W 2016 roku środowiska prawicowe zaczęły zbierać podpisy i zarejestrowały komitet "STOP aborcji", a ponadto złożyły obywatelski projekt ustawy zaostrzający przepisy aborcyjne. Odpowiedzią na ich działania był projekt "Ratujmy kobiety", który z kolei je liberalizował. Punkt informacyjny, w którym jednocześnie można było złożyć podpis, stanął w sobotę na targowisku przy ul. Dmowskiego. - Stawiamy przede wszystkim na edukację, współpracę z samorządami i bezpłatną antykoncepcję - tłumaczy Dawid Ciżewski (Inicjatywa Polska). Co było bodźcem do wznowienia zbiórki podpisów? - Wycofanie pigułek "dzień po" bez recepty i to, że w Sejmie cały czas znajduje się ustawa "STOP aborcji" i nie znika z sejmowej "zamrażarki" - mówi.
- Dzisiaj najłatwiej jest grać czarnym PR-em i pokazywać nas jako te wojujące o zabijanie dzieci. Ale my wiemy o co walczymy - o to, by móc decydować o sobie, by panowała podmiotowość a nie przedmiotowość i by nikt nie mówił nam co i kiedy mamy robić - przyznała Maria Malczyk, organizatorka marcowego Strajku Kobiet, a wtórowała jej Małgorzata Pingot: - Nie chodzi o to, by tylko zbierać podpisy, ale by edukować ludzi. Rozmawiamy z różnymi ludźmi i wielu z nich przyznaje nam rację - podkreśla.
Ogółem, od rozpoczęcia akcji w Piotrkowie, zebrano ponad 600 podpisów - w akcję zaangażowały się także osoby prywatne, a w skali całego kraju na rzecz projektu "Ratujmy kobiety" działa 21 organizacji.