Tematem składek w szkole zajęliśmy się po przeczytaniu listu jednej z naszych czytelniczek. - Kogo stać na pomysły nauczycieli? Prześcigają się z formami wyciągania z kieszeni rodziców pieniędzy na ich zrealizowanie - denerwuje się piotrkowianka - Maria Rodziewicz.
- Co mają zrobić rodzice i skąd wziąć pieniądze np. na mikołajki, jeżeli mają kilkoro dzieci w wieku szkolnym? W jednej z piotrkowskich szkół podstawowych nauczyciel wymyślił, że cała klasa ma wpłacić po 40 zł na wyjazd do „Bajkolandu". Inna nauczycielka wpadła na pomysł mikołajkowego wyjazdu do łódzkiego kina i na lodowisko za 42 zł. Wszystko to bardzo ładnie z ich strony, że mają takie pomysły. Tylko skąd pieniądze na takie imprezy mają brać rodzice? Drodzy nauczyciele, miejcie trochę wyobraźni, wy też macie dzieci. Co byście powiedzieli na takie "wyciskanie"? Pomyślcie również, jak będą się czuły dzieci rodziców, których nie stać na takie „wypady". Czy nie lepiej zorganizować wszystkim jakąś zabawę w szkole, znacznie tańszym kosztem? Na pewno ze strony rodziców spotkałoby się to z większą aprobatą. Jeżeli rodziców stać, to mogą we własnym zakresie zabrać swoje pociechy do kina. Nie dyskryminujcie dzieci, które i tak są pokrzywdzone, kiedy rodzicom brakuje czasami na jedzenie, nie mówiąc już o kupnie zabawki - mówi z żalem pani Maria.
Dla dzieci wszystko
- Nie to, że się z tymi składkami nie zgadzam, tylko że to urosło do takich dużych form i kwot, że się w głowie nie mieści. Nie chodzi mi tylko o święta typu Dzień Chłopaka czy mikołajki. Studniówka potrafi kosztować w tej chwili ok. 300 zł. Koszt jest kolosalny, porównywalny z dwudniową imprezą weselną. Wiadomo, że to się wiąże z kosztami, bo jest w lokalu, bo jest jedzenie itd. Ale kiedyś były znacznie mniejsze koszty, kiedy takie imprezy odbywały się w szkołach. Do tego płyta z nagraniem, na potrzeby której uczniowie wyjeżdżają za 50 zł w jakieś miejsce w celu nagrania „czołówki" - wypowiada się pan Marek - ojciec dwójki dzieci.
- A co mają zrobić rodzice? Nie dadzą pieniędzy na studniówkę - jedyną w życiu? Zapożyczą się, bo chcą dla swojego dziecka jak najlepiej, to zrozumiałe. Mimo wszystko osobiście głośno nie protestuję przeciw składkom, bo mnie stać. Ale jak pomyślę o rodzinach, które mają po kilkoro dzieci... Co tacy rodzice mają zrobić? Proszę pomnożyć sobie każdą składkę np. trzykrotnie. Jaki będzie koszt np. jednego dodatkowego ćwiczenia albo materiałów fakultatywnych? Narzuca się minimalną kwotę wpłaty na Radę Rodziców. Teoretycznie jest to składka nieobowiązkowa, dobrowolna. Jak się ktoś zadeklaruje, to musi zapłacić, bo jest upominany. Niby wiadomo, na co przeznaczany jest „komitet rodzicielski", ale tego tak naprawdę nikt nie sprawdzi. Koszty związane ze szkołą urastają obecnie do ogromnych rozmiarów - dodaje.
- Uważam, że składka na komitet rodzicielski jest zbyt wysoka. Przy kolejnym dziecku jest ona niby mniejsza. Ale skąd rodzice mają brać na te opłaty? Drogie jest wyposażenie, książki, ciągle się o tym mówi. Do tego wycieczki - trzeba zapłacić za wycieczkę i dać dziecku kieszonkowe. Ciągle jakieś imprezy, a to mikołajki, a to Dzień Chłopaka i ciągle trzeba płacić. Kwoty nie są zawsze wysokie. Dzieci oczywiście chciałyby większe. Wtedy się bardziej cieszą. Rodzice muszą się na to godzić, ale wiadomo, że jednego stać, a drugiego nie. Są dzieci, które nie jadą na wycieczkę, bo rodziców nie stać. Wiadomo, że wszystko kosztuje. Każdy rodzic bardzo by chciał, żeby jego dziecko jechało. Ale są ludzie bezrobotni, skąd oni mają na to wszystko brać? - pyta pani Maria, która ma wnuczkę w podstawówce i nie raz była na zebraniu rodzicielskim. - Nie można świąt szkolnych zlikwidować, bo dzieci muszą mieć coś z życia. Myślę, że w pewnym stopniu można je jednak ograniczyć - dodaje.
Nic za darmo, nic na siłę
- Nic mi nie wiadomo, żeby składki były takie wysokie. W zeszłym tygodniu odbyły się zebrania z rodzicami. Wszelkie składki, również te na mikołajki, są z nimi uzgadniane. To nie jest tak, że wychowawcy sami wymyślają sobie wysokość składkowego. Rodzice zawsze mogą zasygnalizować, że jest za drogo, że ich nie stać, że zwyczaje powinny być inne. Żadne składki nie są zaplanowane odgórnie. Czasami wynoszą po 5 - 10 zł. Chodzi o pomysł, a nie o duże kwoty. Również uczniowie nie są stawiani pod ścianą, z nimi też się uzgadnia choćby właśnie to, jaka będzie forma danego święta obchodzonego przez klasę - tłumaczy dyrektor Gimnazjum nr 5 - Ewa Sipa.
- Za „komitet rodzicielski" opłacamy dzieciom basen. Dzieci mają darmowe wejścia. Jeżeli wyjeżdżają na zawody sportowe, koszt przejazdu również jest finansowany z tych pieniędzy. Rada Rodziców dokłada się do różnego rodzaju nagród, a jeżeli zostają pieniądze na koniec roku, kupuje pomoce dydaktyczne. Tak było pod koniec ubiegłego semestru, kiedy został kupiony rzutnik i laptop. Tylko koszty większych imprez, jak zakończenie szkoły - to są kwoty, na które wpływ mają wyłącznie rodzice. Szkoła już w to nie ingeruje - dodaje dyrektor piątego gimnazjum.
- Pierwszy raz słyszę, że składki w naszej szkole są zbyt wysokie. Jeżeli któryś z rodziców ma wątpliwości, to zawsze może zgłosić się do dyrektora szkoły i porozmawiać. Naprawdę nie trzeba się krępować. W naszej placówce nie ma w tej chwili zwyczaju składek na mikołajki. Sporadycznie, jeżeli uczniowie bardzo tego chcą, mogą w tym uczestniczyć. Ale koszty są naprawdę niewielkie. Nie sądzę jednak, żeby pojawiały się kwoty wysokości 20 czy nawet 30 zł. Absolutnie nie - podkreśla dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 - Bożena Nowik.
***
Dla dzieci można zrobić wszystko. Wiedzą to najlepiej ci, którzy je mają. Powoli dochodzi jednak do sytuacji, w której nawet rodzice zaczynają się sprzeciwiać ciągłemu wydawaniu pieniędzy. Czas to zmienić, czy zagryźć zęby i się po prostu przyzwyczaić?
JK