Od dłuższego czasu bełchatowscy kryminalni zajmowali się sprawą dystrybucji dopalaczy. W jednym z budynków w centrum miasta działała placówka, w której rozprowadzano dopalacze. Wejście do lokalu było zabezpieczone zbrojoną śluzą. Przed i wewnątrz zainstalowany był monitoring. Osoby wpuszczano pojedynczo. To sprzedawca decydował, którego klienta ma wpuścić, otwierając mu drzwi zamykane na elektromagnes. Od strony wewnętrznej nie posiadały one klamek. Po otwarciu pierwszych, klient musiał przejść jeszcze przez kolejne drzwi. Sprzedaż odbywała się za pomocą specjalnej szuflady i lustra fenickiego. Kupujący zamawiał specyfik, wkładał do szuflady odpowiednią ilość gotówki, po czym z szuflady wyjmował wybrany towar. Po tak dokonanych zakupach klient był wypuszczany przez sprzedawcę, który odblokowywał kolejne drzwi.
26 września kryminalni położyli kres temu procederowi. Przed południem policjanci, dysponując prokuratorskim nakazem przeszukania, zażądali wpuszczenia do środka sklepu znajdującego się przy ul. Lipowej. Przerażony mężczyzna zamiast otworzyć drzwi zaczął w popłochu niszczyć towar, usiłując spalić go w piecu. Szybka, dynamiczna akcja kryminalnych doprowadziła do zatrzymania pomysłowego sprzedawcy. Policjanci weszli do pomieszczenia, używając tarana, a następnie zatrzymali zabarykadowanego sprzedawcę. Okazał się nim notowany już przez policję 28-letni mieszkaniec Pabianic. Zatrzymano również jego 27-letnią współpracowniczkę, od której zabezpieczono 500 działek dopalaczy. Policjanci zabezpieczyli również sprzęt techniczny będący na wyposażeniu sprawców, kasy pancerne oraz kilka tysięcy złotych w gotówce.
Teraz śledczy w toku dalszego postępowania prowadzonego pod nadzorem prokuratora zmierzają do szczegółowego ustalenia, kto odpowiada za wprowadzanie do obrotu substancji, które mogły narazić wiele osób na utratę zdrowia lub nawet życia. Sprawcy takiego przestępstwa może grozić do 8 lat więzienia.