- Około południa zadzwoniła do schroniska policja i poinformowała nas, że jakiemuś mężczyźnie przywiązano pod samochód kotka, który nie przeżył ciągnięcia. Na parking naprzeciwko szpitala na Roosevelta udał się nasz pracownik. Tam okazało się, że mężczyzna nie zauważył, iż ciągnie zwierzę. Policję powiadomił przechodzień. Śliczny czarno-biały kotek miał uwiązany do szyi sznurek. To okrutne bestialstwo, ile ten kotek musiał przejść zanim jego życie się skończyło, jeśli w ogóle przywiązali go żywego? - pyta Maria Mrozińska z piotrkowskiego schroniska.
Martwy kotek, którego przywieziono do schroniska miał bardzo ciasno na szyi przywiązany sznurek. Miał zakrwawiony pyszczek – nie wiadomo czy od uderzenia, czy wcześniej ktoś się nad nim znęcał. - Jest to straszne okrucieństwo i nie wiem komu coś takiego mogło przyjść do głowy. Uważam, że kary są za małe. Ile on musiał przeżyć? Taki stres, ból i wszystko co najgorsze zanim skończył życie.
Przypominamy, że za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
Maria Mrozińska podaje, że do schroniska zgłosiły się pracownice TBS-u. Okazuje się, że rozpoznały one zwierzę na portalu ePiotrkow.pl. Kot, mimo iż był bezdomny - był przez nie dokarmiany i dzięki temu zadbany.
***
- Piotrkowscy policjanci bedą prowadzić w tej sprawie czynności wyjaśniające i dążyć do ustalenia sprawcy czynu - informuje Małgorzata Mastalerz - rzecznik KMP w Piotrkowie.