wiara i kościół to wspaniała rzecz pod warunkiem ,że się do polityki nie miesza ,a to niestety w tym kraju jest nie możliwe dlatego też nie praktykuje jak i wiele innych osób. Zdrowych spokojnych świąt
To ze ktos nie praktykuje to nie wina polityki ale wiary lub jej braku. Taka wymówka ze inni też tak robią. Nie oceniam bo wiara to też laska i każdy ma swoja historie zycia, tylko argumenty nietrafione.. Pozdrawiam
Szanowny ksiądz mówi coś o Bogu, a każe się modlić do bydlątek, kur i kaczek? Dla kogo taka "wiara"?
A jak w kościele stoją lawki to tez myślisz ze trzeba sie do nich modlić..???
Ojcze Gracjanie wiele mieszkanców ma takie odczucie ze waszym zbawiciele staje sie minister wojny
Komercjalizacja świąt... kazanie na innych nie przeszkadza Kościołowi zbierania datków nawet w święta... czyli inni be, a my ok.
To oczywiście prawda, ale jest to też dobry przyczynek do refleksji na temat miejsca tzw. konsumizmu w naszej współczesności. Gdybyśmy bowiem poszli ściśle za głosem Kościoła, nawołującego do umiaru w materialnym wymiarze świąt, a także po prostu poszli sobie po rozum do głowy, to być może doszlibyśmy do wniosku, że nam wcale nie jest potrzebne np. jeszcze większe HD, 3D, 5D, jeszcze nowsza komórka, sterta niepotrzebnych prezentów i wszelakiego jadła, którego potem nie ma kto zjeść i mnóstwo innych hałaśliwie reklamowanych dóbr, a tym samym wydalibyśmy na święta nie dwadzieścia miliardów (bo tyle podobno wydajemy) tylko np. 5 mld zł. skupiając się na duchowym wymiarze świętowania. Gdybyśmy na dodatek do głowy po rozum chodzili częściej i kupowali tylko to, co nam jest rzeczywiście niezbędne, to... z pyszna by się miała napędzana u nas głównie popytem wewnętrznym, gospodarka! Siłą napędową systemu kapitalistycznego jest bowiem z jednej strony rozrzutność konsumentów, a z drugiej chciwość (jeden z Grzechów Głównych!) bogaczy, którzy zawsze chcą więcej. Gdybyśmy przestali kupować, albo gdyby bogaci nie chcieli się dalej bogacić, system by się zawalił! Mielibyśmy gigantyczne bezrobocie i ogromną recesję, a w konsekwencji też nie mielibyśmy co rzucić w niedzielę na tacę! Jak to wszystko pogodzić z Ewangelią?... Jak to jest np. z tym uchem igielnym?... (A mając na uwadze akcenty w nauczaniu Kościoła można domniemywać, że to nie worek pieniędzy na plecach, ale np. prezerwatywa w kieszeni będzie bardziej zawadzać przy wejściu do Królestwa Niebieskiego...) Mamy tam z jednej strony "dobrego Samarytanina", o którym M. Thatcher powiedziała, że niewiele by zrobił nie mając pieniędzy, mamy Józefa z Arymatei, który będąc bogaczem wytrwał do końca przy Mistrzu (co ciekawe z Nikodemem - człekiem dla odmiany: uczonym!), z drugiej strony mamy zaś Łazarza i owo "ucho igielne". Mamy "rozdaj wszystko, co masz" i mamy "czyńcie Ziemię sobie poddaną" i wesele w Kanie Galilejskiej, które jest też swego rodzaju apologią materialnego dostatku, a odniesienie tego wszystkiego do naszych czasów może być bardzo inspirujące, choćby dlatego, że gospodarka wolnorynkowa nie znosi umiaru, wstrzemięźliwości. Żeby to się kręciło, ludzie ciągle muszą chcieć więcej! W USA to podobno kupowanie jest czymś w rodzaju aktu patriotycznego, bo kupując nakręca się gospodarkę i stwarza miejsca pracy. Ja natomiast nie znoszę kupowania, jestem zdecydowanie zakupowym anorektykiem! Nie kręcą mnie promocje, reklamy iu wyprzedaże (które są zresztą chyba w większości zręcznym chwytem marketingowym, a nie żadną super okazją!), a już w ogóle nie rozumiem życia na kredyt. Może więc grzeszę nie wydając pieniędzy i tym samym nie przyczyniając się np. do tworzenia miejsc pracy?... Przydałaby się na ten temat odważna refleksja, ale ze świecą szukać np. ambon, z których takie tematy się porusza. Nie tylko zresztą problematyka ekonomiczna (a ileż tu dylematów moralnych!), ale mnóstwo innych zjawisk i zachowań o złożonych reperkusjach etycznych nie znajduje się zazwyczaj w obszarze zainteresowań duszpasterzy (jeśli tylko wszystko dzieje się z dala od alkowy...). Raczej słyszymy tzw. "mocne słowa" (a ja zdecydowanie wolę nie "mocne", lecz mądre słowa!) np. o "obronie życia od chwili poczęcia", albo "obronie rodziny, która dziś jest atakowana", czy też przeciw in vitro, albo... przeciw komercyjnemu przeżywaniu świąt. A więc standard, bo każdy ksiądz wie, że wpisywanie się w ten standard jest dla niego bezpieczne. (Ksiądz chodzący po kolędzie powiedział mi kiedyś, że jak coś więcej powie z ambony, to później ma kłopoty... A mówił mądre, odważne kazania, tylko że... jakoś go prędko przeniesiono do innej parafii...) Mi św. p. Ks. Abp Życiński życzył znalezienia w Kościele "wspólnoty refleksji" jako leku na moje duchowe rozterki. Może był - O. Gracjanie - wielkim optymistą sądząc, że taką wspólnotę znaleźć w Kościele można?...
Największą komercjalizacja Jezusa to kościół najchętniej byście brali te pieniądze byle ludzie nie wydawali je na komercjalne święta bo kościołów coraz więcej a ludzi w nich coraz mniej
Panie Gracjanie, zwyczaj pozostawiania dodatkowego nakrycia przy stole ma pogańskie korzenie... Kiedyś zostawiano takie miejsce dla zmarłego. Nijak się to ma do wiary chrześcijańskiej.
Dodatkowo w Piśmie Świętym nie ma słowa o jabłku, które niby symbolizują bombki.
Zerwanie "owocu" przez Ewę oznacza sięgnięcie po zło. Mimo Bożego ostrzeżenia, Ewa przeciwstawiła się Bogu i sięgnęła po "zakazany owoc".
Pięknie ksiądz mówi o zagubieniu, zatraceniu... Może wypadało by zdjąć skarbonki z napisem "ofiara", które stoją na każdym rogu przy szopce w waszym kościele....
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!