteście lepsi.
A ja ostatnio wpadłem na bardzo dobry dorobek dla Strażników Miejskich.
Zamiast zająć się fotoradarami i złym parkowaniem pojazdów może zaczęli by się zajmować źle przechodzącymi pieszymi przez jezdnię i rowerzystami jeżdżącymi niezgodnie z przepisami
http://polskanarowery.sport.pl/msrowery/1,105126,9232106,Bezpieczenstwo_rowerzystow_a_mitologia.html
polecam lekturę wszystkim domorosłym specjalistom od bezpieczeństwa i wypadków.
Ubawiłeś mnie stylem tego komentarza, aczkolwiek przyznam się ze skruchą, że niewiele z niego zrozumiałem. Może, jak zapewne pomyślisz, mam kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem;)
**
A co do propozycji... Jeździłem rowerem dla przyjemności i do pracy (Bełchatów i Łódź) w czasach, kiedy jeszcze mój rower był na ulicach swojego rodzaju ciekawostką, a p. Mogiła jeszcze nie wiedział, że zajmie się tą branżą zawodowo :) Rocznie przejeżdżało się cirka ebałt 18 - 20 k km. (bywało, że na weekend się wypadało na piwo do Pragi czeskiej)
Teraz mam doświadczenie z jazdy nie tylko po Polsce i z żalem muszę przyznać, że nasz kraj także i pod tym względem jest jeszcze bardzo dziki. I to za przyczyną wszystkich użytkowników dróg: zarówno tych, którzy płacą podatek drogowy i obowiązkowe OC - jak i tych, którzy korzystają z nich zupełnie bezpłatnie.
A o 10.30 pod Skorpionem.
Ps. Nie widziałem jeszcze "kolarza" na ścieżce rowerowej.
Jeżdżę rowerem bardzo dużo, samochodem mniej, ale też. Jak dla mnie to po obu stronach znajdą się jakieś uchybienia, bo rowerzyści nie uważają na pieszych, piesi wchodzą na czerwonym pod koła samochodów (Poznań pod tym względem przoduje, ale w Piotrkowie to też częsty proceder), a kierowcy nie przejmują się rowerzystami. I nie ma co tu dyskutować, należy troche zmienić swoje przyzwyczajenia i nabrać kultury, a jednocześnie wyrozumiałości do innych użytkowników drogi. Natomiast wracając do TEMATU artykułu: faktycznie, znaki "koniec ścieżki rowerowej" i "początek ścieżki" są denerwujące i mało który rowerzysta się do nich stosuje. Podobnie jest ze schodzeniem z roweru przed przejściem dla pieszych, gdzie nie ma przejazdu. Ale wypadałoby się zastanowić nad każdym przypadkiem z osobna - może likwidacja znaków wymienionych powyżej zakłóci bardzo komunikację kołową, bo np. jest bardzo słaba widoczność na skrzyżowaniu? Z drugiej strony przykład: na ulicy Sulejowskiej jest "ciągła" ścieżka rowerowa, na której pierwszeństwo przy przejazdach przez ulice mają rowerzyści. A ile razy dochodzi niemal do zderzenia z samochodem, bo rowerzysta pędzi ścieżką z górki, a kierowca nie ma szans go zobaczyć, bo uliczki dojazdowe do Sulejowskiej są otoczone działkami z wysokim płotem dochodzącym prosto do chodnika. Cały czas zastanawiam się, dlaczego ścieżki rowerowej nie można było poprowadzić drugą stroną drogi, gdzie komunikacji nie zakłócają ulice dochodzące do Sulejowskiej? Podsumujmy: celem artykułu jest zainteresowanie pewnym problemem, który może być potem poddany pod dyskusję władz i urzędników, którzy decydują o wyglądzie naszych ulic. Po co sobie wzajemnie dogryzać w komentarzach?
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!