Budynek po restauracji „Europa” nie tylko stoi i niszczeje. Swoim wyglądem drażni mieszkańców, bo to przecież ścisłe centrum, a kontrast tym większy, że dosłownie kilka metrów obok mamy jeden z najpiękniejszych budynków w mieście, wyremontowany za unijne miliony.
Budynek sypał się piotrkowianom na głowy już w 2009 roku, kiedy to fragment elewacji „Europy” oderwał się i spadł na chodnik po stronie ulicy Stronczyńskiego (tuż obok przechodnia) wezwane na miejsce służby stwierdziły, że nad chodnikiem wisi odchylony od ściany 100-kilogramowy fragment elewacji. - Rzeczywiście interweniowaliśmy, kiedy kilka lat temu z budynku zaczęły lecieć gzymsy. Wtedy właściciel zabezpieczył obiekt w ten sposób, że otoczył go siatką. Teraz nawet jak coś się oderwie, to chociaż nie spadnie nikomu na głowę - mówi dziś Jacek Hofman, komendant Straży Miejskiej w Piotrkowie.
W to, że „Europę” czeka jeszcze świetlana przyszłość dziś już chyba nikt nie uwierzy. Chociaż.... - Parę miesięcy temu właściciel tego budynku był u nas. Rozmawialiśmy o możliwościach adaptacji zarówno budynku, jak i otoczenia - powiedział nam Zygmunt Błaszczyk, wojewódzki konserwator zabytków. - Były to jednak bardzo ogólne plany na przyszłość. Jeżeli ich realizacja miałaby doprowadzić do powstrzymania dalszej degradacji tego obiektu, to ja jestem jak najbardziej za, przy założeniu, że zachowane zostaną jego walory architektoniczne - dodaje konserwator.
Właściciel budynku potwierdza, że ma plany związane z „Europą”, jednak nie zamierza ich zdradzać, z powodu - jak powiedział - nagonki medialnej wymierzonej w jego osobę, która trwa od lat. - Kiedy na miejscu pojawią się dźwigi, wtedy możemy rozmawiać - podsumował Andrzej Matuszewski.
Przypominamy, że piotrkowski przedsiębiorca kupił „Europę” w 2001 r. od firmy z Wrocławia, która kilka lat wcześniej kupiła nieruchomość w przetargu miejskim. Sześć lat później właściciel zapowiadał co prawda utworzenie w tym miejscu centrum gastronomiczno-hotelowo-rozrywkowo-handlowego (budowa miała ruszyć na przełomie 2007 i 2008 roku), ale co z tego wyszło, wszyscy wiemy.
as