Piotrków: Osiedlowe koty zniszczyły mu samochód?

Tydzień Trybunalski Poniedziałek, 06 czerwca 201170
Spokojne piotrkowskie osiedle przy ul. Emilii Plater. Bloki, plac zabaw, przedszkole i parking. Na parkingu kilkanaście samochodów, a wśród nich ten jeden pechowy – dwuletni samochód dostawczy z małym przebiegiem. Oczko w głowie właściciela prywatnej firmy. Pewnego dnia okazało się, że nieproszeni goście poprzegryzali w nim przewody i unieruchomili pojazd...
fot. ePiotrkow.plfot. ePiotrkow.pl

Koty niczyje, a straty moje

 

- Jeden facet w tym bloku ma hodowlę półdzikich kotów. On je dokarmia, on się nimi opiekuje. Koty w naszym busie (samochodzie syna) już trzy razy się okociły – w przednim nadkolu, pod silnikiem. Zatkałem tam dziurę, bo trudno z nimi podróżować, jeszcze im się coś stanie. Przypuszczam, że te właśnie koty spod bloku przeżarły mi instalację elektryczną w samochodzie, przewód od ABS-u i od spryskiwaczy. Rachunki od mechanika mam na 800 złotych. A w każdej chwili mogą być większe. Jednego klienta już straciliśmy, bo samochód był nieczynny. Byłem i na policji i w Straży Miejskiej, i w spółdzielni, i w schronisku – nigdzie nie otrzymałem konkretnej pomocy. W schronisku powiedziano mi, że mogę te koty przywieźć, ale ja ich nie złapię. Z tym panem, który się nimi opiekuje, nie mogę się dogadać, a one go słuchają – opowiada pan Żurek. - Budy porobione pod blokiem, miski na jedzenie. I tak sobie te koty tam żyją. A ja tylko czekam, jak będę miał przegryzione przewody hamulcowe – nieszczęście gotowe. Jak zatkałem tę dziurę w samochodzie, to koty mi już pod maskę nie wchodziły. Trudno na parkingu przedszkolnym o szczury. Gdzie ja mam teraz szukać pomocy? – dodaje.

 

Nie na pastwę losu

 

Mieszkaniec bloku przy E. Plater, nieformalny opiekun kotów, przyznaje, że dba o to, żeby koty nie zdechły z głodu. - Dokarmiam je. Jest ich pięć, może sześć. W zasadzie można byłoby je oddać do schroniska. Może by je ktoś wziął, a jak nie, to miałyby siedzieć w klatkach? Tutaj mają odpowiednią przestrzeń, biegają sobie. Dokarmiam je i uważam, że to słuszne. Część z nich została już wysterylizowana – moim prywatnym kosztem. Jest problem, żeby te koty złapać, bo są przecież dzikie. W tej kwestii liczymy na jakąś pomoc ze strony chociażby fundacji Kocia Mama – mówi Krzysztof Mielczarek.

Na pytanie o samochód sąsiada odpowiada spokojnie. - Kot nie mógł przegryźć żadnych przewodów. Mógł to zrobić co najwyżej szczur, czy inny gryzoń. Niekoniecznie tutaj - przecież ten samochód staje w różnych miejscach. Tym bardziej, że te koty są karmione, więc niby dlaczego miałyby to robić? To są tylko moje hipotezy. Ale naprawdę nie sądzę, że to koty. Ja też mam samochód, parking niestrzeżony – ktoś pięścią uszkodził mi samochód. I kogo mam teraz skarżyć? Urząd Miasta, Straż Miejską? Jakieś ryzyko na parkingu człowiek niestety ponosi – dodaje Mielczarek.

 

Jak to udowodnić?

 

Po opisaniu całej problemowej sytuacji z piotrkowskiego osiedla komendantowi piotrkowskiej Straży Miejskiej usłyszeliśmy od razu. - A od kogo ten pan miałby uzyskać odszkodowanie? Jeżeli podobna sprawa została zgłoszona do nas, to mogliśmy ją ewentualnie przekazać do schroniska. Ale zacznijmy od tego, jak udowodnić, że kot mógł przegryźć przewody w samochodzie. Po drugie są to zwierzęta bezpańskie, więc nie można tutaj nikomu przypisać żadnej winy. Nie ma przepisów, które pozwalałyby na podjęcie konkretnych działań w takim przypadku. A jeśli to nie były koty? Nie można w tym przypadku nikogo winą obarczyć – mówi komendant Jacek Hofman.

Podobnego zdania jest Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Słowackiego, na której terenie pomieszkują bezpańskie koty. - Jaką ja mam pewność, że tak rzeczywiście było? - pyta wiceprezes spółdzielni im. Słowackiego Władysław Michalak. - Jak można udowodnić to, gdzie coś takiego się stało? To temat na pewno nie dla spółdzielni. Jeżeli ten pan chce, niech spróbuje uzyskać odszkodowanie od ubezpieczyciela – odpowiada krótko.

 

Sterylizacja to podstawa

 

- Nie jesteśmy rakarzami, więc nie ma takiej opcji, żebyśmy takie koty wyłapywali i przekazywali do schroniska. Dla takich zwierząt byłby to niesłuszny wyrok. My zajmujemy się sterylizacją. I jeżeli chodzi o E. Plater, to temat znamy i jesteśmy w trakcie rozwiązywania tej sprawy. Mieszkaniec tamtego bloku nie jest właścicielem tych zwierząt, jedynie tzw. karmicielem i to on zwrócił się do nas z prośbą o pomoc w przeprowadzeniu sterylizacji. Akcję powinniśmy podjąć w przyszłym tygodniu. Po okresie rekonwalescencji koty powrócą do swojego pierwotnego środowiska. Poza tym koty mają prawo żyć w środowisku. Mało tego, do opieki nad nimi (jaki i innymi zwierzętami miejskimi) zobligowane jest miasto - mówi Dagmara Roszkowska z piotrkowskiego oddziału fundacji Kocia Mama.

 

- Jeżeli chodzi o szkody poniesione przez jednego z mieszkańców, to w historii naszej działalności nie mieliśmy podobnego przypadku. Naszym zdaniem jest to niemożliwe, żeby koty przegryzły jakiekolwiek przewody. Prędzej mógł to być jakiś gryzoń. Próba uzyskania odszkodowania od pana dokarmiającego koty jest absurdalna. Po pierwsze nie jest on ich właścicielem, po drugie ten incydent nie jest do udowodnienia – przyznaje wolontariuszka.

 

Słowa te bezsprzecznie potwierdza Grażyna Fałek – prezes piotrkowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - To niemożliwe. Koty nie mają w zwyczaju przygryzać żadnych kabli. Po prostu je to nie interesuje. Nigdy się z takim przypadkiem nie spotkaliśmy. Takiej szkody mógł natomiast z powodzeniem dokonać szczur. Myślę, że w tamtym rejonie miasta należy koty po prostu wysterylizować, by zapobiec powiększaniu się populacji. I niech sobie tam spokojnie żyją. Są nie tylko nieszkodliwe, ale i pożyteczne. Drobne gryzonie, uciążliwe dla człowieka, na pewno tępią. Do schroniska przyjmujemy tylko takie, które potrzebują opieki i pomocy medycznej – przyznaje prezes Fałek.

 

Czy problem z samochodem powtórzy się? Czy pechowi właściciele będą musieli ponosić kolejne koszty naprawy? Miejmy nadzieję, że nie. Być może był to odosobniony przypadek... Być może winnego należy poszukać gdzie indziej.

 

JK


Zainteresował temat?

0

0


Zobacz również

reklama

Komentarze (70)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Guido Guidoranga07.06.2011 14:14

Niby jakieś tam bezdomne koty, a tu tyle emocji, specjalistów i dyskutujących :/ Media to potęga! Jako wielka miłośniczka kotów, mam nadzieję, że właśnie dzięki mediom i może nawet nieświadomym tego komentatorom piotrkowskiej rzeczywistości, naszym bezpańskim kotom będzie znacznie lepiej.
Gość od samochodowych kabelków nawet sobie nie zdawał sprawy jaką robi przysługę tym kotom :D

00


d. ~d. (Gość)07.06.2011 14:01

"P51" napisał(a):

Bądź łaskaw/łaskawa wyjaśnić nam umiejscoweinie w kocie owych szwów wchłanialnych zakładanych tam przez te fundacje i organizacje.
Jak widać nie bardzo znają się na niciach chirurgicznych,skoro wystarczy im napis na opakowaniu, że są wchłanialne. Bez głosu praktyka określenie "wchłanialne" jest całkowicie niewystarczające i mylące.


Ja nie jest weterynarzem, a koty trafiają pod opiekę specjalistów, więc pytaj ich. Wiem tylko, że taka praktyka jest bezpieczna i skuteczna a precyzyjnych nazw nie znam, nie muszę. Np. Fundacja Kocia Mama od listopada 2010 roku w Piotrkowie wysterylizowała ponad kilkadziesiąt zupełnie dzikich kotów (nićmi, których nie trzeba zdejmować) - (w Łodzi robi to od ponad 6 lat). Koty wróciły do swoich karmicieli, mają się dobrze, żyją i mieszkają tam gdzie zawsze. Fundacja ma kontakt z tymi karmicielami. Czyli jednak da się :)

00


P51 ~P51 (Gość)07.06.2011 11:24

"d." napisał(a):
Wszystkie organizacje i fundacje zajmujące się sterylizacją dzikich kotów używają szwów wchłanialnych. Jest to bezpieczne i minimalizuje stres takiego dzikusa związany z ponowną wizytą weterynaryjną i ew. ponowną narkozą.


Bądź łaskaw/łaskawa wyjaśnić nam umiejscoweinie w kocie owych szwów wchłanialnych zakładanych tam przez te fundacje i organizacje.
Jak widać nie bardzo znają się na niciach chirurgicznych,skoro wystarczy im napis na opakowaniu, że są wchłanialne. Bez głosu praktyka określenie "wchłanialne" jest całkowicie niewystarczające i mylące.

00


olo ~olo (Gość)07.06.2011 11:21

a swoją drogą, to dobrze że wreszcie coś zaczyna się dziać w naszym mieście w sprawie kotów i że te zabobonne teorie co niektórych są weryfikowane, bo niby miasto duże, a świadomość zerowa!

00


elka ~elka (Gość)07.06.2011 09:01

"kociarz" napisał(a):
Pleciesz bzdury. Szwy rozpuszczające się stosuje się do zszywania wewnętrznego a nie zewnętrznego. Jak nie wiesz to nie wypisuj bzdur a każdy vet potwierdzi moje słowa. A mądralińska to ty jesteś bo nie wiesz co piszesz. Współczuję kotom które dzięki twojej wiedzy zostały wykastrowane. Ciebie powinni wykastrować może byś wtedy zmądrzała.


W przypadku dzikich kotów, które nie dają się dotknąć inaczej niż tylko pod narkozą, szwy po zabiegu, wewnętrzne jak i zewnętrzny wykonuje się nićmi rozpuszczalnymi, które po pewnym czasie wchłaniają się i są z organizmu wydalane. Również szew zewnętrzny wykrusza się lub wchłania, a więc nie jest potrzebne usuwanie tych szwów.
Ważne jest tylko, by po zabiegu nie zostały od razu wypuszczone, tylko przechowane w odpowiednich warunkach do czasu zagojenia rany.
Nie musisz współczuć kotom, które zostały dzięki mnie wysterylizowane, bo trafiły w ręce wykwalifikowanych specjalistów, a nie domorosłych internetowych ekspertów.

00


d. ~d. (Gość)07.06.2011 08:31

"MARKPIO" napisał(a):
To jest epiotrkow.pl , a nie jakieś ekot.pl!!!!!!!!!
Nie ten portal!!!


jak Ci nie pasuje, to idź sobie podyskutować do innego tematu, np. o panu Chojniaku lub kolejnym wypadku samochodowym... Tu akurat art. dot. kotów, nic nie poradzisz :)

00


d. ~d. (Gość)07.06.2011 08:30

"kociarz" napisał(a):
Jak nie wiesz to nie wypisuj bzdur a każdy vet potwierdzi moje słowa.


Nie każdy!!

00


d. ~d. (Gość)07.06.2011 08:28

"pragmatyk" napisał(a):
Koty nie mogły przegryźć przewodów. Z takiej działalności znane są kuny.


tak, większość mieszkańców miast nie ma pojęcia, że takie zwierzęta też mieszkają w ich pobliżu. Są tylko mniej widoczne niż koty i rzeczywiście mają skłonności do gryzienia różnych rzeczy.

00


d. ~d. (Gość)07.06.2011 08:26

"P51" napisał(a):

Szwy rozpuszczalne są rozpuszczalne, ale wewnątrz ciała.
Nałożone na skórę tez wymagają usunięcia ( z czasem wypadną same, jak obumrze skóra uciśnięta nitką...).


Wszystkie organizacje i fundacje zajmujące się sterylizacją dzikich kotów używają szwów wchłanialnych. Jest to bezpieczne i minimalizuje stres takiego dzikusa związany z ponowną wizytą weterynaryjną i ew. ponowną narkozą.

00


frank sinatra ~frank sinatra (Gość)07.06.2011 01:12

TO NIE KOTY TO KUNA. ZNAJOMOŚCI TEMATU BRAKUJE.

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat