- Budynki i podwórko po byłym zakładzie produkcyjnym - 200 metrów od Urzędu Miasta - wyglądają skandalicznie. Jakie tam są straszne śmieci, jakie okropne zapachy – szczególnie latem – nie da się tego opowiedzieć. Zbierają się tam menele, organizują sobie wysypisko. Koniecznie trzeba zrobić z tym porządek. To psuje wizytówkę naszego miasta. Mieszkam naprzeciwko tego byłego zakładu. Aż się nie chce człowiekowi rano wstawać, jak ma taki widok za oknem. A co dopiero mają powiedzieć sąsiedzi z tego ładnego, nowego bloku obok? Po to płacili grube tysiące, żeby mieć taki dyskomfort? - irytuje się pan Andrzej, mieszkaniec ulicy Próchnika. - Ruina z miesiąca na miesiąc coraz bardziej niszczeje. Urzędnicy starają się o odpowiedni wygląd miasta, ale taka plama z pewnością dobrego wizerunku im nie buduje – dodaje.
Smród, brud i ubóstwo – tak mówią o terenie po byłym zakładzie produkcyjnym przy ul. Próchnika bezpośredni jego sąsiedzi.
Od dawna już sprawę straszących budowli monitoruje piotrkowska Straż Miejska. - Wielokrotnie Straż Miejska kierowała wnioski do sądu o ukaranie właściciela terenu. Sąd regularnie karze go grzywnami. Łączna ich kwota to już kilka tysięcy złotych. Właściciel płaci kary, ale widać, że nie wyciąga z nich żadnych wniosków. W ostatnim czasie mieliśmy kilka zgłoszeń mieszkańców o zanieczyszczeniu tego terenu. Za każdym razem sprawa ma swój finał w sądzie – twierdzi komendant Straży Miejskiej Jacek Hofman.
- Problem z nieuporządkowanym terenem na nieruchomości po byłym zakładzie Metalplast istnieje od kilku lat. Prócz interwencji Straży Miejskiej i wyroków sądowych były też bezpośrednie rozmowy prywatnym właścicielem. Zobowiązywał się on do uporządkowania nieruchomości w określonym terminie. Bez rezultatu – wyjaśnia Elżbieta Jarszak, koordynator Zespołu Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta.
Straż Miejska wielokrotnie kierowała wnioski do sądu o ukaranie właściciela terenu. Sąd regularnie karze go grzywnami. Łączna ich kwota to już kilka tysięcy złotych. Właściciel płaci kary, ale widać nie wyciąga z nich żadnych wniosków.
- Codziennie rano odechciewa mi się żyć – niech mi pan wierzy. I od razu jestem chory, jak rano spojrzę przez okno. Pierwsza myśl, jaka mi przychodzi do głowy: “Boże, co to? Znowu wojna?” Mieszkam tutaj od 60 lat, ale takiego bałaganu to jeszcze nigdy tutaj nie było. Wchodzą tutaj, kopulują, ćpają. A ten pierwszy budyneczek – była stacja trafo – to miejski szalet. Jeszcze trochę – to wezmę kredę i dużymi literami napiszę: “WC” - żeby nikt nie miał wątpliwości. To bardzo smutny obrazek. Powinni o tym trąbić w całym kraju. Może by się ktoś wziął za zrobienie z tym porządku. Jak to świadczy o nas, o całym mieście? Że też nikt nie może tego “zrównać z ziemią” - denerwuje się pan Zbigniew, kolejny sąsiad byłego zakładu. Komentarza właściciela terenu nie udało się niestety uzyskać.
Janusz Kaczmarek