Determinacja, z jaką słuchacze porannego programu Magiel (Strefa FM) sprzeciwili się pomysłowi likwidacji pomnika stojącego (póki co) na Placu Niepodległości, winna dać wiele do myślenia radnym Prawa i Sprawiedliwości. Wychodzi na to, że pomysł, który w założeniach zapewne miał wzmocnić lokalny wizerunek ugrupowania, może okazać się niewypałem.
Pomnik na Placu Niepodległości przedstawia polskiego żołnierza II Armii Wojska Polskiego. Należy dodać, że innych polskich żołnierzy regularnych wojsk w Piotrkowie i w tym czasie (1945) nie było, a polskie wojsko walczące w strukturach Armii Czerwonej witane było na ogół spontanicznie.
Kwestią bezsporną historycznie jest fakt, że w założeniach Stalina taka polska armia miała służyć przyszłym interesom Związku Radzieckiego. Jednak dla polskich żołnierzy, jeszcze niedawno więźniów sowieckiego imperium, kwestia ta nie była tak oczywista. Czy było to wyzwolenie, czy następna okupacja - miało okazać się dopiero za kilka miesięcy.
Jeden z inicjatorów likwidacji pomnika, dopatrzył się w szczegółach umundurowania postaci polskiego żołnierza elementów wskazujących, że mógł być to żołnierz Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (specjalnej formacji wojskowej, mocno politycznej, o mocno niechlubnej przeszłości). Jego zdaniem pomnik jest wyrazem hołdu komunistycznej służbie bezpieczeństwa.
Jest to teza dość karkołomna, zważywszy, że autorem pomnika był młody student, późniejszy profesor krakowskiej ASP Stanisław Wejman, który urodził się w roku 1944. Jego źródłem inspiracji mogły być co najwyżej fotografie z tamtego okresu. Najprawdopodobniej wyrzeźbił postać polskiego żołnierza najlepiej jak umiał.
Poruszona kwestia umundurowania nie jest jednoznaczna. Mimo ustaleń, polską armię w ostatniej chwili wyposażono w sowieckie mundury. Wolno było na nich nosić polskie oznaki. Do furażerek doczepiano różnego kształtu orły wycinane z blachy z puszek po konserwach, na bluzy Armii Czerwonej doszywano naramienniki, a tasiemki od bielizny posłużyły jako oznaki stopni podoficerskich. Dopiero później sukcesywnie wymieniano poszczególne części umundurowania na obowiązujące w armii polskiej.
Mimo że od czasu do czasu ktoś próbuje pisać historię na nowo, faktem bezspornym jest, że straty wśród polskich żołnierzy (ranni i zabici) walczących w szeregach II Armii Wojska Polskiego wyniosły ponad 22 tysiące ludzi. Chociażby z tego powodu pomnik ten nie powinien nikomu przeszkadzać.
Tomasz Stachaczyk
Bezsprzecznie warunkiem zaakceptowania dalszego istnienia pomnika jest demontaż tablicy umieszczonej na jego cokole (napis : O Polskę i Lud 1943 -1945). Dziwić się należy , że do dzisiaj nikomu to nie przeszkadzało (przypis autora następnego dnia po ukazaniu się publikacji)