To był 26 luty 14 dni przed 45 rocznicą śmierci mojego ojca i nie całe 3 miesiące po mojej 50. Ponad dwa lata po tym gdy mój doktor który prowadził mnie 6 lat powiedział że to już pora na przeszczep. Ponad 2 lata od chwili gdy świąd stał się tak koszmarny że piętą jednej nogi przez sen wycierałem rany do krwi w drugiej.A usypiałem czasem po trzech bezsennych nocach, siadając w wannie i czekając gdy woda ostygnie, a świąd dzięki temu stanie się na tyle znośny że pozwoli usnąć. Dwa tygodnie po komisji orzekającej pilną potrzebę transplantacji, na której powiedziano mi że przeszczep może być nawet jutro. Do wagi 60 kg przy 183 wzrostu schudłem z 107 w ciągu 1 roku 27 i dalsze 20 w kolejnych 5. Poszło szybko. Droga podczas której podałem bratu kontakt na kolegę ze studiów gdyby co, Badanie mycie golenie, i już. Później budzenie i jeszcze pierwszego dnia kilka łyków wody. W A później ten cud którego do końca nie zrozumie nikt kto nie chorował tak jak ja. Nie ma świądu. I jeszcze, mimo że do wczoraj nie mogłem już nic zjeść bez odruchu którym organizm chce się pozbyć tego co jeszcze nawet nie przeszło przez gardło, znowu pachną obiady, smakuje nawet kleik, a lekarze zachęcają aby jeść wszystko i dużo. Pierwsze pięć kroków do zlewu aby obmyć twarz. Sączki, worki i rurka żywienia dojelitowego z mercedesem który ją trzymał. Po 2 tygodniach ropnie w ranie pooperacyjnej. Otwarcie rany czyszczenie i po tygodniu znowu zszycie. Utrata władzy w rękach i nogach, ale na krótko. Kilka godzin ledwo. Droga do domu i psiak obwąchujący mnie ze zdziwieniem że niedobrze zapamiętał zapach. Poprawa wyników i powrót do pracy po 5 miesiącach. Na zmiany w gorącu pyle i hałasie. A po półtora roku, w dniu w którym dowiedziałem się że zmarła siostra mamy wiadomość że psc znów jest ze mną. Szpitale, kolejne antybiotyki, i poczucie że nie ma nadziei, bo leki nad którymi trwają prace mają spowalniać chorobę, a nie ją wyleczać. Dziś minęło 5 lat i 5 dni, które żyję dzięki transplantacji. Może to i nie najlepsze życie. W którym znowu pojawia się świąd. Ale życie. Pozwalające powiedzieć że tak nie powinno być, samemu szukać probiotyków, suplementów itd, które pozwolą je wydłużyć ile się da. Dzień, miesiąc, rok. Może dzięki nim chociaż jeden człowiek zrozumie jakim cudem ono jest. I jak bardzo trzeba walczyć o to aby je ratować. Kolejny dzień walki o nadzieję już nie dla mnie nawet, ale dla kolejnych. Aby nie musieli liczyć tak jak ja.
Cieszę się, że z Twoim zdrowiem dobrze się ułożyło. Pamiętam Cię jako pogodną, ciepłą, energiczną, pełną życia dziewczynę, która trzymała całą klasę w ryzach. Tak trzymaj Magda. Powodzenia.Pozdrawiam Cię serdecznie.
Transplantacja to wspaniały gest i ratunek życia. Ale niektórzy nadal są jej przeciwni - o. Wolniewicz z Radia Maryja porównywał ją wielokrotnie do kanibalizmu
Pani Magdzie z Rakowa życzę długich lat w zdrowiu z nowym sercem, a autorce składam gratulacje za artykuł napisany piękną i bezbłędną polszczyzną.
Dobrze że transplantologia w Polsce zaczęła się odbudowywać po haniebnych słowach pewnego ministra kilkanaście lat temu...
Pani Magdo jest Pani Wielka! Często myślę o Pani i wspominam jako jedną z najmilszych i najbardziej pozytywnych osób, które leżały na naszym oddziale. Oby Pani dobroć i poczucie humoru nigdy nie ustawało:-) Życzę dużoooo zdrowia i uśmiechu, ale myślę, że ten nigdy Pani nie opuszcza. Pozdrawiam, Aśka z Oddziału K.
Pani Magdo życzę dużo dużo zdrowia. Czytając pani felieton naprawdę popłakałam się. Pieknie opisana radość człowieka otrzymania drugiego zycia
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!