Obawiam się, że luzik może mieć rację.
Taka Agencja po prostu może swoim znajomkom (którzy oczywiście "czysto przypadkowo" produkują lub handlują takim asortymentem) stworzyć rynek zbytu. Normalnie sprzedaż owoców i warzyw bywa kłopotliwa, bo trzeba sobie znaleźć stałych odbiorców, albo po jakichś giełdach jeździć. A tutaj po prostu obliguje się szkoły do odbioru narzuconych ilości owoców i warzyw od konkretnych dostawców. Nie wiem, ile szkoły za to płacą (a płacą z publicznych pieniędzy), ale możliwe, że płacą drożej, niż aktualnie można by kupić na targu... Żeby ciemniakom uzasadnić jakoś to osobliwe postępowanie, dorabia się do tego ideologię, np. "promowanie wśród dzieci jedzenia owoców i warzyw"...
A promowanie jedzenia polędwicy i kawioru też jest w planach?! ;)
Tak,jako zagrycha.A szkoły na pewno płacą za te warzywa,sprawdzałeś gdzieś czy tylko tak kłapiesz jęzorem?A jak szkoły mają indywidualnie kupować (kto wystawi na targu w EP fakturę?) te smaczne warzywka na targu,jaką mają wiedzę kto sprzedaje tańsze i zdrowsze,świeższe,jak je transportować,skoro jest to program prowadzony przez ARR?b A w domu to wszyscy zdrowi? Obawiam się że nie.
Dziwny z Ciebie człowiek. Z jednej strony przy każdej okazji krzyczysz tutaj "stop komunie!", a z drugiej potrafisz naskoczyć na kogoś za wskazanie stosowania typowo socjalistycznych praktyk. A jeśli jeszcze wywnioskowałeś, że sugerowałem, by to szkoły kupowały same te frykasy na targach, to jesteś prawdziwym "miszczem" dedukcji. To, czy szkoła płaci z własnych środków, czy środki idą z ARR niczego nie zmienia; są to publiczne pieniądze ściągnięte siłą w podatkach. A to, czy uczniowie będą jeść owoce, warzywa, czy pić mleko, to nie są problemy społeczne!
Szkoła ma (adekwatnie do swojego profilu) przekazywać wiedzę i umiejętności. A niektórzy oczekują, że szkoła będzie pełnić rolę taką, jak leśny paśnik dla zwierząt... Aha, szkoła też nie jest od dawania mleka - od dawania mleka jest krowa...
Papiery widziałaś/widziałaś? I porównałaś/porównałeś je z rzeczywistością? Chociaż w paru przypadkach?
Ten co dostarcza mleko ma tyle wspólnego z produkcją rolną oraz z wsią tyle co np. Krzysztof Chojniak z Mikołajem Kopernikiem. Na wsi, owszem bywa, ale tylko wtedy gdy kumpli wyciągnie na przejażdkę quadem albo terenówką.
Al-Przeczysz sam sobie,domyślam się że lekturę "Przyspieszony Kurs WKP(b)" masz już dawno za sobą.A Ty warzywa jesz,mleko pijesz?
Zwróć uwagę na to:
Nie odnosisz wrażenia, że chodzi głównie o to, by szkołom wtrynić warzywa (jak widać o wątpliwej jakości), zaś to, czy będą one zjadane ma znaczenie drugorzędne?
Całkiem możliwe, że zaskoczenie pana Mazura jest szczere, ale dziwi mnie, że sam nie zauważył, że system odgórnego uszczęśliwiania uczniów warzywami czy mlekiem stwarza możliwości dla lewych interesów i nadużyć. A jeśli jest sama możliwość, to zaraz pojawi się jakiś cwaniak, który ją wykorzysta...
Cały pic polega na tym, że ludzie z uporem maniaka wpatrują się tylko w jedną stronę medalu, a przecież jest jeszcze druga, prawda? Żeby zauważyć, że realizacja akcji rozmija się ze szczytnymi założeniami, ktoś wpierw musiał dostać sparciałą marchewkę... Dobre i to.
I zapamiętaj sobie jedno: jeśli z czegoś robi się "problem społeczny", to warto się temu przyjrzeć bliżej i poszukać minusów, a nie jedynie zachwycać się plusami. Jak wiemy z "Misia" - "ale niech te plusy nie przesłonią Wam minusów".
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!