metoda sortowania: od najstarszego do najnowszego / najnowszego do najstarszego
j. ~j. (Gość)28.11.2021 10:57

Czcigodni Księża! To z pewnością najpiękniejszy okres w roku liturgicznym, ale przydałoby się, żeby Kościół stawał na wysokości zadania i zajmował odważne stanowisko w sprawach rodzących poważne i złożone reperkusje moralne w obecnych czasach. Np. łatwo jest ogólnikowo powiedzieć o niebezpieczeństwie tzw. konsumizmu, ale znaczenie trudniej wejść głębiej w problematykę ekonomiczną i ocenić całą złożoność rzeczywistości w ustroju kapitalistycznym. Gdybyśmy bowiem poszli ściśle za głosem Kościoła, nawołującego do umiaru w materialnym wymiarze świąt, to wydalibyśmy na święta nie dwadzieścia miliardów (bo tyle podobno wydajemy) tylko np. 5 mld zł. skupiając się na duchowym wymiarze świętowania. Siłą napędową systemu kapitalistycznego jest bowiem z jednej strony rozrzutność konsumentów, a z drugiej chciwość (jeden z Grzechów Głównych!) bogaczy, którzy zawsze chcą więcej. Gdybyśmy przestali kupować, albo gdyby bogaci nie chcieli się dalej bogacić, system by się zawalił! Mielibyśmy gigantyczne bezrobocie i ogromną recesję, a w konsekwencji też nie mielibyśmy co rzucić w niedzielę na tacę! Jak to wszystko pogodzić z Ewangelią?... Jak to jest np. z tym uchem igielnym?... (A mając na uwadze akcenty w nauczaniu Kościoła można domniemywać, że to nie worek pieniędzy na plecach, ale np. prezerwatywa w kieszeni będzie bardziej zawadzać przy wejściu do Królestwa Niebieskiego...) Mamy tam z jednej strony "dobrego Samarytanina", o którym M. Thatcher powiedziała, że niewiele by zrobił nie mając pieniędzy, mamy Józefa z Arymatei, który będąc bogaczem wytrwał do końca przy Mistrzu (co ciekawe z Nikodemem - człekiem dla odmiany: uczonym!), z drugiej strony mamy zaś Łazarza i owo "ucho igielne". Mamy "rozdaj wszystko, co masz" i mamy "czyńcie Ziemię sobie poddaną" oraz wesele w Kanie Galilejskiej, które jest też swego rodzaju apologią materialnego dostatku, a odniesienie tego wszystkiego do naszych czasów może być bardzo inspirujące, choćby dlatego, że gospodarka wolnorynkowa nie znosi umiaru, wstrzemięźliwości. Żeby to się kręciło, ludzie ciągle muszą chcieć więcej! Przydałaby się na ten temat odważna refleksja, ale ze świecą szukać np. ambon, z których takie tematy się porusza. Nie tylko zresztą problematyka ekonomiczna (a ileż tu dylematów moralnych!), ale mnóstwo innych zjawisk i zachowań o złożonych reperkusjach etycznych nie znajduje się zazwyczaj w obszarze zainteresowań duszpasterzy (jeśli tylko wszystko dzieje się z dala od alkowy...). Raczej słyszymy tzw. "mocne słowa" (a ja zdecydowanie wolę nie "mocne", lecz mądre słowa!) np. o "obronie życia od chwili poczęcia", albo "obronie rodziny, która dziś jest atakowana", czy też przeciw in vitro, albo... przeciw komercyjnemu przeżywaniu świąt. A więc standard, bo każdy ksiądz wie, że wpisywanie się w ten standard jest dla niego bezpieczne. Typowe kazanie adwentowe można streścić jednym zdaniem: „Nie wystarczy ubrać choinkę, kupić prezenty, przebrać się za Mikołaja, albo przyrządzić potrawy wigilijne, bo prawdziwe przygotowanie się do świąt ma polegać na tym, że w naszym sercu powinien narodzić się Chrystus. Amen!” Jeśli zamienić choinkę na pisanki, Mikołaja na zajączka i „w naszym sercu powinien narodzić się Chrystus” na: „to my mamy razem z Chrystusem zmartwychwstać z naszych grzechów”, mamy gotowe kazanie wielkopostne... Ale szerokim łukiem księża omijają mnóstwo problemów życia codziennego, które rodzą poważne dylematy moralne i o których nie sposób wystarczająco opowiedzieć w czasie kilkuminutowego szeptania przez kratki, a zresztą po co, skoro siedzący po drugiej stronie kratki grzesznik w sutannie raczej nie ma ochoty tego słuchać, bo wolałby – jak pisał ks. Tischner - jak najszybciej powiedzieć „Ego te absolvo”, zapukać w deskę konfesjonału i słuchać następnego... Ksiądz chodzący po kolędzie powiedział mi kiedyś, że jak coś więcej powie z ambony, to później ma kłopoty... A mówił mądre, odważne kazania, tylko że... jakoś go prędko przeniesiono do innej parafii... To oczywiście tylko część odpowiedzi na pytanie, dlaczego Kościół wyraźnie traci wiarygodność, jako Autorytet moralny, ale choć chce nas widzieć ciągle bijących się w piersi, to sam do przyznawania się do własnych win jest niesłychanie nieskłonny. Może już nie warto nawet pisać o obowiązującym obecnie sojuszu z władzą, bo to odrębna bajka, ale do spadku autorytetu Kościoła w Polsce przyczynia się bardzo mocno. W Kościele nie potrzeba więcej nadętych, ogólnikowych, żeby nie powiedzieć sloganowych, kazań i okazałych uroczystości z okazji jakieś np. kolejnej rocznicy urodzin JP II, śmierci JP II, wyboru na papieża JP II itp. , natomiast bardzo potrzeba odważnej refleksji, dopuszczenia do głosu wiernych i ich wysłuchania nie tylko w konfesjonale, wzięcia się za bary z przeróżnymi, niekiedy bardzo perfidnymi przypadkami sprzeniewierzania się ewangelicznemu: „Przykazanie nowe daję wam...”, bo bez tego Kościół będzie tylko dalej tracił, zarówno autorytet, jak i wiernych.

41


Enter ~Enter (Gość)29.11.2021 09:35

Od Adwenu wolę Adblocka, tym bardziej, że na epiotrkow pełno scamu

32


Nowy komentarz
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat