Teksty w stylu "karetka może jeździć wszędzie, po placu zabaw, po trawniku..." graniczy z chamstwem. A potem ludzie nagrywają filmy z okien jaka to heca, gdy ambulans ugrzęźnie i ratownicy próbują wyjechać. W ogóle zadziwiające jest, jak każdy sobie przypomina o pogotowiu w przypadkach tego typu... . Nie zastawiajcie dróg osiedlowych a będzie dobrze.
Ja też tam onegdaj mieszkałem i też się rozwiodłem przez kumpla,którego poznałem z moją żoną i którą uwiódł po koleżeńsku.W ogóle ta okolica sprzyja rozpuście (takie tam są klimaty) i dlatego stamtąd uciekłem w drugi koniec Piotrkowa.Niestety za bardzo starodawny,bo nie mogę teraz spotkać i zapoznać jakiejś fajnej kobitki i dlatego mieszkam sam.
do drogi jest 20 metrów, a paniusia ma problem, bo autko za daleko stoi?
Nie to żeby coś, ale ten blok jest 26 metrów od ulicy Sygietyńskiego, wystarczyłoby zrobić dojście od tej strony. Wydaje mi się że problem jest nieco wydumany. W dokładnie takiej samej odległości wejście do budynków mają ludzie w blokach na osiedlu Słowackiego np. przy ulicach Reja i Kołłątaja. Karetka w razie czego może spokojnie wjechać na chodnik.
Zastanawia mnie, czemu ludzie piszą o takich rzeczach do lokalnych redakcji, robiąc burzę w szklance wody. Takie rzeczy załatwia się najpierw z administracją, a później z UM.
Nie jestem mieszkańcem tej osady. Jednak rozumiem problem. W Galii mieliśmy podobny problem.
Nasz główny szlak komunikacyjny został zniszczony przez niejakiego Gala Seniorixa, który wysadził nasza kamienice (nie odpowiednie proporcje magicznego wywaru) niszcząc przy okazji droge do naszego ostatniego baraku.
Rozwiązanie było bardzo proste. ŻYMSKIE TARGOWISKO. Wysłalismy gala thorgalixa wraz z prorokiem Lebiodą którzy za kilka litrów naszego wywaru i bagiennego ziela zakupili bardzo ciekawa rzecz a mianowicie latające żymskie dywany od tak zwanych żymskich dywaniarzy(odwieczni przeciwnicy żymskich firankarzy)
. Zaczęliśmy sie nimi przemieszczac i problem sie rozwiazał
Pamiętam jak wraz ze szwagrem i moją lubą Bożenką, wracaliśmy do mieszkania położonego właśnie w tej okolicy. Padał wtedy obfity deszcz, podobny do tych z filmów z Robertem de Niro jako że w pobliżu nie było żadnego miejsca parkingowego a że nie chciałem aby moja kochana żona zmokła odstawiłem szwagra i lube tuż przed klatką a sam pojechałem parę osiedli dalej aby spokojnie odstawić samochód. To był naprawdę udany dzień, pomyślałem zadumany maszerując do klatki w strugach deszczu. Otworzyłem drzwi wejściowe, wgramoliłem się na trzecie piętro i wszedłem do mieszkania. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem swoją ukochoną posuwaną na pieska przez szwagra. Od dwóch lat jestem rozwodnikiem a szwagier ma proces o kazirodztwo. Nie polecam braku miejsc parkingowych.
Mieszkałem tam 20 lat temu, zanim wyprowadziłem się na działkę gdzie piękny dom mam zarobiony na handlu rzymskimi skarpetkami. Jak od szwagra przywiozłem komodę, to musiałem moim zielonym Lanosem razem z przyczepką pod klatkę podjechać, a jak już razem ze szwagrem wnieśliśmy to się wódeczki napiliśmy i stał tak do następnego dnia tam.
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!