Już dwie godziny po tym, jak jedna z pracownic tomaszowskiego sądu zgłosiła, że na drzwiach obiektu znajduje się kartka informująca o podłożeniu ładunku wybuchowego, sprawca głupiego żartu był w rękach policji. Jak się okazało dowcipniś to nie nastolatek, a mężczyzna po 50-tce.
- Na miejsce zdarzenia niezwłocznie udali się policjanci, a także dwa zastępy Straży Pożarnej, pogotowie ratunkowe, energetyczne i gazowe. Obiekt został wnikliwie sprawdzony przez funkcjonariuszy z grupy rozpoznania minersko-pirotechnicznego. Nie odnaleziono żadnego ładunku wybuchowego - informuje asp. sztab. Marek Orzelski z KPP w Tomaszowie.
- Na czas wykonywanych czynności przez policjantów z sądu ewakuowano wszystkich pracowników. Nikt nie odniósł żadnych obrażeń. W czasie wykonywanych czynności policjanci otrzymali informację o tym, że w siedzibie Kancelarii Komornika przy ulicy Świętego Antoniego odnaleziono podobną kartkę z informacją o podłożonym ładunku wybuchowym. Na miejsce skierowano służby uczestniczące w czynnościach w sądzie. Ponownie ta informacja okazała się tylko głupim żartem. Tomaszowskim kryminalnym wystarczyły tylko dwie godziny, aby ustalić dane personalne i miejsce pobytu osoby, która wywołała te alarmy. Sprawcą okazał się 51-letni mieszkaniec jednej z tomaszowskich gmin. Był kompletnie zaskoczony i nie stawiał żadnego oporu podczas zatrzymania - dodał Marek Orzelski.
Mężczyzna przyznał się do zarzucanych czynów. Grozi mu kara aresztu, ograniczenia wolności lub wysoka grzywna.