Resort szkolnictwa wyższego stawia pod ścianą łódzką Akademię Humanistyczno-Ekonomiczną. Jeśli uczelnia nie zlikwiduje kilkudziesięciu swoich ośrodków, w których nielegalnie kształci studentów, sama zniknie z uczelnianej mapy Polski. O swój los drży ponad 30 tysięcy studentów łódzkiego giganta, największej prywatnej uczelni w kraju.
Tak poważnych problemów łódzka uczelnia jeszcze nie miała. Rozsierdzona samowolą władz akademii minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka zagroziła zamknięciem szkoły. Na witrynie internetowej ministerstwa pojawił się lakoniczny komunikat. "Ze względu na rażące naruszenie prawa polegające na prowadzeniu kształcenia poza siedzibą Uczelni zostało wszczęte postępowanie w sprawie cofnięcia pozwolenia na utworzenie Uczelni oraz nakaz jej likwidacji" - czytamy w nim.
W ten sposób ministerstwo chce przeciąć kwitnący od lat w akademii [wcześniej WSHE, bo szkoła zmieniła status i nazwę - przyp. red.] proceder z otwieraniem sieci punktów rekrutacyjno-informacyjnych. Oficjalnie w takich punktach uczelnia tylko zachęca do studiowania. W rzeczywistości odbywają się tam regularne zajęcia i egzaminy, bez wymaganych zezwoleń z resortu.
Uczelniane przyczółki firmowane są nie przez samą uczelnię, a Instytut Postępowania Twórczego, spółkę powiązaną z AHE. To wybieg uczelni, bo spółki nie może kontrolować Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Efekt jest taki, że uczelnia ma zgodę na prowadzenie kilkunastu ośrodków zamiejscowych i dydaktycznych, m.in. w Koninie, Bydgoszczy, Wodzisławiu Śląskim, Gdańsku, Bytomiu czy Warszawie. W rzeczywistości uczy studentów w kilkudziesięciu miastach i miasteczkach w całej Polsce. Takie punkty uczelnia prowadzi też w kilku europejskich miastach, m.in. w Londynie i Paryżu.
O niejasnych zasadach panujących w zagranicznych filiach AHE pisaliśmy kilkakrotnie. Wtedy władze uczelni bagatelizowały sprawę. Dziś robią dobrą minę do złej gry. - Jesteśmy zszokowani decyzją, przecież kilka miesięcy temu otrzymaliśmy status akademii - mówi prof. Andrzej Nowakowski, rektor AHE. - W piśmie od minister Kudryckiej nie podano żadnych konkretnych zarzutów dotyczących łamania ustawy. Domyślamy się, że wątpliwości mogą budzić rozbieżności w interpretowaniu ustawy, w kontekście oferty dla studentów spoza regionu i z zagranicy - dodaje rektor.
Agnieszka Jasińska, Maciej Stańczyk
więcej w POLSKA Dziennik Łódzki