My jako naród lubimy świętować. Nie przeszkadza nam nawet rodzaj święta i jego powaga. Najważniejsze, żeby święto było. Wtedy potrafimy pokazać na co nas stać. W sobotę (2.04) obchodziliśmy kolejną rocznicę śmierci JPII. Dziwnym trafem przynajmniej na osiedlu Łódzka-Sadowa można było zauważyć dużo grupek hucznie bawiącej się młodzieży. Niektórzy idąc nie byli w stanie dotrzymać kroku grawitacji, inni nawozili pobliskie krzaczki. Jeszcze inni chcieli chyba zaakcentować to, że tu po prostu byli. Ktoś wpadła na pomysł zmiany martwej natury i przerobienia jej na bardziej jak mu się wydawało interesującą. To taki nasz osiedlowy Brus Li. Złamał znak, uszkodził lusterko, wycieraczkę i kilka anten w samochodach. Podejrzewa, że obudziwszy się rano nie będzie nic pamiętał, tylko kaca. Za to pamiętali będą tę noc właściciele uszkodzonych aut. Teraz co rok będą oprócz kolejnej rocznicy śmierci JPII wspominali niemiła przygodę jaka ich dotknęła. Tylko czy o to w tym wszystkim chodziło. Kiedy miliony Polaków z szacunkiem wspominało człowieka, który zmienił świat to z kilkudziesięciu innych Polaków wyłonił się osobnik, który zmienił, a może nie, nasze widzenie świętowania po polsku.
2011-04-03 :: Dodał:
Aman