Radna Marlena Wężyk-Głowacka, na środowej konferencji przedstawiła dziennikarzom swoje wyliczenie, dotyczące nowej opłaty za śmieci.
Z dokumentów, które posiadam wynika, że Urząd Miasta nie tylko nie dopłaca do śmieci, ale wręcz na nich zarabia. Powstaje pytanie, czy na śmieciach nie mamy nadwyżki budżetowej - pytała M. Wężyk-Głowacka.
Radna porównała koszt przetargów z dwóch ostatnich lat. - Różnica to 775 tys. 172 zł., czyli 1,13 zł na osobę i o tyle powinna wzrosnąć stawka za śmieci. W Piotrkowie jest jednak inaczej, stawka wrosła dokładnie o 6 złotych.
Jej zdaniem przyczyną jest duży wzrost kosztów administracyjnych. Oszacowała je odejmując koszty przetargu od opłat, które będą pochodzić od mieszkańców: 57240 deklaracji pomnożone przez 35 zł i pobierane przez 12 miesięcy mają dać kwotę 24 040 800 zł. Po opłaceniu przez miasto firm obsługujących system, pozostaje kwota 4 391 539, 45 zł.
Jeśli te koszty administracyjne przeliczymy na liczbę deklaracji to wychodzi dokładnie 6 złotych, czyli tyle, o ile wzrosła stawka. W mojej ocenie Urząd Miasta nie powinien przenosić kosztów administracyjnych na mieszkańców - argumentowała radna, która po konferencji złożyła wniosek o udostępnienie m.in. szczegółowych wyliczeń kosztów administracji.
Radna przedstawiła również, przepisy ustawy, pozwalające jej zdaniem samorządom na dopłaty. Po konferencji, która odbyła się przed Urzędem Miasta, do zarzutów odniósł się Jarosław Bąkowicz, kierownik Biura Prasowego.
Od razu rzuca się w oczy jeden wyraźny błąd w zestawieniu, który dotyczy wpływów z opłaty w 2021 i 2022 roku. Nie wiem, czy to był celowy błąd czy pani radna zapomniała, ale nowa stawka w 2022 roku będzie obowiązywała od 1 marca, czyli 10 miesięcy, a nie 12, jak podaje pani radna - mówił Jarosław Bąkowicz, podkreślając, że sam ten fakt wskazuje, że zaprezentowane na konferencji dane mogą być do końca niewiarygodne. Zapewnia, że urzędnicy po zapoznaniu się z danymi przygotują stosowną odpowiedź.
Bąkowicz dziwi się także, że takie pytania padają po zatwierdzeniu stawek.
Dziwimy się, że dopiero po sesji pani radna zadaje pytania, dotyczące kwot w systemie gospodarowania odpadami komunalnymi. Mimo, że pani radna brała udział w sesji i procedowała na niej. Inni radni, którzy mieli pytania do tego tematu, otrzymywali rzetelną informację. Na bazie tych informacji przygotowali się do sesji. Wychodzi na to, że pani radna brała udział w sesji nie mając elementarnej wiedzy na te tematy - mówił Jarosław Bąkowicz dodając, że miasto może dopłacić do śmieci, ale musiałoby zrezygnować z innych zadań.