Ulica Życzliwa ulokowana jest na północnych peryferiach Piotrkowa, niedaleko trasy S8, za Lasem Wolborskim. Biegnie od skrzyżowania z Wolborską do Rakowskiej. Wkrótce w sąsiedztwie może pojawić się kolejny element krajobrazu. Niekoniecznie tak przyjazny jak las, drzewa, rzeka Wolbórka czy rozległe pola otaczające ulicę Życzliwą. Masz telekomunikacyjny ma mieć 64,95 metra i składać się m.in. z trzech anten sektorowych, siedmiu anten radiolinii czy umieszczonych na gruncie urządzeń nadawczo-odbiorczych.
O planach postawienia przez operatora masztu telekomunikacyjnego poinformowała nas Jolanta Korczyc, jedna z mieszkanek ulicy Życzliwej. To ona zebrała wszystkich mieszkańców przeciwnych budowie stacji bazowej. - Dowiedzieliśmy się w lipcu, z obwieszczenia na tablicach przystankowych na ulicach Rakowskiej i Wolborskiej - mówi. - Zorganizowaliśmy protest społeczny, zebraliśmy ponad 35 podpisów i skierowaliśmy je do Pracowni Planowania Przestrzennego w Piotrkowie Trybunalskim. Niestety, nikt nam nie odpowiedział, za to 10 października pracownia wydała pozytywną decyzję dla lokalizacji inwestycji. Nie możemy się z tym pogodzić - tłumaczy. Jolanta Korczyc jest lekarzem i powołuje się na rozmaite prace naukowe, dowodzące szkodliwego wpływu fal elektromagnetycznych na ludzki organizm. - Dotarłam do niemieckich publikacji. Na podstawie dziesięcioletnich badań wpływu stacji bazowej na zdrowie ludzi mieszkających w promieniu 400 metrów od masztów okazało się, że liczba chorób nowotworowych wzrasta o 30 procent. Inne badanie, wykonane w Izraelu, potwierdza podobną szkodliwość; tam liczba zachorowań na nowotwory wzrosła o 41 procent! - wylicza.
Mieszkańcy mają również inne argumenty - przytaczają na przykład raport NIK, z którego - w sporym uproszczeniu - wynika, że kontrola działania masztów przez organy administracji architektoniczno-budowlanej była niedostateczna, bo nie weryfikowała na przykład znacznego zwiększania mocy zainstalowanych anten. Mówią również o orzeczeniach Naczelnego Sądu Administracyjnego, z których jasno wynika, że moc poszczególnych anten należy sumować.
W dokumentacji inwestor - czyli operator telekomunikacyjny - wskazał, że obszar oddziaływania inwestycji wynosi 41 metrów i 60 centymetrów. Z kolei odległość od najbliższego budynku mieszkalnego jednorodzinnego wynosi... 42 metry. W analizie architektoniczno-urbanistycznej podkreślono z kolei, że budowa masztu stanowi inwestycję celu publicznego, a ponadto „na podstawie przeprowadzonej analizy stwierdzono, że przedmiotowe zamierzenie inwestycyjne (…) zgodne jest z przepisami odrębnymi i spełnia warunki i zasady zagospodarowania terenu oraz jego zabudowy wynikające z tych przepisów”. - Usłyszeliśmy też, że w zasięgu niebezpiecznego promieniowania nie ma miejsc dostępnych dla ludności. A przecież miejscem dostępnym dla ludności może być taki obszar, gdzie jeszcze nie ma wybudowanego domu, ale przecież może być wybudowany w przyszłości, może ktoś miał takie plany? – zastanawiają się protestujący.
Skoro więc inwestycja działa w oparciu o określone normy prawne i maszt ma stanąć przy ulicy Życzliwej w pełni legalnie, może warto próbować skontaktować się z właścicielem? - Oczywiście, istniały próby dialogu. Na początku był on nawet skłonny spotkać się z prawnikiem i porozmawiać na temat umowy podpisanej między właścicielem a operatorem. Ale się z tego wycofali. W tym momencie nie mamy na to żadnego wpływu. Ci ludzie mieszkają na wprost, w potencjalnej głównej wiązce promieniowania z anteny sektorowej. To zadziwiające, że sami się na to promieniowanie narażają – mówi z kolei Olga Korczyc. Postanowiliśmy sami skontaktować się z dzierżawcą posesji pod inwestycję. Mowy o sąsiedzkim konflikcie absolutnie nie ma. - Czujemy się zmęczeni całą tą sytuacją. Nie godzimy się na żadne przesunięcie budowli. Maszt albo stanie w tej lokalizacji, albo zupełnie z tego rezygnujemy. Przesunięcie to zbyt duże koszty, musiałbym m.in. utwardzić drogę – tłumaczy. Dalej jest jeszcze ciekawiej. - Sam nie wypowiem umowy, bo obawiam się konsekwencji, ale jeśli mieszkańcom uda się zablokować tę inwestycję, nie będę chciał ich narażać na kłopoty, będziemy z tego zadowoleni – podkreśla.
24 października minął termin odwołania od decyzji Pracowni Planowania Przestrzennego o lokalizacji inwestycji. Jak udało nam się ustalić, mieszkańcy Życzliwej złożyli stosowne dokumenty do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. O komentarz poprosiliśmy również pełnomocnika operatora. Niestety, odmówił nam komentarza i odesłał do rzecznika prasowego. To więc na pewno nie koniec tej sprawy, a wobec dość zaskakującej postawy właściciela ziemi, na której maszt ma stanąć, na pewno będziemy się jej cały czas przyglądać.
- Nie jesteśmy chronieni przez nikogo. Jeżeli sami nie zaczniemy się bronić i buntować, to nikt tego nie zrobi. Później ktoś mieszkający w pobliżu masztu umrze, a ktoś powie: „Bóg tak chciał”. Nie, to nie Bóg, tylko ktoś, kto nas na to naraził, tak chciał - podsumowuje Jolanta Korczyc.