żeby dostać się do III LO trzeba mieć koło 120p.
a do I LO. około 140 p.
Jest to jakaś różnica.
Mimo to i tak uważam że w III LO jest wyższy poziom niż w I LO.
a II LO było kiedyś wysoko , ciężko było się tam dostać też trzeba było mieć koło 130 p. a teraz ? yyy. mając 100 p. raczej się tam już dostaniemy .
to raczej nie zależy tylko od tego do jakiej szkoły chodziłeś tylko od tego jak się tam uczyłeś , bo mogę iść do IV LO i mieć tam same 5 i 4 . Maturę napiszę bardzo dobrze , potem studia i wysokie stanowisko też będzie.
Więc to nie zależy tylko od tego gdzie chodzisz do szkoły ale jak Ci w niej idzie ;)
Zależy też od tego kogo znasz :) Czasem osoba po dobrej szkole i do tego osoba zdolna inteligentna po prostu osoba bystra nie może się przebić wyżej ponad poziom pewien. Czasem osoby bez szkół mając tylko wykształcenie podstawowe piastują wysokie stanowiska.
Co do osób po studiach państwowych (nie szkółkach niedzielnych) to w tych czasach jest problem z znalezieniem dobrego miejsca pracy gdyż takie osoby są z góry skazane na dziadowanie poniżej swych papierów z powodu:
1)głupoty pójścia na studia,
2)głupoty pracodawców, że faworyzują osoby bez szkół lub po szkółkach niedzielnych i nie inwestują w przyszłość,
3)pracodawca chce pokazać młodemu kto jest panem, a kto dziadem.
Co do pkt 3) to pracodawca sam sobie kręci sznur na szyję. Uczy młodych jak robić go w wała, jak się obijać w pracy itd. Po takim kursie pracy młody ma gdzieś każdego kolejnego pracodawcę :)
Zgadza się.
Niekoniecznie. Aż tak pesymistyczna bym nie była. Są problemy ze znalezieniem pracy, ale jednak nie wszyscy absolwenci szkół państwowych są bezrobotni i żyją poniżej pewnego standardu. Liczy się też kwestia optyki - nie wiem od jakiego progu zaczyna się wg Ciebie "dziadowanie".
Bzdura, przynajmniej częściowo. Jeżeli faworyzują, to osoby-praktyków albo osoby z tzw. swojego podwórka. Natomiast nieprawdą jest, że osoba po tej nazywanej przez Ciebie szkółce niedzielnej ma przewagę w starciu z absolwentem państwówki. No chyba, że przypadkiem ma ona jednak lepsze kompetencje (tego nie możesz wykluczyć).
Cóż... Klet papiery to nie wszystko. No chyba, że te koloru żółtego-one skutecznie dyskwalifikują Cię z aktywności zawodowej. Tak naprawdę to dopiero życie weryfikuje rzeczywiste kompetencje i zdolności. Twoje poglądy są zbyt czarno-białe, jakbyś nie dopuszczał do siatkówki odcieni szarości.
Pewnie, że są problemy i masz rację z tym. Ja uogólniam wiele spraw bo nie chce mnie się rozdrabniać wszystkiego na kawałeczki Od reguły są wyjątki. Co do szkół państwowych, ich profili i zasobności rynku na dany "produkt" bo o tym mowa i to właśnie reguluje standardy.
Poziom dziadowania w tym zakichanym kraju to obecna pensja minimalna. Do tego jakim cudem ktoś bez szkoły może zarabiać tyle samo co człek po szkole wyższe i to już nawet tej szkółce niedzielnej.
Oj tutaj nie mogę się z Tobą zgodzić. Może mam złe doświadczenia albo moja głowa jest totalnie popsuta otaczającym nas debilizmem. Zresztą muszę trzymać laur swój za miano największego debila tego portalu.
Wracam do sprawy, tłumaczę co i jak ja widzę.
Osoba po szkółce niedzielnej na piotrkowskim rynku pracy jest diamentem, gdyż ma obowiązek mało wymagać od pracodawcy. Program w tej szkółce to jak rok nauki w I lub II L.O. w Piotrkowie Trybunalskim.
Osoba po tej szkółce eliminuje z rynku osoby po szkołach państwowych z całego kraju. Ile osób mimo, że bardzo by chciało pracować w swoim mieście rodzinnym nie robi tego z prostego powodu: brak ofert pracy i niska pensja.
Pracodawca nie patrzy na dyplom tylko na to ile musi wypłacić danej osobie. Czasem jakby ruszyli głowami to zrozumieli by, że w szkole państwowej trzeba się uczyć, a nie bąki zbijać lub w nosie dłubać na zajęciach. Dlatego nikt mi nie wybije z głowy faktu, że człek po szkole państwowej posiada bardziej rozwinięty intelekt niż po pseudo szkółkach. Pracodawcy też nie szukają osób bystrych ino wyrobników do pracy.
A cóż to są te kompetencje ? Jak młody człek ma je zdobyć ? Po co podatnik płaci podatki na utrzymanie szkół państwowych skoro wyedukowani tam ludzie są zbędni. Szkoły prywatne i szkółki niedzielne to porażka systemu szkolnictwa. Nie chodzi o to by student miał dostęp do sieci, pub studencki pod nosem. Na studiach też nie do końca liczy się wiedza. Bardziej liczy się to jak człek potrafi zdobywać tę wiedzę, szukać jej. Nie liczy się kucie na blachę, a nauka ze zrozumieniem. Liczy się wykorzystywanie zdobytej wiedzy w życiu, a nie wciskanie durnie guzików.
Mówisz, że moje poglądy są monochromatyczne trudno. Dla mnie jest wszystko proste nie lubię owijania w bawełnę. Lubię jasność tzw. "krótką piłkę". Śmieszy mnie jak ktoś leje wodę by wejść w .... Nie znoszę cwaniactwa i głupoty. Nie lubię się cackać z czymkolwiek. Wolę usłyszeć twarde słowo "spier....." niż cukierkowate pomyje.
Inna sprawa, o której już wspominałem na PW. Przecież nie każdy musi mieć wykształcenie wyższe, prawda ! To, że durny (nie)rząd dał wykształcenie na tacy każdemu obywatelowi w prezencie to już jest chamstwo i tanizna.
Przepraszam jak kogoś uraziłem oraz za to czego jeszcze tutaj nie dopisałem.
P.S: Bez przesady III L.O. lepsze niż I lub II śmiech na sali. Jeżeli ktoś tak uważa to głupoty gada bo lepiej olać III i IV L.O. i udać się po gimnazjum do prywatnego liceum, technikum i w 3 semestry kupić sobie papier. Szybciej i łatwiej bez zbędnej wiedzy w głowie.
A takim cudem, że ktoś ma żyłkę do cwaniactwa i kombinatorstwa. Niestety intelekt i błyskotliwość to towar, na który niekoniecznie mamy dziś popyt. Niestety. Komuś zachciało się zdechłego, skarlałego do granic możliwości kapitalizmu, to i go mamy. Liczy się przebojowość, odwaga i amoralność. A te niekoniecznie idą w parze z wiedzą i inteligencją.
Zależy, o jakim pracodawcy mówimy. Napisałam, że Twój post jest tylko częściowo błędny. Nie możemy po prostu wciągać wszystkich pracodawców w jeden nawias.
Zgodzę się natomiast, że w Piotrkowie nagminnie preferuje się pracowników o niższych kwalifikacjach. Bo tacy:
po pierwsze nie mają realnych podstaw do biadolenia o podwyżkę. Niewiele umiesz - nie wymagaj
po drugie taki pracownik to mały osiołek, z wyłączoną lub zaburzoną funkcją konstruktywnego, krytycznego myślenia. Pracuje, bo pracuje
po trzecie pracodawca ma spokojną głowę, bo ani go ta miernota nie zagnie, ani tez nie podniesie lamentu o podwyżkę. A jak podniesie, to łatwą ręką się go sprowadzi na ziemię.
Wykwalifikowany pracownik to efektywny, ale i uciążliwy pracownik. Ot, taki ciężki orzech do zgryzienia.
Nie rozdrabniajmy się na drobne.
Ja nie podepnę wszystkich studentów państwówki pod wspólny parasol umiejętności i wiedzy. Student studentowi nierówny. Niektórzy skoncentrowani są wyłącznie na przechodzeniu kolejnych egzaminów i z tego są zadowoleni. Nie wszyscy są błyskotliwi i nie każdy daje sobie radę w zderzeniu z rzeczywistością zawodową. Jestem świadoma, że również w państwówce zdarzają się tumany. Przykre, ale prawdziwe.
Niestety system szkolnictwa jest w dużej mierze martwy - nie przekłada się na realne umiejętności. Niestety. Wspaniale pozdawane egzaminy nie gwarantują, że dasz sobie radę na realnym stanowisku. Dochodzi bowiem wiele innych dodatkowych czynników. Kompetencje to spoiwo łączące teorię z praktyką.
Nie oszukujmy się, różnie z tym bywa.
Zależne od kierunku, uczelni, wykładowcy etc.
Zatem dla jasności - jestem po państwowych szkołach, a mimo to dostrzegam złożoność sytuacji na rynku szkolnictwa.
Jedno jest pewne:
Piotrków jest niezmiernie zdeformowany i wypaczony pod względem doboru kadry pracowniczej. I tu się zgadzamy. Norma po piotrkowsku:
Liczy się mierny, bo bierny i wierny.
rrrrrrrr no nie wiem nie wiem ja to chyba mam jakieś złe doświadczenia :D albo źle trafiałem :D
Idealnie ujęte :)
Zgadzam się. Jednak teoria na studiach to rzecz nieznana. Liczy się zdobyta praktyka, a gdy jej brak to pracodawcy na tym mogą tylko tracić. Bo jak pisałem mogą i muszą płacić podatki na szkolnictwo i nie chcą tego wykorzystywać.
Pełna zgoda.
Niczym to topowe auto :D
To ja się wetnę jeszcze ze swoimi wypocinami, których i tak nikt nie weźmie przecież poważnie.
Z tymi odcieniami szarościami i stawianiem spraw twardo na zasadzie czarne-białe, mimo wszelkich niedoskonałości takiego postrzegania świata, bliżej mi (niestety, żałuję) do Kleta. Cóż, poglądy wraz z wiekiem i nabieraniem doświadczenia radykalizują się. Szkoda, że u młodego Kleta już to wyszło. Ciut za wcześnie. Ale dzieci obecnie tak szybko dorastają...
W czasach, jakie mamy obecnie, a dotyczy to każdej dziedziny życia, każdego fragmentu tej naszej rzeczywistości spsiałej i spicniałej do cna, nie ma miejsca na jakieś tam sentymenty.
Albo czarne albo białe. Albo rybka albo pipka. To przykre, wiem. Dziś pora na powrót do naczelnych zasad rządzących Dzikim Zachodem: dobry albo zły. Nie dobry i trochę zły. Nie zły i trochę dobry. Albo albo. A jak nie - colt z kabury i trup na miejscu. Sprawiedliwość tu i teraz.
No, niech będzie: sędzia, pięć minut, wyrok i sznur na gałąź.
Polecę na dobranoc Piłsudskim, lekko rozszerzając: narody wspaniałe, tylko ludzie k...y.
Dziękuję za komplement :) Może i ten klet młody jeszcze, a może już nie taki młody.
No tego jeszcze nie słyszałem. Od razu skojarzyło mi się z szambem i perfumerią.:-)
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!