- Od dziecka czuję się tutaj jak u siebie. Odkąd pamiętam, zawsze moim kierunkiem był MOK. Chociaż nie pamiętam momentu, kiedy pierwszy raz tutaj przyszłam, bo... Miejski Ośrodek Kultury w moim życiu był od zawsze - mówi Elżbieta Łągwa-Szelągowska, nowa szefowa piotrkowskiej kultury, którą pytamy, jak zamierza ściągać do naszego miasta prawdziwe gwiazdy.
- Tydzień Trybunalski: Dziś Pani pierwszy dzień w nowej roli. Jaki się Pani czuje?
- Elżbieta Łągwa-Szelągowska: Czuję się świetnie, chociaż tej nowej roli jeszcze tak do końca nie przejęłam. Na razie przez najbliższe 2 - 3 tygodnie będę wprowadzana w nowe obowiązki.
- Na czym zamierza się Pani skupić, sprawując rządy w MOK-u? Czy skoncentruje się Pani na teatrze?
- Moim priorytetem w działalności kulturalnej (a mam nadzieję, że moja działalność była zauważalna na mapie Piotrkowa i okolic) zawsze było wychowywanie przez sztukę. Dlatego myślę, że sam teatr to za mało. Chociaż sam fakt, że jest tutaj filia Teatru Jaracza zobowiązuje do tego, żeby właśnie teatr bardzo poważnie potraktować. Jestem teatrologiem, to jest mój główny zawód, ukończyłam Akademię Teatralną na Wydziale Wiedzy o Teatrze, więc moja wiedza na pewno zostanie wykorzystana. Nie ukrywam, że moim oczkiem w głowie jest ruch amatorski, jednak zdaję sobie sprawę, że jeśli chodzi o piotrkowską kulturę, to jest to za mało. Mam kilka pomysłów. Trzeba wybrać ten najlepszy, najważniejszy, najskuteczniejszy. Chciałabym, żeby Miejski Ośrodek Kultury w Piotrkowie Trybunalskim był najlepszym ośrodkiem w okolicy, na razie w województwie. Chciałabym, żebyśmy ściągali tutaj jak najwięcej ludzi zainteresowanych kulturą i żeby każdemu było tutaj po drodze.
- Wyznaczyła sobie Pani cele na najbliższą przyszłość?
- Cieszę się, że jest zespół ludzi, który przetrwał różne trudne momenty (na przykład czasy remontu), który nie dawał sobie urlopu od kultury. Jest się na kim oprzeć. Jest wspaniały zespół. Wyznaczając sobie dobry cel, można osiągnąć bardzo wiele. Pomysłów mam tak dużo, że teraz muszę coś z tego wybrać. Zacznę od tego, żeby bardzo dokładnie poznać możliwości placówki od kuchni. W momencie, kiedy już tak naprawdę przejmę nowe obowiązki, wtedy rozpocznę... szybką jazdę.
- Pani dyrektor, wróćmy na chwilę do Pani poprzedników. Jacek Sokalski miał opinię świetnego menedżera. To za jego rządów w MOK-u do Piotrkowa przyjeżdżały największe gwiazdy (Maanam czy Raz Dwa Trzy). Z kolei kiedy placówką kierowała Liliana Adaszek, dało się słyszeć głosy (zwłaszcza wśród kadry ośrodka), że w MOK-u wreszcie jest spokój, że nie ma polityki. Jaki styl rządów przyjmie Pani?
- Najlepszy jest złoty środek. Nie ukrywam, że uwielbiam wielkie imprezy, takie ściągające światło. Właściwie tak pracuje się w kulturze, tzn. interwałami. Po mocnym przyspieszeniu następuje wyciszenie po to, żeby nabrać siły i znów przystąpić ostro do pracy. Mam wrażenie, że pracując z ludźmi kultury, z ludźmi, którzy się świetnie znają, mimo wszystko trzeba dawać te momenty lekkiego uspokojenia, aby potem jeszcze więcej, jeszcze bardziej profesjonalnie coś zrobić.
- Czy będzie Pani starać się ściągać do Piotrkowa gwiazdy?
- Zdecydowanie tak, marzę o tym. Jednak uważam, że te gwiazdy powinny przyjeżdżać do nas po coś. Nie tylko po to, żeby dać koncert. Mam taki pomysł, aby łączyć działania nasze, oddolne właśnie z wizytami gwiazd. Był taki koncert "Kamienica na Filmowej", gdzie Emilia Krakowska tak naprawdę promowała to, co działo się na koncercie, czyli naszych młodych, uzdolnionych ludzi, a jednocześnie ściągnęła widownię. Tak samo było z Cezarym Żakiem, który w pewnym sensie został przez nas piotrkowian wykorzystany do tego, żeby promować Piotrków swoim nazwiskiem. Takie połączenia najbardziej mi się podobają. Już moja w tym głowa, żeby te gwiazdy chciały do nas przyjeżdżać.
- Aby przejąć MOK, musiała Pani z czegoś zrezygnować. Przez wiele lat kierowała Pani Przedszkolem Samorządowym nr 16. W czyje ręce przejdzie placówka?
- Zastępstwo jest w rękach Marty Margasińskiej, która została do pełnienia tej roli świetnie przygotowana. Jestem zwolenniczką przekazywania młodym ludziom kompetencji, uprawnień, jednym słowem przekazywania im pałeczki. Uważam, że młodzi ludzie mają mnóstwo energii, cudownych pomysłów, czasem brak im jedynie doświadczenia, dlatego zamierzam ich wspierać. Marta Margasińska przez ponad 3 lata była nauczycielem, z przerwą, następnie pracowała jako pracownik administracyjny. Teraz, od 2 lat, znów jest nauczycielem, dlatego spełniła wymogi, aby zastąpić mnie w przedszkolu.
Rozmawiała Aleksandra Stańczyk