Jak nie pasi pracę można zmienić. Zakład na Niskiej 14 nauczy państwa kultury i pracowitości!
Jeszcze nigdy nie przeczytałem, żeby jakaś grupa zawodowa niezadowolona z zarobków w ramach protestu masowo złożyła wypowiedzenia. Dlaczego?
Rzucić masowo wypowiedzenia, poskładać podania do magazynów i voila! ;) Nie będzie chętnych do pracy, to i wynagrodzenia wzrosną. Dlaczego wszyscy wykazują mentalność przywiązania do miejsca pracy? Może jednak te słabo płatne posadki nie są wcale taką najgorszą opcją, hę?
I dlaczego pracownicy sądów domagają się wyłącznie podwyżek, a nie domagają się na przykład uproszczenia prawa, procedur i przepisów? Prostsze, bardziej przejrzyste prawo, to mniej pracy dla sądów. Czyżby pracownicy się obawiali, że w przypadku mniejszej ilości pracy część etatów by zlikwidowano?
Jestem wieloletnim pracownikiem powyżej instytucji i niestety kto tam nigdy nie pracował nie powinien się wypowiadać, bowiem taki pracownik jest miedzy młotem a kowadłem, z jednej strony niezadowolony z orzeczenia interesant, z drugiej sędzia tez niezadowolony bardzo często nie wiadomo z jakiego powodu, a my mamy sie uśmiechac i udawać ze jest wszystko cacy, - do wszystkiego mozna sie przyzwyczaić tylko co powiedzieć dziecku, ze kolejny rok nie pojedzie na kolonie bo nie ma za co....
Od kiedy to sądy mogą protestować ? Lepiej niech sie za uczciwą robote wezmą bo to co teraz prezentuja swoja postawą to nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością a tutejsze sądy są oderwane od rzeczywistości i tylko mieszkańcom szkode wyrządzają Pora to zmienić i wprowadzic odpowiedzialnośc osobistą urzędnika sądowego jak i sędziów za swoje błędy gdyz teraz sa postawieni ponad prawem i nie odpowiadają za swoje błędy ,tak być dalej nie może i co jeszcze powiedzą ,że za mało zarabiają jesli tak to zawsze mogą zmienić prace i wziąść kredyt jak to ostatnio poradził jednej osobie Prezydent Komorowski.Ciągle mało i mało i myslą ,że niewolnicy będą na nich harować.
Idźcie dziś do sądu krytycy akcji protestacyjnej i zobaczcie plakaty, zdjęte wokandy i rzeczywiste paski wynagrodzeń pracowników sądów - polecam! Właśnie te paski to powód dla którego dziś nie odbędą się Wasze sprawy! A jak będziecie z tego powodu niezadowoleni - to napiszcie skargę do Ministra - może wtedy się zainteresuje pracownikami sądu!
Urzędników jakoś mi nie szkoda. Jeszcze nie spotkałem kompetentnego i miłego urzędnika. A czasem muszę ganiać po starostwach, urzędach gminy, skarbówce, arimr, itd. Wszedzie traktują człowieka jak gorszego od nich samych. O wszystko się trzeba prosić. Kiedyś się z jedną paniusią użerałem pół godziny, bo na pełnomocnictwie podpis wykraczał o 2 cm poza wykropkowane miejsce.
Dopóki się nie wezmą za robotę dopóty powinni zarabiać jak najmniej. Oni przychodzą do pracy na kawę, ciasto, pogaduchy i strojenie głupich min, a nie żeby kompetentnie realizować swoje zadania.
Ludzie, nie kierujcie się w swojej ocenie tylko stereotypami, które często są mylne. Nie można uogólniać w takich kwestiach, wrzucać wszystkich urzędników do tego samego worka. Nie każdy urzędnik jest niemiły i nieuprzejmy (choć takich spotyka się nierzadko). Odrobina empatii wystarczy, żeby wczuć się w sytuację uczciwego urzędnika, który pracuje od lat bez podwyżki, zarabia dwa tysiące złotych mimo tego że zna się świetnie na swojej pracy, robi wszystko skrupulatnie, wywiązuje się z obowiązków i jeszcze pomaga nowym pracownikom nauczyć się postępowania w określonych sądowych sytuacjach. Takich właśnie ludzi oskarżacie o to, że nic nie robią. A wiem i znam osobiście pracowników sądu, którzy właśnie są uczciwi i bardzo pracowici. To przykre, że nie macie swojego zdania i tylko wam się wydaje, że to co mówicie to wasze. Tak naprawdę powtarzacie utarte poglądy, nie wnosząc nic nowego - to świadczy tylko o waszym ograniczeniu :)
Też jestem urzędnikiem, chociaż nie w sądzie i uważam, że powinno się podwyższyć pensje, które od kilku lat są w budżetówce zamrożone, bo urzędnicy muszą przyzwoicie zarabiać. Tak, tak, muszą dobrze zarabiać, bo wykonują w państwie ważne funkcje i na całym świecie tak jest! Natomiast inną sprawą jest, że urzędników jest za dużo, ale to wynika z dużej liczby przepisów, procedur, sprawozdań, analiz itd., które się robi, a całą tą biurokrację narzuciła nam w dużej mierze Unia i ciągle roboty (często głupiej) przybywa. Choćby takie przykłady: Od ubiegłego roku wprowadzono nowy wzór rocznego sprawozdania z zamówień publicznych, którego pracochłonność jest tak duża, że nawet w małej jednostce jedna osoba musi to robić przez co najmniej kilka dni. Wcześniej wprowadzono tzw. budżet zadaniowy, co spowodowało lawinowy przyrost roboty dla służb finansowych, a użyteczność tego układu zadaniowego w wielu przypadkach jest wątpliwa (ale ktoś pewnie wziął niezłą kasę za "wdrożenie budżetu zadaniowego"...) i tzw. "kontrolę zarządczą", co wymaga cyklicznego robienia analiz, ocen, opisów, wyjaśnień itp. Do tego dochodzi coraz bardziej rozbudowana sprawozdawczość, epuap (no właśnie słynny epuap – niech go szlag jasny trafi, kiedyś wysyłałem jedno sprawozdanie na epuap przez kilka godzin, tak to „świetnie” działa!) , zadania, wyniki, statystyki... itd. itp. Mnie szlag trafia, że muszę siedzieć (często po godzinach) i robić znienawidzoną robotę. Ostatnio np. musiałem wziąć do domu robotę na weekend, bo nie idzie się wyrobić. To jest dziś taka obiegowa opinia, że urzędnik to darmozjad, bo żyje na koszt podatnika i tylko siedzi i może nic nie robi, co ma mało wspólnego z prawdą (chociaż tacy... niestety też są!...). Kiedyś urzędników, razem np. z policjantami, naukowcami, nauczycielami, księżmi, sędziami itp. zaliczało się do elity narodu. Dziś przeróżne neoliberalne „main streamy” tworzą taką wizję, że urzędnik to nieudacznik i darmozjad, a do miana „elity” pretendują inni. Do mnie np. wydzwaniają przedstawiciele organizatorów tzw. „pokazów” przeważnie „wyrobów zdrowotnych”. Moja mama chodziła na te pokazy i zostawiła mi w spadku stertę do niczego nie potrzebnych rzeczy kupionych na „pokazach” i... nie spłacony kredyt, bo jak tylko poszła na „pokaz”, to tak nią zamanipulowali, że kupiła jakiegoś bubla za kilka tys. zł. zaciągając kolejny kredyt. Oj, chyba nie jeden pałac został wybudowany za pieniądze zarobione na tych pokazach, ale... ci, którzy tym kręcą nie są w przeciwieństwie do mnie, urzędnika, „nieudacznikami”, tylko wzięli sprawy w swoje ręce i doszli do wszystkiego „ciężką pracą”, no nie? Albo tzw. „celebryci”, którzy za pokazanie swojej (nie zawsze nawet ciekawej...) gęby w reklamie biorą taką kasę, że ja muszę na to pracować kilka lat, a wszyscy, którzy kupujemy te reklamowane towary, albo usługi się na to składamy, bo koszt reklamy musi być wliczony w cenę! Zresztą przykładów, jak dziś niektórzy potrafili się, nie zawsze uczciwie, urządzić, można podać więcej. Może ludzi tego pokroju należy dziś zaliczać do „elity narodu”, a nawet podziwiać i naśladować?... Jeśli chcecie ich podziwiać, a urzędników państwowych nazywać „darmozjadami”, to to... gratuluję...
a czy ktoś z komentujących przeczytał artykuł ze zrozumieniem? na drzwiach w sądzie wiszą paski z wynagrodzeniami pracowników. interesująca lektura.
A do eksperta:
masz rację dopóki ktoś tyle zarabia ile opisane jest w artykule dopóty urząd (każdy) będzie pracował jak pracuje i to nie przez pracowników tylko przez tych na górze - wymyślających bzdurne przepisy i procedury, do których realizacji i wprowadzania są zmuszani Ci zwykli urzędnicy na dole, którzy za to wszystko zbierają cięgi i to za pensję jak wyżej.
To tak jak średnio każdy je hamburgera, czyli szef je mięso i bułkę a pracownik sałatę. Średnio.
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!