W naszym mieście obyło się bez szoku. Część sześciolatków 1 września poszła do szkoły. Także placówki nie miały problemów, aby przygotować się na zmiany. Czy (w przypadku Piotrkowa) jest sens, aby blokować zmiany w oświacie? - W tej chwili już trudno powiedzieć, co jest dobrym, a co złym pomysłem tego resortu i minister Hall. My, od lat współpracując z różnymi rządami, mówimy o tym, że zanim podejmie się jakąś decyzję, trzeba ją dobrze rozważyć. Dobrze pomyśleć, sprawdzić, skonsultować z ludźmi, którzy na bieżąco mają kontakt z tą rzeczywistością. To wycofywanie się jest dowodem na to, że działania resortu w kwestiach oświaty są nieprzemyślane i niekonsekwentne. Powoduje to dużo zamieszania, wiele stresujących sytuacji zarówno dla rodziców, jak i dla nauczycieli. Dobrze, że dzieci w znacznej mierze są jeszcze nieświadome i jest to trochę poza nimi - twierdzi Ewa Ziółkowska.
Przypomnijmy, że w 1 września 2012 roku do pierwszej klasy miały pójść wszystkie dzieci urodzone w 2006 roku. Teraz minister edukacji Katarzyna Hall chce, aby w przyszłym roku szkolnym do pierwszej klasy poszły obowiązkowo tylko te dzieci, które miałyby skończone 6 lat, o czym poinformowała za pośrednictwem swojego bloga: “Proponowałabym, aby w roku szkolnym 2012/2013 obowiązek szkolny objął dzieci urodzone w 2005 roku i sześciolatki urodzone do końca sierpnia 2006 roku, zaś rodzice dzieci urodzonych od września 2006 roku mieli wybór”. Skąd taki pomysł? Hall przyznała, że niektóre szkoły nie stworzyły odpowiednich warunków dla sześciolatków, choć na ten cel gminy mogły otrzymać pieniądze z budżetu państwa.
- Jestem zdziwiona, że pani minister dopiero teraz ma tę świadomość, że zupełnie nie wie o tym, czym zarządza i jakie są realne możliwości tego państwa. To żenujące, że się do tego przyznaje. Przecież dobrze wie, jak wygląda sytuacja finansowa samorządów, jak wygląda subwencja oświatowa, dobrze wie, kto za co płaci, jaka liczba dzieci jest objęta edukacją przedszkolną i jak wyglądają polskie szkoły. Uważam, że te zmiany były krokiem w dobrym kierunku. Nie możemy odstawać od reszty świata. Rozumiem jednak rodziców, którzy mają obawy przed posłaniem dziecka do szkoły, która jest zespołem szkolno-gimnazjalnym albo gdzie budynek jest tak skonstruowany, że maluchy nie są w stanie się odnaleźć i czuć bezpiecznie. Należałoby najpierw wszystko przygotować, a potem wprowadzać zmiany. Nie byłoby tego zamieszania, stresujących sytuacji - twierdzi Ewa Ziółkowska.
Szefowa ZNP przyznaje, że w Piotrkowie - z powodu wprowadzonych zmian - większych problemów z zainstalowaniem pierwszej grupy sześciolatków nie było. - Dzieci, których rodzice zadeklarowali chęć posłania ich do pierwszej klasy, znalazły miejsce w piotrkowskich szkołach. Znam wszystkie podstawówki w Piotrkowie i ogromna większość jest w stanie przyjąć te dzieci, a same obiekty można dostosować niewielkimi środkami, aby dzieci mogły się w nich czuć bezpiecznie.
Może sytuacja w naszym mieście nie jest bardzo dobra, ale powinniśmy sobie poradzić. Czas pokaże, co się jeszcze wydarzy. Nad projektem zmian (czyli częściowego wycofania się z nowelizacji Ustawy o systemie oświaty z marca 2009 roku) będzie pracować Sejm wyłoniony w nowych wyborach.
AS