Wbrew pozorom nie dlatego, że wykonawca oddał fuszerkę. Chodzi raczej o podejście użytkowników fontanny do samego obiektu.
Powtykane patyki w dysze, zapychanie ich torebkami foliowymi czy notorycznie pozapychane piachem filtry wodne to najczęściej usuwane usterki. Tak się dzieje, od kiedy fontannę traktuje się jak miejskie kąpielisko. Aż dziwne, że matki przychodzące tutaj z małymi dziećmi pozwalały na kąpiele w wodzie z “antyglonowymi” chemikaliami. Kiedy temperatura dochodziła do 35 st. Celsjusza, zagęszczenie w niecce fontanny także było spore.
Jak powiedział opiekun fontanny – Michał Toma z firmy ZIOM – uszkodzone są już dwie małe dysze. - Lampy, które ustawione powinny być pod kątem 45 stopni, notorycznie wykrzywiane są całkiem w drugą stronę. Obecnie fontanna na bieżąco jest czyszczona, i to częściej niż powinna. Instrukcja mówi, że powinna być konserwowana mniej więcej co tydzień, my robimy to codziennie ze względu na to, że części, jakie się w niej znajdują, są stale zapychane przez użytkowników fontanny - mówił dalej Michał Toma.
Teraz jest nieco chłodniej, częściej pada deszcz, więc i amatorów pluskania się w centrum miasta także jest mniej. Kiedy pogoda była znacznie lepsza, a słupek rtęci w słońcu zatrzymywał się na 40. kresce, dzieciaki wchodziły do wody, a ich rodzice nie potrafili ich przypilnować. Jak twierdzi pan Michał, dzieci, wchodząc boso do wody, wnosiły do niej piach, a ten skutecznie brudził fontannę. Cierpiała na tym także niewidoczna instalacja obiektu. Zbiornik wyrównawczy zainstalowany pod ziemią przelewał się przez pozapychane filtry.
By chronić dysze przed dewastacją, przeinstalowano je nieco inaczej. Były po prostu opuszczone, jednak nadal działy się z nimi cuda... Dwie małe dysze już nie działają. Tryskają wodą zaledwie na kilka centymetrów. - Główna, duża dysza była odkręcona kilkakrotnie. Ludzie siadają na lampach i na dyszach, lampy w wodzie są poodkręcane, poluzowane. Wszystkiego tego na bieżąco trzeba pilnować – żali się opiekun fontanny.
Na pytanie, czy widział rodziców zwracających uwagę swoim dzieciom, gdy te niszczyły fontannę, nasz rozmówca odpowiada: - Z tego, co zauważyłem, to prędzej zrobią to osoby postronne, które nie są opiekunami małych wandali. Rodzice po prostu siedzą na ławeczkach, a dzieciaki kąpią się.
Napotkani przypadkowo przechodnie sprawę komentują jasno: – Były wywiady w telewizji miejskiej, że tutaj jest lepiej jak na “Słoneczku” (miejskie kąpielisko – przyp. red.), ale to nie jest “Słoneczko”, to jest po prostu fontanna do ochłodzenia się, a nie po to, żeby wchodzić do niej, by się myć! Jak ktoś chce na “Słoneczko”, to niech jedzie na Wierzeje!
- Skandal! To jest skandal, proszę pana – pokrzykuje starszawy mężczyzna – no niech pan mi powie, co to jest? To jest zwykłe poidło! – mówi. – To nawet w upały, jakby dzieciaczki chciały sobie przyjść, przekąpać się, popluskać, to to jest bez sensu.
Czy fontanna w centrum miasta to dobry pomysł, żeby się w niej “przekąpać”? - pytam zaciekawiony - Dzieciaczki tak, nie mówię, że dorośli ludzie tutaj by się obnażali i robili jakieś ekscesy, ale dzieciaczki, czemu nie – kwituje pan z wąsem...
- Na ławkach są porozkładane ręczniki, a dzieci siedzą w wodzie, no ale przecież jeżeli same mówią, że tutaj lepiej jak na “Słoneczku”... To jest niby reprezentacyjna część tego miasta, to trochę dziwne, żeby takie kąpielisko tu zrobić, a najlepsze jest to, jak mamusie stoją i w ogóle nie reagują, kiedy zwłaszcza takie “utyte” dzieci włażą na te dysze, wyginają te reflektory, piachu mnóstwo naniosą, bo przecież biegają po tym piachu, bo trawa jeszcze nie urosła. Straż Miejska w ogóle tutaj nie zachodzi, bo widocznie musiałaby interweniować. A najlepsze jest to, że przychodzi tutaj młody człowiek z wilczurem i do tego wszystkiego, do tych dzieci jeszcze wilczur wchodzi do wody – denerwuje się inny mężczyzna na srebrnym rowerze...
Pan ze sklepu obok mówi: - Załatwiają się tutaj psy, a dzieci się bawią, nawet tu była taka wycieczka, czy jacyś państwo z Niemiec. Tak patrzyli, głową tylko kiwali, że w żadnym państwie czy mieście nic takiego się nie dzieje, tylko w Piotrkowie, na głównej ulicy Piotrkowa – mówi także kiwając głową sprzedawca. – Kiedyś w naszym mieście były baseny odkryte, zostały zlikwidowane, teraz są dwa kryte, tam 5 czy 8 złotych kosztuje godzina pływania, a tutaj mają za darmo! W centrum Piotrkowa! To po co pójdą na pływalnię? – dodaje.
***
Można spierać się, czy fontanna się komuś podoba, czy nie... Można zastanawiać się, czy rozwiązania architektoniczne, jakie zastosowano podczas jej budowy, są dobre. Można także - a nawet powinno - zastanawiać się, czy warta jest aż 650 tysięcy złotych. Zapewne nie każdemu podoba się do niczego niepasująca stalowa poręcz umieszczona na wysokim murku obok, bo ta - według mnie - psuje obraz fontanny. Jednak niezaprzeczalny jest fakt, że niektórzy piotrkowianie do fontanny nie dorośli i lepiej chyba, by takie obiekty nadal oglądali w telewizji... niekoniecznie miejskiej.
Jarosław Krak