Nie da się w nieskończoność konserwować drewnianej budki. Drewno po tylu latach zwyczajnie już spróchniało. Jej dalsze trwanie w nowoczesnej rzeczywistości byłoby zwyczajnie nieestetyczne (tak, osoby, które zaopiekowały się tym miejscem nie są pozbawione gustu!). Kapliczka nie miała charakteru zabytku. Ale była. W tym właśnie miejscu. Ryzyko trwałego usunięcia kapliczki powstało "przy okazji" budowy obiektu handlowego, który widać na zdjęciach. Dodam jeszcze, że świadomie użyłem terminu instalacja (nie ma ono znaczenia pejoratywnego), gdyż całe zamierzenie ma przywrócić dotychczasowy charakter miejsca.
Dla niedoinformowanych historia kapliczki za: https://www.facebook.com/groups/157691434801034/?multi_permalinks=1169854123584755%2C1168091650427669¬if_id=1677865266416911¬if_t=group_activity&ref=notif
"Historia bardzo romantyczna.
Był rok 1934, Piotrków Trybunalski. Ślub Ireny Nogieć i Faustyna Jurkowicza.
Ona była nauczycielką, a on inżynierem, porucznikiem Korpusu Ochrony Pogranicza z Wilejki.
Poznali się trzy lata wcześniej, w Brześciu. W 1933 roku postanowili, że się pobiorą. Porucznik Jurkowicz napisał do dowódcy KOP podanie z prośbą o zgodę na małżeństwo. W tamtych czasach regulamin wojskowy nakazywał, aby żona oficera była wykształcona, miała dobrą opinię i minimum 20.000 złotych posagu.
Niestety, narzeczona nie spełniała trzeciego warunku. Była córką kolejarza. Generał Kraszewski, dowódca KOP – odmówił.
Wujek Funio, bo tak później zwracała się do niego małżonka, napisał do narzeczonej dramatyczny list: „Irenko, odmówili mi, będę Cię kochał jak siostrę”. Irenka, zdesperowana, wsiadła do pociągu i pojechała do Wilejki.
„– Dwa lata zawracałeś mi cztery litery i teraz będziesz mnie kochał jak siostrę?"
Pensja porucznika KOP wynosiła wówczas około 400 zł. Stancja z wyżywieniem 30. Porucznik Jurkowicz nie pił gorzałki, nie grał w karty. Irenka zabrała mu wszystkie oszczędności i kupiła w Piotrkowie Trybunalskim na ulicy Słowackiego 132 dom z wielkim ogrodem.
Rok później pan generał wyraził zgodę.
Na pamiątkę narzeczeni postawili Panu Bogu na rogu ogrodu wielki drewniany krzyż i kapliczkę.
Ogrodu już nie ma, krzyż spróchniał i przewróciła go wichura. Ludzie postawili nowy, żelazny. Stoi tam do dzisiaj."
Pieski tylko na te kwiatki sikają,a ich właściciele patrzą i nie reagują...
Ciekawe, czy urząd miasta zainteresuje się tym, że ma chodniku ktoś zainstalował taką przeszkodę dla pieszych jak ten krzyż ( oraz te znicze ) i w dodatku jeszcze zamierza bardziej utrudnić ten ruch poprzez instalacją kapliczki.
Co Wy wszyscy o tym zagrożeniu komunikacyjnym? A słupy, latarnie są wyłożone gąbką, mają odblaski i wydają sygnały ostrzegawcze?
Jest tyle kościołów i kapliczek w Piotrkowie, że ta jedna, zupełnie nie pasująca do miejsca i co więcej, stanowiąca zagrożenie komunikacyjne, także w obecnej postaci metalowego krzyża, powinna być usunięta / przeniesiona. Koniec i kropka.
Caleb Wallace - płytki komentarz. Napisać byle napisać. Przykuj się do sygnalizatora i pilnuj.
Kapliczka nie stała na terenie prywatnym. Ten teren (co wyraźnie widać w konieczności wykrojenia bryły budynku) jest prawdopodobnie własnością miasta. Miejscem opiekuje się parafia, na terenie której się znajduje. Kapliczka w formie budki na miejsce nie wróci, planowana jest inna instalacja. Tyle w temacie.
Żal czytać niektóre komentarze, zero szacunku. Nie wierzysz, spoko - ale daj wierzyć innym.
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!