O zamianie rodzina dowiedziała się przypadkiem poprzez badania krwi, które wszystkim domownikom wykonała córka w ramach ćwiczeń na studiach. Okazało się, że syn ma inną grupę krwi niż oboje rodziców. Piotrkowianka rozpoczęła wówczas poszukiwania i po 1,5 roku udało jej się trafić na swoje biologiczne dziecko. - Matka dotarła do akt szpitalnych zawierających dane wszystkich kobiet, które urodziły tego samego dnia co ona. Potem zaczęła po kolei odwiedzać te rodziny. Kiedy trafiła pod właściwy adres, od razu to poczuła. Obie rodziny od dłuższego czasu miały wrażenie, że coś jest nie tak, że synowie się od nich różnią - powiedziała mec. Maria Wentland-Walkiewicz, która reprezentuje piotrkowiankę przed Sądem Okręgowym w Łodzi.
Sąd oddalił powództwo, uzasadniając decyzję tym, że w momencie zamiany, czyli w 1981 roku, nie obowiązywały przepisy o ochronie dóbr osobistych. - Wielokrotnie zajmowałam się takimi sprawami i odszkodowania były przyznawane, ale na mocy wydanej niedawno decyzji Sądu Najwyższego poszkodowani muszą po latach zwracać pieniądze - wyjaśniła Maria Wentland - Walkiewicz i dodała, że jej zdaniem jest to bardzo krzywdzące.
Rodzina zapowiedziała, że od decyzji sądu będzie się odwoływać do skutku, chociażby sprawa miała trafić do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.