Problemów z budową obwodnicy Radomska było wiele. Niektóre przez niedowiarków traktowane były jako anegdoty. Trudno było uwierzyć, że na przeszkodzie największej miejskiej inwestycji mogą stanąć siedliska żab czy brak zgody na wycinkę drzew, bo właśnie rozpoczął się okres lęgowy ptaków. Z przyrodą można czasami wygrać... gorzej, kiedy pojawią się kłopoty finansowe firmy. I zaczęło się. Przerwanie prac. Podawanie kolejnych terminów, kiedy zostaną wznowione. A na budowie przez kolejne tygodnie nie działo się nic. Z roszczeniami zaczęli występować podwykonawcy firmy. W urzędzie miasta czekano, kiedy Radko ureguluje sprawy finansowe z podwykonawcami. Czas płynął. Kolejne rozmowy, spotkania, nowe terminy wznowienia prac, obietnice i zapewnienia. Miasto stawiało Radko ultimatum, a firma skutecznie ostateczne rozstrzygnięcia przesuwała w czasie. Mówiło się o podwykonawcach z Gdańska, Oświęcimia. Nadzieja na realizację inwestycji pojawiła się, kiedy do rozmów z Radko przystąpiła jedna z radomszczańskich firm. Jednak i z tego nic nie wyszło. Magistrat ma w końcu dość.
- Nie możemy bawić się w kotka i myszkę! Jesteśmy urzędem administracji publicznej. Inwestycja jest realizowana z pieniędzy publicznych - mówi wzburzona prezydent Radomska Anna Milczanowska.
Okazuje się jednak, że po ogłoszeniu nowego przetargu, realizacja inwestycji może być droższa. Wcześniej szacowano, że kosztować ma 45 mln zł, z czego 30 mln to dotacja unijna. Pieniędzy zewnętrznych więcej nie będzie, a ewentualną różnicę kosztów trzeba będzie pokryć z budżetu miasta. Zgodnie z pierwotnym planem 6,5 kilometrowy odcinek obwodnicy miał być gotowy do połowy 2013 r.
(jd)