- Motoryzacyjne święto rozpoczęte! Tłumy zebrały się w Moszczenicy
- Samochód uderzył w bariery na A1
- II Ogólnopolska akcja "Badamy nie tylko Mamy" w Michałowie ZDJĘCIA
- Łódź pozostawiona na środku drogi - awaria czy celowe działanie? Nietypowe zdarzenie na drodze między Lubiaszowem a Goleszami w gminie Wolbórz
- O bezpieczeństwie seniorów w gminie Wolbórz
- Akcja "Drzewko za czytanie" w Gminie Aleksandrów
- Żeromskiego już zamknięta
- Ciężarówka uderzyła w bariery
- Rozpoczęli walkę na sulejowskim piasku
Wkrótce proces w sprawie śmierci Kulbata
W Piotrkowie, gdzie do zabójstwa doszło 1 lutego ubiegłego roku, nie mieli po co. Obserwowany od października 2006 roku Wojciech Kulbat nie wrócił do domu z utargiem z kantoru, na co liczyli zabójcy, którzy od pewnego czasu pod posesję przy ulicy Karoli-nowskiej podjeżdżali nie tylko na obserwację ofiary. Tak było i tego wieczoru. W zaparkowanych w pobliżu domu, nierzucających się w oczy VW passacie i bmw była broń - pistolet maszynowy Skorpion i tłumik.
Do tragedii doszło zaraz po godz. 18, gdy Kulbat wjechał do garażu. Za nim weszli porozumiewający się za pomocą krótkofalówek zabójcy. Kulbat nawet ich nie widział - Wojciech W. oddał w jego kierunku serię śmiertelnych strzałów - dwa w głowę i pięć w plecy.
- Ofiara nie miała szans, kule trafiły w przeponę, kręgosłup, mózg - wylicza prokurator Płończyk. Wojciech W. oddał broń Jackowi P., który odjechał. Sam z Tadeuszem G., mózgiem grupy, wybierającym ofiary, zaczekali na żonę Kulbata. Liczyli, że to ona wróci z pieniędzmi. Kobieta została zaatakowana kluczem do wymiany kół, a potem kostką brukową.
- Broniła się, tych uderzeń było kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt, byli bardzo bez-względni. Sądząc po rodzaju obrażeń, mieli prawo przypuszczać, że też nie żyje. A jednak odzyskała przytomność i zdołała dotrzeć do sąsiadów, którzy wezwali pomoc - dodaje Katarzyna Płończyk. Zabójcy z Piotrkowa odjechali bez łupu. - Małżonkowie mieli przy sobie tylko kilkaset złotych, pieniądze na codzienne życie. Potem oskarżeni żałowali, że jednak ich nie wzięli - mówi prokurator.
Zostali zatrzymani dwa miesiące później, po bardzo już głośnym napadzie na prowadzących kantor w Myślenicach. O brutalnym zabójstwie ojca i syna informowały wszystkie media, co, jak przypuszczają śledczy, zaskoczyło nieco sprawców. Wtedy też policja zaczęła łączyć napady na właścicieli kantorów, do który w południowej i centralnej Polsce doszło od 2005 roku. Choć do dziś nie znaleziono broni, także drugiego pistoletu P83, to właśnie m.in. ślady balistyczne doprowadziły do zatrzymań. Mimo że broń była każdorazowo czyszczona, łuski pocisków wystrzelonych podczas napadów zgadzają się z tymi ze strzałów oddawanych na próbę w okolicach domów oskarżonych w rejonie Kielc i Skarżyska-Kamiennej. Do udziału w zbrodniach dziś przyznaje się tylko Jacek P., po którym, jak podkreśla prokurator Płończyk, widać rzeczywistą skruchę i wyrzuty sumienia. Wojciech W., już wcześniej karany, i Tadeusz G., który opracowywał napady, nie przyznają się do winy.
Zabójcom Kulbata oraz czterech innych właścicieli i współwłaścicieli kantorów grozi od 25 lat do dożywocia. Będą sądzeni w Krakowie.
Karolina Wojna POLSKA Dziennik Łódzki
POLECAMY