A cóż to za news?! O polskim (piotrkowskim także, jak najbardziej) sądownictwie wypada napisać nieco szerzej. I trochę prawdy. Choćby o tym, że paraliż w polskich sądach to już jest od prawie 20 lat. To prawdziwa stajnia Augiasza! Tylko nie ma nigdzie tego Augiasza, który by ją oczyścił z brudu i naleciałości.
Wpadło mi w ręce spisane na 9 (słownie: dziewięciu) stronach A4 znormalizowanego tekstu uzasadnienie sądu, udzielającego pełnej wypocin odpowiedzi, dlaczego to sąd uznał skargę obywatela za nadającą się do oddalenia. Te dziewięć stron, to jeden wielki, bezsensowny quasi-prawniczy bełkot, jakim sądy powszechne w Polsce karmią strony skarżące. Sąd specjalnie nie chce (bo ma w tym swoje cele) sformułować sensownej odpowiedzi na – góra – jedną, dwie strony.
Studiowałem języki i wiem, co i jak piszę, ale taka wiedza zupełnie obca jest polskim sądom. Zanim przywdzieją sędziowie swe poważne togi, powinni ukończyć co najmniej roczne studia podyplomowe z zakresu języka polskiego. Teraz to są wręcz wtórni analfabeci. Zamiast pisać zwięźle i na temat, uważają, że lepiej zagmatwać i układać zdania od rzeczy. A jaka to sztuka musi być! A ile czasu i wysiłku trzeba, ażeby zapętlić proste sprawy! Te rozmywające istotę rzeczy przegadane uzasadnienia niczego nie wyjaśniają. Gmatwają tylko i komplikują sprawę po to, aby rozmydlić sens, a w przypadku skarg - rozmyć odpowiedzialność sędziów-kolegów z sądów niższej instancji. Uzasadnienia najczęściej są niesprawiedliwe i nieuczciwe, a w swej treści – aroganckie i bezczelne! A dlaczego? A dlatego, aby nie uznać racji skarżącego i dlatego jeszcze, aby sądu niższej instancji nie obarczyć odpowiedzialnością za niebywałą wręcz opieszałość i przewlekłość postępowania. To, jak działa sądownictwo w Polsce, to jeden wielki skandal.
Sędziowie czują się w Polsce jak kapłani. Stali się niepostrzeżenie nową klasą kapłańską i nic dziwnego, że chcą, by ich jak kapłanów traktować! Otóż – nic z tego! Naiwnych nie sieją, mili sędziowie! Uzurpatorom z sądów, sędziowskiemu sobiepaństwu i sędziowskiej pseudoniezależności – zdecydowane „Nie!”
Ile braku znajomości rzeczy, ile niedostatku empatii, ileż braku zwykłej, ludzkiej przyzwoitości kryje się na stronach sądowych pism, pełnych bełkotliwego tłumaczenia i bezwstydnego pomiatania ludźmi.
Wstyd i hańba! Nie mamy w Polsce wymiaru sprawiedliwości. To co jest, to jedna wielka hucpa środowiska sędziowskiego!
Żywię nadzieję, że ktoś, już niezadługo – położy temu wszechobecnemu klanowi sędziowskiemu kres! Wyhodowanie takiego podłego gada, jak polski system wymiaru sprawiedliwości możliwe jest tylko w chorej do cna demokracji, przeżartej układem, kolesiostwem i korupcją. Wierzę w nastanie ery prawdziwej demokracji i w działalność rzetelnych sądów. Tego wymaga polska racja stanu. Bez tego Polska pogrąża się coraz głębiej w chaosie i wnet zgnije do szczętu. Na razie – niestety – mamy kraj, gdzie takiemu sędziowskiemu procederowi przyklaskują takie autorytety moralne, jak „Gazeta Wyborcza”,TVN i Polsat, postkomuna, salon i tak zwani „różowi”. Spożywamy obecnie owoce tak zwanej Magdalenki i tak zwanego Okrągłego Stołu. Ale ja ufam, że uchowała się jeszcze zdrowa tkanka narodu.
Wybory do parlamentu nie mają sensu, pisał 4 października 2009 roku we "Wprost" Stanisław Janecki. Dlaczego? Bo naprawdę w sprawach najbliższych obywatelom nie rządzi ani parlament, ani wybierany przez niego rząd. Rządzą... sędziowie. Co oznacza, że największy wpływ na nasze życie mają ci, których nie wybieramy, bo właściwie wybierają się sami. I sami się kontrolują. Sędzia nie tylko może nas pozbawić wolności, zniszczyć dorobek życia (czasem wielu pokoleń), uniemożliwić wykonywanie zawodu czy zajmowanie się dziećmi. Może nakazać nam, co powinniśmy mówić w publicznej debacie (liczne kuriozalne wyroki w sprawach o zniesławienie). Może napiętnować nasze wybory moralne (żeby przywołać choćby wyrok w sprawie Alicji Tysiąc). Może nas zmusić do akceptowania nietolerowanych przez nas obyczajów (wyroki w sprawach gejów i lesbijek). Wreszcie, może wymusić na nas odstąpienie od wyznawanych wartości (orzeczenia w sprawach nieakceptowania zachowań uważanych przez nas za naganne czy zgoda na czyny łamiące sumienie).
Taki stan rzeczy powinien budzić przerażenie, bo miękko wprowadza coś w rodzaju sądowego totalitaryzmu. Właściwie nie mamy już do czynienia z demokracją parlamentarną, lecz z oligarchią sądową. Bardzo mocno uświadomił to przebywający niedawno w Polsce Antonin Scalia, sędzia Sądu Najwyższego USA. Przerażające jest to, że sędziowie stali się taką potęgą właściwie prawem kaduka. Najlepszym tego przykładem jest Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Wystarczy, że państwo sygnatariusz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka deleguje tam swego kandydata, by potem (co najmniej przez 6 lat) nie musiał się on liczyć z nikim i niczym. I miał ogromny wpływ na nasze życie. Sir Ralph Dahrendorf, zmarły kilka miesięcy temu niemiecko-brytyjski socjolog politolog, mówił o nastaniu epoki judykalizacji. Czyli czasów, gdy sędziowie przejmują funkcje superpolityków, zajmujących się nie tylko polityką, ale także moralnością. Mogą rozstrzygać, co jest politycznie „właściwe" i co jest moralne. Metodą prób i błędów, nie oglądając się na nic i nie mając większych do tego praw niż przeciętny obywatel. Co oznacza, że są uzurpatorami.
I mało kto bije na alarm, bo zaraz dostaje obuchem w łeb, że podważa status trzeciej władzy i sędziowską niezawisłość. Jaką niezawisłość? Toż chodzi o sędziowskie sobiepaństwo, o absolutny prymat nad innymi władzami. To już lepiej, gdy o problemach moralnych decyduje władza wybieralna, bo przynajmniej wiadomo, że większość narzuca swoje prawa i normy i ma do tego legitymację w wyborach. Niepostrzeżenie sędziowie stali się nową klasą kapłańską. Nic dziwnego, że chcą, by ich jak kapłanów traktować. I nic dziwnego, że w sporze po wyroku w sprawie Alicji Tysiąc najgłośniej polemizowali z nimi inni kapłani, czyli katoliccy duchowni.
Tyle że to nie sędziowie-kapłani są od rozstrzygania sporów moralnych (i politycznych). Bo czy sędzia porozumiewa się z Duchem Świętym czy jakimś boskim bytem prawniczym? A skąd. Może być tak samo grzeszny, głupi (sąd w Bydgoszczy szuka np. Sophie Bohm urodzonej w1782 r.) czy omylny jak każdy z podsądnych. Dlatego nie może mieć tak wielkiej władzy. I jeszcze dlatego, że wielka władza wielce korumpuje.
Do kamer i mikrofonów minister sprawiedliwości, pierwszy prezes Sądu Najwyższego i pozostali wytypowani do kontaktów z mediami sędziowie pięknie mówią. Ale to niebezpieczne złudzenie! Temida jest bowiem ślepa i obawiam się, że także głucha. Inaczej tego potoku cynicznych frazesów o godności zawodu sędziego wytłumaczyć się nie da.
To chyba naturalne tzw. ruchy kadrowe. Ludzie, w tym sędziowie, nie sa niewolnikami i nie muszą w sądzie pracować do emerytury (tut. stanu spoczynku). Dobrze, że zwolnili miejsca, więc młodzi prawnicy będą mogli się też realizować jako sędziowie.
Życzę Ci, żeby Twoją najważniejszą w życiu sprawę obsądził młody, niedoświadczony sędzia, ucząc się na swoich błędach...
Sędziowie Ci z pewnych oczywistych i nieprzyjemnych dla nich względów musieli w trybie ekspresowym uciekać z Sądu... Nie dorabiajmy teraz ideologii!!!!
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!