I Przykazanie Boże - Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną.
II przykazanie - Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią.
Jak to co przytoczyłem ma się do kultu Matek Boskich, świętych, obrazów itd. Matki Boskie Snieżne, czarne, białe, oddawanie czci ciałom zmarłych, figurom i obrazom... Kościół katolicki jest zaprzeczeniem tego co głosił Jezus
Jest okazja na nowe spotkanie z wirusem, ale to dobra wiadomość.
Znowu bedzie śnieg w sierpniu? Cud, jak babciem kocham, cud!
A czym się różni Matka boska śnieżna od Częstochowskiej czarnej Madonny? Czy to ta sama postać czy dwie różne?
Byłem kiedyś ministrantem "u Panien", jeszcze za czasów nieodżałowanego ks. Pecolta. Dziś, życie zmusiło mnie i to niejednokrotnie do zadania sobie trudnych pytań, pytań natury egzystencjalnej, moralnej, pytań o to, jak żyć w tym zwariowanym świecie w obliczu piętrzących się trudności, sytuacji, z których nie sposób wybrnąć nie naruszając np. jakiegoś przepisu, przypadłości systemowych, kiedy czujemy się, że musimy startować w zawodach w skoku wzwyż, w których poprzeczka wisi na wysokości 3 m i sztuka polega na tym, jak tu dany skrajnie nieżyciowy przepis ominąć, jak tu wybrnąć z sytuacji nie przeskakując 3 m, bo to niemożliwe. Wokół nas jest mnóstwo zjawisk, które są – moim zdaniem – o wiele bardziej sprzeczne z duchem Ewangelii (której być może najważniejsze zdanie zaczyna się od słów: „Przykazanie nowe daję Wam...”), aniżeli np. antykoncepcja, ale ambony przeważnie milczą o tych sprawach, jak zaklęte. Na dodatek dobro i zło są na tym świecie dokładnie pomieszane, no, np. w tej chwili być może gdzieś na świecie jakiś biskup molestuje ministranta, a gdzieś na drugim końcu świata w tym samym czasie jakaś prostytutka ratuje komuś życie. Do tego też chcąc być Autorytetem moralnym trzeba mieć odwagę się zbliżyć. Dochodzi jeszcze niezrozumiałe dla wielu stanowisko Kościoła w bieżących sprawach, w tym tzw. sojusz z tronem i to niezależnie od tego, co ten tron wyczynia, byle by był przyjazny wobec Kościoła! W naszym Kościele jest bardzo dużo uroczystej celebry, nadętych kazań, „mocnych słów”, a zdecydowanie brakuje miejsca na refleksję, na wysłuchanie nas, wiernych, co mamy do powiedzenia, na zbliżenie się do trudnych problemów o złożonych reperkusjach moralnych i próbę zmierzenia się z nimi. Podobno u Ewangelików jest zwyczaj, że można po nabożeństwie iść do pastora i porozmawiać o tym, o czym było kazanie, podyskutować, czy nawet się z czymś nie zgodzić. U nas tego nie ma. My mamy pozostać milczącymi owieczkami. Łatwo jest zorganizować okazałą uroczystość, odpust, koronację obrazu, czy jakąś rocznicę, w trakcie której wygłoszone będzie piękne, ale ogólnikowe, żeby nie powiedzieć sloganowe, kazanie, odpowiednio modulowanym głosem, ale brak jest refleksji, dlaczego ludzie przestają odnajdywać w Kościele odpowiedzi na trudne pytania. Mi św. p. Ks. Abp Życiński w odpowiedzi na mój przydługi list życzył znalezienia w Kościele "wspólnoty refleksji" jako leku na moje duchowe rozterki. Może był wielkim optymistą sądząc, że taką wspólnotę znaleźć w Kościele można?... Konfesjonał z oczywistych powodów takim miejscem być nie może, a dlaczego? Ano, polecam ostatni rozdział fascynującej książki Tischnera „W krainie schorowanej wyobraźni”. Lektura obowiązkowa dla wszystkich spowiedników!
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!