Czy powinniśmy przyjąć euro? Właściwie nie mamy wyboru. Wejście do struktur unijnych oznaczało m.in. zaakceptowanie wspólnej waluty. Tyle, że... - Przyjęcie euro w najbliższym czasie byłoby potężnym uderzeniem w polską gospodarkę – powiedział Jarosław Kaczyński. I dodał, że najpierw powinniśmy zrównać się poziomem gospodarczym z Niemcami, a dopiero potem myśleć o zastąpieniu złotówki wspólną walutą.
Co na to inni politycy? - Może kiedyś, ale na pewno nie w tej chwili – mówił w Maglu (Strefa FM) prof. Robert Gwiazdowski, lider partii Polska Fair Play. – Euro było projektem politycznym, nie można porównywać tak różnych gospodarek, jak np. niemiecka i grecka, bo to dla tej drugiej bardzo źle się skończyło. Poza tym jeśli mamy doganiać Niemcy, to nie możemy robić tego samego co Niemcy robią dziś, tylko to co robili Niemcy kiedy byli tutaj, gdzie jesteśmy dzisiaj. W wielkim skrócie.
Aby zmienić walutę trzeba zmienić konstytucję, co przypomniała w Maglu przewodnicząca Nowoczesnej. - Przyjęcia euro chcieliby polscy przedsiębiorcy – twierdzi Katarzyna Lubnauer. – Inni obawiają się wzrostu cen, ale wcale nie musiałoby do tego dojść. Słowacy, którzy euro przyjęli kilka lat temu, są dziś z tego kroku bardzo zadowoleni. Akceptacja dla wspólnej waluty to tam nawet 70%.
- Ci, którzy chcą przyjęcia euro mylą się po raz kolejny. My chcemy, by wzrosły nie ceny, ale wynagrodzenia – mówiła z kolei rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska. – Opieramy się na złotówce, a to silna waluta. Postępujemy racjonalnie.
Nieufnie do przyjęcia euro podchodzili też słuchacze Magla. Zdecydowana większość z nich była przeciw, a najczęściej pojawiała się utopijna koncepcja: niech ceny pozostaną w złotówkach, a wynagrodzenia będą w euro.
Należy jednak przypuszczać, że na to UE się nie zgodzi. A poważniej - reakcja słuchaczy oddaje nastroje większości Polaków. Według sondażu CBOS z końca ubiegłego roku wprowadzenia euro w Polsce chciałoby 22% z nas.