Jestem zbulwersowana tworzeniem dzikich wysypisk śmieci, kiedy idzie się do lasu i widzi się coś takiego! - grzmiała radna. - Jak złapiemy (to znaczy policja złapie - przyp. red.) jednego czy drugiego, to trzeci trochę pomyśli - mówiła Wójcik. I już oczyma wyobraźni widać, jak policyjni technicy idą szturmem do lasu, by wyszukiwać plastikowe butelki i ściągać z nich ślady linii papilarnych śmieciowych przestępców, a sądowe wokandy zapełniają się sprawami o zaśmiecanie miasta.
Pomysł radnej, według piotrkowskiej policji, jest co najmniej nieekonomiczny. Jak powiedziała w Strefie FM Małgorzata Para, rzecznik policji - wszystko musi być zgodne z rachunkiem ekonomicznym. Trzeba pamiętać, że policja reaguje na wszystkie sygnały dotyczące pozostawiania śmieci w miejscach niedozwolonych i podejmuje odpowiednie czynności, starając się ustalić sprawcę takich czynów. Do kwestii zbierania śladów daktyloskopijnych z porzuconych plastikowych butelek należy podejść przede wszystkich w sposób logiczny - mówi Małgorzata Para.
-Takie butelki wcześniej przechodzą przez ręce wielu osób. Począwszy od pracowników zakładów produkcyjnych, sprzedawców, konsumentów, po nawet spacerujące w miejscu ogólnodostępnym osoby, które mogą podnieść taki leżący na ziemi przedmiot. Zbieranie odcisków palców nie byłoby dowodem ani wskazaniem na sprawcę zaśmiecania, kolidowałoby też z ekonomiką postępowania - powiedziała policjantka.
Jak wynika z informacji uzyskanych u miejskich urzędników, nasze miasto na bieżąco stara się likwidować nielegalne śmietniska. Takich miejsc w ostatnim czasie usunięto siedem. Specjalna firma na zlecenie urzędu zbiera butelki, odpadki komunalne, a nawet duży sprzęt AGD czy RTV.
Problem nielegalnych wysypisk śmieci w Piotrkowie, jak widać, oczywiście istnieje, zadajmy sobie tylko pytanie, czy mundurowi powinni zajmować się tym tematem?