Witam mam swoją rodzinę wspaniałego męża dwóch synów jeden w wieku przedszkolnym drugi zaś już w technikum od bardzo dawna(kilka lat)bardzo chciałam stać się rodziną dla dziecka które tej rodziny potrzebuje z wielu czynników które są ważne aby stworzyć dom dla większej ilości domowników dałam sobie spokój chodz w sercu cały czas nosiłam i noszę tą myśl aby pomóc dziecku które potrzebuje osoby która wezmie za rączkę i pokaże że świat wcale nie jest taki zły mój mąż pomimo dobrego serca nie jest przychylnie nastawiony na taką pomoc boi się że nie dary dać z siebie tyle aby zaakceptować "dziecko które nie jest z nami od urodzenia" boi się że w pewnym momencie może się przestraszyć a wtedy przecież nie można od tak sobie oddać dziecka bo to najpiękniejszy dar od Boga który nie może być skrzywdzony wyczytałam ostatnio o tym że istniej forma pomocy tak zwanej"rodzina zaprzyjazniona" porozmawiałam o tym z mężem że moglibyśmy być dla dziecka jeśli spełnilibyśmy wszystkie kryteria "ciocią" wujkiem" ale mój maż nadal się boi uważa że nie chce skrzywdzić dziecka bo gdyby nie daj boże było tak że jest dzien odwiedzin amy nie możemy to dziecko by to za bolało w oczach dziecka byśmy stracili zaufanie wiem że mój maż jest dobrym człowiekiem kocham go bardzo i wiem że myśli racjonalnie ale ja tak bardzo chciałabym podać rękę dziecku które na to czeka które tego potrzebuje jak zachęcić męża do tego aby chociaż porozmawiał z osobami które zajmują się tymi sprawami aby usłyszał ile możemy dać z naszych serc a my je duże kochamy swoje dzieci dbamy o nie są naszymi skarbami ale wystarczy nam miłości na to aby dać jej komuś "kto jej potrzebuje
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!