Byłem na pielgrzymce ponad 25 lat temu jako nastolatek i wspominam ją miło, chociaż bardziej jako przygodę czy walkę ze swoimi słabościami aniżeli duchowe przeżycie. Dzisiaj jestem ateistą i patrzę na pielgrzymów z politowaniem ale i z podziwem, że w imię jakiejś tam narzuconej wiary chce im się w pocie czoła przez kilka dni maszerować do Cz-wy. Ale szanuję ich wybór.
Byłem na pochodzie pierwszego maja 35 lat temu, nie wspominam tego miło. Miłe wspomnienia z czasów tyranii są niemożliwe. Wtedy nie wierzyłem w komunizm i dzisiaj nie wierzę neokomunizm. Współczuję dzisiejszym wyznawcom bolszewizmu i z politowaniem czytam wypociny ludzi niewierzących zatroskanych o stan, poziom i jakość wiary członków kościoła.
Byłam i widziałam wiele bardzo zmęczonych osób. były i takie, które się dobrze trzymają. Jedno jest pewne, wszyscy byli szczęsliwi gdy wchodzili na Szczyt Jasnej Góry. sporo osób na nich czekało. Tych z grupy duchowej też. A Ciebie tam nie było?
A można wiedzieć kto?!
Zamiast leźć bezproduktywnie i zaspokajać jakieś swoje wydumane ego w imię czegoś tam, nawet nie bardzo wiadomo, czego, to pielgrzym zaoszczędzone w ten sposób setki(!) godzin, mógłby poświęcić na jakiś bliższy sercu Boga cel. Na ten przykład, pątnik mógłby przeznaczyć te godziny na pracę w ramach chrześcijańskiego/człowieczego wolontariatu z pacjentami hospicjum albo z pensjonariuszami domu starców. Zamiast leźć w pocie czoła i potem robić z tego wielką martyrologię i pokazywać zniszczone marszem podeszwy stóp, nie lepiej ucieszyć Boga trzymaniem cierpiącego w łóżku opuszczonego chorego za rękę albo spacerem z zapomnianym niepełnosprawnym pod rękę po parku? Źle kumam, księże Estkowski? Co prowadzi bliższą drogą do zbawienia? To pierwsze czy to drugie? Co w istocie ma Boży wymiar i ludzki sens? Ksiądz-pasterz się może niech wypowie szeroko i potoczyście na ten temat w telewizji miejskiej w ramach przypisanego księdzu przez magistrat okienka z cotygodniową pogadanką umoralniającą owieczki, kiedy już ksiądz się upora z tym dorocznym pielgrzymowaniem do Częstochowy. I po co do Częstochowy? W Piotrkowie tyle potrzebnych intencji, tyle spraw dla chrześcijanina: tu prawdziwy ugór czeka na czyny. Nie na czcze pogadanki i bezproduktywne ścieranie asfaltu.
Ludzie!!!Nowy "biskup" w piotrkowie.
w Piotrkowie z pewnością biskup by się przydał, bo teraz wszystkie owieczki lgną do Ojca Chojniaka.
Mógłby go jakiś brat skarcić słowem przynajmniej.
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!