Dwa ostatnie takie osiągnięcia polskiego zapaśnika to medale Damiana Janikowskiego na MŚ w 2011 i IO rok później. Słabą passę tak medalodajnego dla Polski sportu przerwał dopiero 23-letni piotrkowianin. O sukcesie M. Bernatka najgłośniej było jednak w lokalnych mediach (Strefa FM, epiotrkow.pl, „Dziennik Łódzki”, „Tydzień Trybunalski”) i w mediach społecznościowych, gdzie z medalu "Bam Bama" jak go nazywają, cieszyli się koledzy i znajomi. W mediach ogólnopolskich głównie o przygotowaniach piłkarzy do meczu z Danią, o żenujących występach mistrza kraju w rundach wstępnych europejskich pucharów i Mistrzostwach Europy w siatkówce. Dlaczego?
- Dlatego, że sport w Polsce dzieli się na sport właściwy i futbol - mówił w radiowym Maglu dziennikarz Marek Tronina, kiedyś związany m.in. z TVP. - O zapasach mówiło się dużo, kiedy były sukcesy, najbardziej w latach 80. i 90. Potem występów zapaśników nawet szczególnie nie zapowiadano, bo na kolejnych zawodach zajmowali dalekie miejsca. Brak sukcesów sprawił, że o zapasach zapomniano. Dla środowiska zapaśniczego sukces piotrkowianina to wielkie wydarzenie, ale dla całej reszty już nie.
Także z tego powodu, że medal został jakby przykryty siatkówką - naszym sportem narodowym nr 2 - i piłką nożną.
Na pytanie, dlaczego w mediach dużo głośniej o wynikach podrzędnych walk MMA, dziennikarz odpowiada: - W promocję MMA wpompowano bardzo duże pieniądze. A poza tym MMA trafia w najbardziej podstawowe i prymitywne potrzeby człowieka: zasady są proste, a właściwie nie ma ich. Można się bić przy pomocy wszystkiego.
Na dość skomplikowane, jak dla przeciętnego widza, zasady obowiązujące w zapasach zwraca uwagę także sam Mateusz Bernatek. - Może rzeczywiście przydałoby się ich uproszczenie? To zadanie dla federacji, ja skupiam się na przygotowaniach do Igrzysk Olimpijskich w 2020 roku. Mam w planach zdobycie tam medalu!
To byłoby dopełnienie świetnie rozwijającej się kariery tego wciąż młodego zawodnika. I może wtedy zostanie doceniony bardziej.