W ten sposób zaprotestował przeciw wprowadzeniu nowego podatku.
Grzegorz Sowa na ustawie o czystości i porządku w gminach oraz jej zmianach nie zostawia suchej nitki. Dlaczego protestuje? - Ustawa pochodzi z 1996 r. Dlaczego teraz wprowadzono zmiany i obostrzenia? Wiadomo, że gminy w naszym kraju są, z powodu złego zarządzania, ogromnie zadłużone. Stawiam tezę, że ustawa ta ma być pierwszym krokiem do bezpośredniego przerzucenia na społeczeństwo ciężaru tego zadłużenia. A urzędnicy samorządowi będą mogli dalej trwonić nasze pieniądze - mówi G. Sowa. - Fakt, dotychczasowy system nie był idealny. Śmieci walały się w lasach i powstawały nielegalne wysypiska, ale od czego nasza dzielna Straż Miejska (gminna) i policja?! Otóż Straż nie jest przecież od pomocy obywatelom w utrzymaniu porządku, tylko od opalania się na ławkach i karania niepokornych obywateli. Ustawa ta nie ma rozwiązywać naszych obywatelskich problemów, po prostu władcy Unii Europejskiej, jako nasi zbawcy, nacisnęli Tuska, żeby podjął ideologiczną decyzję i mamy ten bubel prawny. Poza wyrwaniem od nas pieniędzy, jest to drugi główny powód ustanowienia podatku śmieciowego – lizusostwo naszego premiera wobec Unii.
Sowa nie tylko krytykuje. Ma także konkretne rozwiązanie, co zrobić, aby skutki ustawy śmieciowej były dla mieszkańców mniej dotkliwe. - Uważam , że w chwili obecnej są dwa sposoby. Po pierwsze zostawić wszystko po staremu, ale władze gmin i radni, zamiast dbać o swoje pensje i diety, musieliby poczuć się reprezentantami nas - mieszkańców. Skutek raczej wiadomy, ważniejsze są pensje i diety... Po drugie należy nie rozstrzygać przetargu na firmę świadczącą usługi śmieciowe i z wolnej ręki dać zlecenie wszystkim firmom, które do tej pory wywoziły śmieci. Obywatel niech sam zdecyduje, która firma ma go obsługiwać, a pieniądze za usługę będzie płacił via urząd. Czy władza gminna się na to zdecyduje? Oczywiście, że nie, gdyż ustawa jest dla nich, a nie dla nas, obywateli. Realizacja ustawy przez gminy w lipcu 2013 spowoduje totalny bałagan i nikt nie będzie niczego wiedział. Mam nadzieję, że w skali kilku miesięcy to się unormuje i tylko my - obywatele za to wszystko zapłacimy drożej. Dlatego spaliłem deklarację. Zwyczajnie – nie złożę jej w urzędzie – twierdzi Sowa.